Strona 1 z 14

Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym [*]

PostNapisane: Wto mar 08, 2016 22:04
przez mala1996
Forum dla kotów onkologicznych dedykuję Justynce - mojej ukochanej kotce, słoneczku, serduszku, która musiała zmierzyć się z nowotworem w pyszczku i dodatkowo PNN. Nowotwór niestety wygrał, ale dziś wiem, że czas, który dostałam na bycie z Justynką był naprawdę długi. Przyczyniła sie zapewne do tego chęć życia Justynki i pomoc wielu osób z forum. To była wielka pomoc! Jak Justynka chorowała szukałam wielu informacji na temat nowotworów, ale nie było konkretnego miejsca na forum gdzie mogłabym o tej chorobie napisać, dlatego też wpadłam na pomysł nowego forum. Dzięki zaangażowaniu wielu osób czytających wątek Justynki w szybkim czasie zebrana została wymagana ilość osób chętnych do otworzenia nowego forum. Mam nadzieję, że poprzez Justynki chorobę to forum pomoże innym kotom w zdiagnozowaniu choroby, leczeniu, a także opiece paliatywnej, która jest bardzo ważna. Dziękuje jeszcze raz wszystkim za pomoc, wsparcie - W imieniu Justynki [*] Beata


Witam,
U mojej kotki (17 lat - w tej chwili) w lutym 2015 roku stwierdzono PNN, od tego czasu dostawała Renal Vet. Wyniki mocznika i kreatyniny unormowały sie i do października bylo ok.
W lipcu 2015 r. stwierdzono raka w pyszczku. Obecnie jest zaatakowana żuchwa i okolice, część podniebienia. Z uwagi na wiek i komfort życia Justynka nie była operowana.
W grudniu 2015 r. pojawił się guz na gruczole mlekowym. Był niewielki.
Sytuacja obecna: Justynka funkcjonuje normalnie, zjada ok 400 g. dobrej karmy dziennie, pogniecionej widelcem lub blenderem (w zależności od dnia). Do dzis mieliśmy problem jedynie z zatwardzeniami, które pojawiały się co kilka dni.
Dziś na wizycie u wet okazało się, że guz na gruczole mlekowym urósł, zaczęło trochę z niego lecieć. No może nie lecieć, ale jest jakaś wydzielina, która wydostaje się na zewnątrz. I tu pojawia się problem. Co dalej?! Można usunąć całą listwę mleczną (jest to bardzo obciążająca operacja i w jej stanie ?!), lub wyciąć jedynie guz żeby nie zrobiło się zakażenie (bez usuwania z zapasem) lub czekać, aż guz urośnie i zacznie skóra pękać ( wtedy zostanie jedynie...) . Co jest lepsze wet nie potrafi powiedzieć bo różne są przypadki.
Musze podjąć bardzo trudną decyzję, a nie wiem jaką. Co jest dobre? Co radzicie?
Justynka dostaje Renal vet (teraz ok raz w tyg), theranecron i schotapen.
Będę wdzięczna za każdą radę.

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym

PostNapisane: Śro mar 09, 2016 10:10
przez Prakseda
Zawsze dobrze poradzić się innego chirurga.
Guz na sutkach, jest pewnie przerzutem. Operacja nie zlikwiduje choroby jako takiej.

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym

PostNapisane: Śro mar 09, 2016 16:44
przez anka1515
Zrób najpierw rtg i usg czy nie ma przerzutów.

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym

PostNapisane: Śro mar 09, 2016 20:09
przez mala1996
Prakseda pisze:Zawsze dobrze poradzić się innego chirurga.
Guz na sutkach, jest pewnie przerzutem. Operacja nie zlikwiduje choroby jako takiej.


Wet do których chodzę są b. dobrzy w moim mieście.

Już nie ma szans na wyleczenie choroby. Zależy mi na jak najdłuższym życiu Justynki i oczywiście w komforcie.

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym

PostNapisane: Śro mar 09, 2016 20:11
przez mala1996
anka1515 pisze:Zrób najpierw rtg i usg czy nie ma przerzutów.


Oczywiście masz rację, zrobie tak zanim podejmę decyzję. Bardzo dziękuję za pomoc. Trzymaj się jestem z Tobą.

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Pt mar 11, 2016 20:11
przez mala1996
W przyszłym tyg. justynka będzie miała USG, RTG i krew wtedy zobaczymy co dalej.

