Kinya pisze:Najważniejsza informacja jest taka, że kici zaczyna się samoistnie odradzać druga dziurka nosowa

Przedtem to była zapuchnięta miazga, a teraz sam nosek zaczyna wyglądać ładniej, no i ten drugi przewód zaczyna się pokazywać. Może jakieś cuda? Przede wszystkim kiciunia jest o wiele mniej zapuchnięta, oczywiście nadal wygląda okropnie, ale ja mam takie delikatne wrażenie, że naprawdę jest lepiej, kształt główki się poprawił.
W czasie czyszczenia pobrano wymaz z najgłębszego miejsca rany, wyhodował się paciorkowiec jakiś tam (sorry, nie zapamiętałam tej długiej nazwy

), a po sprawdzeniu okazało się, że nie jest wrażliwy na żaden z do tej pory podawanych antybiotyków. Mazurka dostawała leki na inne świństwa (m.in. bakterię kałową), które wyhaczyła polhof pobierając wymaz z wierzchu rany, a paciorkowiec siedział ukryty i nikt o nim nie wiedział. Teraz go unicestwimy!

Wow

. Znaczy super wieści, tyleż zdumiewające, co wspaniałe

Ten drugi przewód nosowy był przecież wydarty, prawda? Jeśli dobrze pamiętam, weci orzekli, że go w ogóle nie ma. Może zresztą po prostu nie było go widać spod tej całej ropy i opuchlizny... Najważniejsze, że teraz się odbudowuje. Czy w związku z tym Mazurka łatwiej oddycha?
Właśnie ten profil, ten kształt głowy sprawia wg mnie najbardziej niepokojące wrażenie

. Mam nadzieję, że zmiany na dobre są zapowiedzią skutecznej walki organizmu z tą straszną raną. Trzymam kciuki za dzielną kicię

Wtrącę się odnośnie powracającego jak niezapłacony podatek olejku z dziurawca

. Nie wiem, nie znam z praktyki jego działania, ale chyba wszyscy stosujący wypowiadają się o nim nadzwyczaj pozytywnie. Jestem pewna, że opiekunowie oraz weci zajmujący się Mazurką chcą dla niej jak najlepiej, a tak drastyczny przypadek, chyba unikatowy, utrudnia podjęcie jakichkolwiek działań, co dopiero niekonwencjonalnych. Wiem jednak, że weci, przy najlepszych chęciach, często myślą odrobinę jednotorowo

. Nie mają zwykle zaufania do ziołowych specyfików, w ogóle do czegokolwiek, co nie pochodzi ze sterylnej laboratoryjnej fiolki...
Ileż to ja się naużerałam ze swoimi wetkami, skądinąd bardzo kompetentnymi lekarzami, którym bez obaw zostawię zwierzaka na stole, że futra mogą wcinać surowe mięso i wiejskiej roboty biały ser, a nie tylko hermetycznie zapakowane, zbilansowane przez naukowców chrupki 
Nie podważam niczyich dobrych zamiarów, po prostu wydaje mi się, że opinie wetów odnośnie "duszenia" rany przez olejek wynikają z nieznajomości działania tego konkretnego specyfiku (dziewczyny mające doświadczenie z nim pisały już przecież wielokrotnie, że olejek nie przeszkadza ranom oddychać ani się oczyszczać, że jest wręcz wskazany na bardzo głębokie obrażenia).
To taka moja subiektywna opinia

. Mam nadzieję, że niezależnie od obranych dalszych metod leczenia - bo przed Mazurką jeszcze z pewnością długa, trudna droga - środki będą skuteczne i zapewnią kici długie, szczęśliwe życie u boku pani, która wyrwała ją z tamtego strasznego miejsca.