Zaglądam, ale tak naprawdę nie wiem, co mam pisać...
W weekend stan Diplodoka się pogorszył, przestał jeść, pić i ruszać się. Karmiliśmy go na siłę, ale bez specjalnych efektów. W poniedziałek pojechałam z taką szmatką do weta, podaliśmy kroplówkę, lek przeciwbólowy, steryd i kontynuację antybiotyku. Umówiłam się na środę (wczoraj), a najdalej na piątek (jutro) na eutanazję - spytałam już, jak to wygląda, co się dzieje potem ze zwierzakiem, spytałam o cenę, itd., żeby nie był to dla mnie aż taki zupełny kosmos, żeby się oswoić już na dobre z tą myślą

...
Tymczasem w poniedziałek wieczorem Dipli postanowił zmartwychwstać i trwa w tym postanowieniu do dzisiaj, wczoraj był u wetek, te myślały, że to nasza ostatnia wizyta, ale kiedy go zobaczyły, to zwątpiły.
Dipli je i pije samodzielnie, ma energię, bawi się i zachowuje tak, jak to on ma w zwyczaju.
Żeby nie było tak różowo, to prawa strona pyszczka bardzo mu opuchła, Rtg wskazało na wznowę, ale szczegółowsze Usg, raczej na jakiegoś krwiaka, lub obrzęk. Nie wiadomo co to, a żadnych bardziej dokładnych badań nie można mu wykonać, bo miałby trudności z przetrwaniem narkozy, jest zbyt słaby jednak, waży tylko 3,5 kg, nadal ma problemy z oddychaniem, itd., itp.. Mam nadzieję, że stan zapalny i obrzęk jest spowodowany rozpuszczaniem się nici wewnętrznych, tak nam powiedział dr Niedzielski, ale jemu też trudno to ocenić z naszego opisu, na odległość. Równie dobrze, to już nowotwór może o sobie przypominać, biorąc pod uwagę jego złośliwość - nie jest to niestety wykluczone.
I dlatego właśnie nie piszę, bo sytuacja u nas jest bardzo dynamiczna, schizofreniczna wręcz, kiedy zaczynam się cieszyć - przychodzi dół, kiedy umawiam się na eutanazję - kot wraca do życia. Z jednej strony to daje wiarę, z drugiej strasznie męczy psychicznie i mnie i TŻta i naszą małą córeczkę, która to wszystko bardzo przeżywa. Dipli jest Jej ukochanym kotem, jedynym który się przytula, który tryka

, który śpi z Nią i daje się głaskać.
W tej chwili zresztą śpią razem - mój synek i moja córeczka

.
Dziewczyny - dziękujemy za pamięć, ja praktycznie codziennie sprawdzam, czy w wątku skorupiaczków dzieje się coś nowego. Nie odzywam się nie dlatego, że zapomniałam, tylko dlatego, że nie wiem co przyniosą nam kolejne godziny i dni. Bardzo to wszystko jest niepewne.