Mam teraz nowy problem. Do zeszłego tygodnia jadła normalnie jedzenie pogniecone dobrze widelcem, w tym tyg. trochę grymasiła i blendowałam jej. Rano zjadła ok 200 g. karmy zblendowanej, jak wróciłam z pracy to chodziła normalnie tylko przy pyszczku miała cos mokre. Pewnie spała i slina jej leciała. Wieczorem nie chciała prawie wcale jesć. Zaczynała lizać, ale zaraz wkładała łapki do pyszczka i jakby próbowała sobie coś tam wyrwać (generalnie tak robi cały czas, ale ostatnio mocniej), pewnie jedzenie wchodzi jej w to chore i boli ją to. I tu moje pytanie, co zrobić, żeby jadła i ją nie bolało, żeby nie musiała tak robić. Blender za słabo miksuje, bo zostają takie maciupkie kawałeczki, powinnam miec idealną papkę bez zgrubień, ale nie wiem jak to zrobić. Może jakieś pomysły?

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Pt mar 11, 2016 20:15
przez fili
Spróbuj przetrzeć zblendowaną karmę przez drobne sitko.Niestety dosyć czasochlonne.

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Pt mar 11, 2016 20:36
przez mala1996
fili pisze:Spróbuj przetrzeć zblendowaną karmę przez drobne sitko.Niestety dosyć czasochlonne.


Dzięki, Właśnie zrobiłam. Nie chce jeść. :(.
Ogólnie teraz jest już wściekła. Co chwilę do niej chodzę głaszczę ją, a ona już warczy :(. Widać, że chce spokoju. dziś juz na pewno nic nie zje bo jest zła, że ją co chwile pilnuję, budzę, stawiam miskę. Ona tego nie lubi

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Pt mar 11, 2016 20:45
przez fili
Biedna:( Moja Fionka kiedy ją znalazłam ze złamaną szczęką też miała taki odruch wygarniania łapką przy jedzeniu. Może jeszcze jej trochę bardziej płynne to jedzenie zrobić?

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Pt mar 11, 2016 21:19
przez mala1996
Zobaczę rano co będzie. Zobaczę trochę z wodą. Kiedys jak była licha to blendowałam z wodą, ale tego nie ruszyła. Zobaczymy. Serce mi pęka jak na to patrze :(

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Pt mar 11, 2016 21:54
przez casica
mala1996 pisze:
fili pisze:Spróbuj przetrzeć zblendowaną karmę przez drobne sitko.Niestety dosyć czasochlonne.


Dzięki, Właśnie zrobiłam. Nie chce jeść. :(.
Ogólnie teraz jest już wściekła. Co chwilę do niej chodzę głaszczę ją, a ona już warczy :(. Widać, że chce spokoju. dziś juz na pewno nic nie zje bo jest zła, że ją co chwile pilnuję, budzę, stawiam miskę. Ona tego nie lubi

Może jest już zmęczona chorobą, może nowotwór w pyszczku się rozrasta, może po prostu nadszedł jej czas? Musisz niestety i to brać pod uwagę, zważywszy jej wiek i stan.
Trzymaj się, ale jeśli nie będzie chciała jeść, pozwól jej odejść, pomóż jej. To największy akt miłości :(

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Pt mar 11, 2016 22:27
przez dalia
kotka ma 17 lat i należy jej zapewnić komfort życia i eutanazję gdyby cierpiała
nowotwór to wyrok
niezależnie ile badań wykonasz i jak bardzo będziesz zaklinać rzeczywistość
przykro bardzo, ale nic nie poradzisz
daj sobie czas z kicią, absolutnie wspaniały, bo niewiele czasu Wam zostało

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Sob mar 12, 2016 20:12
przez mala1996
casica pisze:Trzymaj się, ale jeśli nie będzie chciała jeść, pozwól jej odejść, pomóż jej. To największy akt miłości :(


dalia pisze:kotka ma 17 lat i należy jej zapewnić komfort życia i eutanazję gdyby cierpiała
nowotwór to wyrok
niezależnie ile badań wykonasz i jak bardzo będziesz zaklinać rzeczywistość
przykro bardzo, ale nic nie poradzisz
daj sobie czas z kicią, absolutnie wspaniały, bo niewiele czasu Wam zostało


Wiem, zdaję sobie z tego sprawę, że juz jej nie wylecze i mało czasu nam zostało. Dla mnie ważny jest każdy dzień. 17 lat razem, a jak to szybko zleciało... tak mało a zarazem dużo. Była taka malutka, nóżki tylne sparaliżowane, nie potrafiła jeść, karmiłam ją butelką. To był wtedy dla mnie wyczyn :) i budzenie co 3 godz, bo kot głodny, a jak nie wstałam to stawała koło mnie na poduszce i miauczała centralnie w uchu :)

Generalnie ja nie rozumie tego jej nie jedzenia. Rano prawie nic nie zjadła, mokrego nie ruszyła tylko kilka ziarenek suchego i jajko rozbite (trochę). Dużo spała. Byliśmy u wet dostała Theranecron, schotapen, przeciwbólowy (Tolfedeine). Po powrocie zachowywała się normalnie, chodziła mruczała, zjadła resztki suchego co znalazła na podłodze - kilka ziarenek. Nadeszła pora karmienia. Czekała w pokoju, jak dawałam pozostałym kotom suche to siedziała koło kuwety i czekała co będzie dla niej. Więc otworzyłam Grantepet nawet nie podeszła, postawiłam jej, słabo powąchała i poszła, tak samo było z Flix, poszła spać na swoje miejsce. Ale zblendowałam jej finefood i zjadła całą puszeczkę 200g. Byłam w szoku. O co chodzi? Jak by nie chciała jeść to by niczego nie ruszyła, albo trochę zjadła, ale nie całą puszkę!!! Jak mam to rozumieć?

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Sob mar 12, 2016 20:32
przez casica
mala1996 pisze:
casica pisze:Trzymaj się, ale jeśli nie będzie chciała jeść, pozwól jej odejść, pomóż jej. To największy akt miłości :(


dalia pisze:kotka ma 17 lat i należy jej zapewnić komfort życia i eutanazję gdyby cierpiała
nowotwór to wyrok
niezależnie ile badań wykonasz i jak bardzo będziesz zaklinać rzeczywistość
przykro bardzo, ale nic nie poradzisz
daj sobie czas z kicią, absolutnie wspaniały, bo niewiele czasu Wam zostało


Wiem, zdaję sobie z tego sprawę, że juz jej nie wylecze i mało czasu nam zostało. Dla mnie ważny jest każdy dzień. 17 lat razem, a jak to szybko zleciało... tak mało a zarazem dużo. Była taka malutka, nóżki tylne sparaliżowane, nie potrafiła jeść, karmiłam ją butelką. To był wtedy dla mnie wyczyn :) i budzenie co 3 godz, bo kot głodny, a jak nie wstałam to stawała koło mnie na poduszce i miauczała centralnie w uchu :)

Generalnie ja nie rozumie tego jej nie jedzenia. Rano prawie nic nie zjadła, mokrego nie ruszyła tylko kilka ziarenek suchego i jajko rozbite (trochę). Dużo spała. Byliśmy u wet dostała Theranecron, schotapen, przeciwbólowy (Tolfedeine). Po powrocie zachowywała się normalnie, chodziła mruczała, zjadła resztki suchego co znalazła na podłodze - kilka ziarenek. Nadeszła pora karmienia. Czekała w pokoju, jak dawałam pozostałym kotom suche to siedziała koło kuwety i czekała co będzie dla niej. Więc otworzyłam Grantepet nawet nie podeszła, postawiłam jej, słabo powąchała i poszła, tak samo było z Flix, poszła spać na swoje miejsce. Ale zblendowałam jej finefood i zjadła całą puszeczkę 200g. Byłam w szoku. O co chodzi? Jak by nie chciała jeść to by niczego nie ruszyła, albo trochę zjadła, ale nie całą puszkę!!! Jak mam to rozumieć?

Że ma lepsze i gorsze dni?
Dopóki je, dopóki chce żyć, walcz. Oby jak najwięcej wspólnych chwil Wam zostało :ok:
Ale cudów bym się nie spodziewała, rozumiem i bardzo współczuję

Re: Kotka z nowotworem w pyszczku i gruczole mlekowym, karmi

PostNapisane: Sob mar 12, 2016 20:50
przez mala1996
Wet też mi mówił, że po prostu może mieć takie dni, ale nie wiem. Ja ostatnio byłam 2 razy na delegacji i to jej nie jedzenie grantapet wyszło jak mnie nie było, wcześniej jadła feringe, wyjechałam na delegację i skończyło się jedzenie. Teraz nie chce jeść tych karm. jak wróciłam to za każdym razem zjadła po 1 puszcze a potem był problem. Np. Tz karmił ją o 18.00 nic nie zjadła, wróciłam do domu o 22.00 i zjadła całą puszkę. dziwne, ale może doszukuję się czegoś, żeby siebie oszukać, nie wiem.
Nie spodziewam się cudów, ale po niej nie widać, że jest źle. No oprócz tego, że chudnie i czasami nie je i nie wskakuje już na wysoka szafę, gdzie było jej ulubione miejsce do spania, ale to jeszcze dla mnie nie są wskaźniki do eutanazji. A tak ogólnie to zachowanie ma lepsze niz wcześniej. Więcej mruczy i jest bardziej towarzyska. Ona nigdy nie była typem przytulasa,