Nasza Kochana wiejska kotka Mazurka - za TM [*]

Rozmowy o chorobach onkologicznych u kotów
Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Nie paź 17, 2010 8:31 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Kinya pisze:Wróciłam właśnie i mogę w końcu zamiast zjeść wczorajszy obiad poświęcić chwilę, żeby napisać coś więcej (sorry, nie wszyscy w weekendy kwitną w domu przed kompem żeby odpowiadać na absurdalne zarzuty osób, którym widać za bardzo w wolny dzień się nudzi i szukają zaczepki :roll: ).
Po pierwsze: kto i kiedy pisał żeby wstawiać jakiekolwiek wyniki badań? Ja ich przecież nawet nie miałam w rękach, w lecznicy tłumaczono mi wszystko na miejscu. To czego się dowiedziałam przekazałam od razu tutaj, nic nie było do ukrycia przecież. Podobnie z resztą dokumentacji - nie trzymam jej w domu, nie wożę ze sobą w samochodzie, wszystko cały czas jest przy kocie, czyli w lecznicy gdzie Mazurka przebywa. Kiedyś poprosiłam tylko o zdjęcie rentgenowskie główki żeby zrobić skan dla profesorów z Wrocławia i przy okazji, wykorzystując że go mam, od razu wstawiłam tutaj.
Jeśli słyszę, że wyniki morfologii czy biochemii są ok, to piszę że tak jest, nikt dotąd nie żądał konkretnych danych, więc nie domagałam się od lecznicy ich udostępnienia. Jeśli przeoczyłam tego typu posta, trzeba było mnie nękać na pw, wyciągnęłabym je i przekazała zainteresowanej osobie.
Więc o co tak naprawdę chodzi?? Gdzie, kiedy i komu dokładnie nie odpowiedziałam na jakieś zapytanie, prośbę, a napisałam żeby się bujał, bo odpowiedzi nie dostanie?

Zdjęć jest faktycznie mało, ostatnie jakie wstawiłam jest z bodajże 6 października, ale już pisałam, że do dyspozycji mam tylko komórkę. Zdjęcia z lecznicy wychodzą koszmarne, markopolo00 też się dziś oberwało, że wstawił fotki w tym miejscu robione - w szpitaliku nie ma okna, jest paskudne, przyciemnione sztuczne światło, więc bez lampy błyskowej się nie da, a jak na nią koty reagują widać na dzisiejszych zdjęciach: skulone, nastroszone, z przymkniętymi oczkami. Mazurka wygląda na nich po prostu dramatycznie, gdybym jej nie widywała to pomyślałabym, że jest trzema łapami na tamtym świecie. Mam ją wywlekać na sesje z klatki do poczekalni pełnej szczekających psów, obcych zapachów i stresować? A może wynieść na zewnątrz, postawić na trawie przy obecnych temperaturach i zrobić fajne, bo wyraźne zdjęcia, w dobrym świetle, które oddają jej rzeczywisty wygląd? Bądźmy realistami!
Mam zdjęcia z wyjazdu do Wawy w komórze, mój tż obiecał mi je ściągnąć jutro, bo cały dzień nie było nas w domu. Wstawię je, ale jakość jest średnia, nie ukrywam. I pewnie znowu usłyszę, że coś jest nie halo Ale jest na forum sporo osób z Krakowa, Wieliczka nie jest daleko, można podjechać, pogadać z wetami, zobaczyć kotkę. Jedna z osób z forum tak zrobiła, potem zdecydowała się wpłacić kasę dla Mazurki. I to było super: pojechała, sprawdziła, stwierdziła, że warto. A nie dymiła na wątku nie mając bladego pojęcia co i jak :roll:

pixie65, zakładając, że liczba w nicku symbolizuje Twój rok urodzenia, jestem szczerze zdziwiona poziomem jaki reprezentujesz...
Z tego co Cię kojarzę, na wątku ostatnio zadałaś bodajże dwa pytania pytania, już po zdiagnozowaniu nowotwora i wizycie w Warszawie (chodziło o leki i rodzaj nowotworu-jeśli się mylę to przepraszam). Odpowiedziałam wg mojej wiedzy, dostarczonej mi przez wetów, bo ja wetem nie jestem. Może nie odpowiedziałam? A dziś ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakujesz ze swoim postem jak diabeł z pudełka, zarzucasz, żądasz, jątrzysz, prowokujesz i obrażasz. I nie tylko ja tak odebrałam ten post. A równocześnie na maksa kompromitujesz się nieznajomością podstawowych faktów, które tutaj są klepane wyraźnie i w kółko (jak choćby miejsce pobytu kota czy nasze plany co do jej dalszego życia), pytasz o rzeczy które parę postów wcześniej były tłumaczone :roll:

Rozumiem jednak, że jesteś lekarzem (doktorem czy nawet profesorem) weterynarii, bo Twój ton bezsprzecznie na to wskazuje, i z pewnością bzdetami które piszą maluczcy, swojego wybitnego umysłu nie zaśmiecasz. Wobec tego jakie wg Ciebie powinny zostać podjęte badania i leczenie w stosunku do tego zwierzęcia? Co zaniedbano, czego nie podano, jakich badań nie zrobiono? W jaki sposób poprowadziłabyś wszystko gdyby Mazurka trafiła do Twojej lecznicy? Teraz ja proszę o odpowiedzi, konkretne, rozpisane dzień po dniu, z dawkami dla dorosłego kota o wadze 3 kg. Chętnie się Twoją wiedzą podzielę z wszystkimi wetami po kolei, tymi którzy mieli do czynienia z Mazurką. I sądzę że osobie, która zna sposób na cudowne ozdrowienie, sam doktor Jagielski będzie chciał wyrazić słowa uznania (zresztą kimże on jest, pewnie mógłby Ci buty czyścić :roll: ).
Poprosimy również o Twoją analizę i interpretację wyników z IDEXX-a, weci się pewnie mylą i bzdury opowiadają, a ja za nimi powtarzam. I za to mogę przeprosić - że się nie znam, a powtarzam za osobami, które niby się znają na rzeczy, a dyplomy to pewnie kupili na bazarze...

I mam jeszcze jedno, podstawowe pytanie: gdzie byłaś ze swoją niesamowitą wiedzą, kiedy nieustannie zastanawialiśmy się tu wspólnie co jeszcze zrobić dla Mazurki?? Dlaczego nie podzieliłaś się nią po to, żeby oszczędzić kotu rzekomych cierpień?? Teraz łatwo Ci błyszczeć obrażając ludzi zaangażowanych w leczenie tego kota gdy wiadomo że w zasadzie nic się już nie da zrobić, a nie chciałaś tego osiągnąć wcześniej dzieląc się dobrą, skuteczną radą??

Na Twoje "mądrości" i zarzuty typu:
1. kot cały czas cierpiał (od samego początku dostawał różne leki, które ból eliminowały)
2. cud, że nie doszło do ogólnego zakażenia organizmu (owszem, cud, ale dotyczy on okresu ZANIM zaczęła dostawać silne antybiotyki, potem to żaden cud, tylko medycyna)
3. że można było właściwie zadbać o ranę (a co było niewłaściwego w jej oczyszczaniu, traktowaniu najróżniejszymi preparatami dobieranymi na podstawie licznych wymazów i posiewów oraz usuwaniu zmienionych nowotworowo tkanek?)
odpowiadać nie zamierzam, świadczą o tym, że nie zadałaś sobie najmniejszego trudu żeby uważnie prześledzić wątek, a w kwestiach medycyny jesteś wyznawcą teorii kompletnie nieznanych, stąd po raz kolejny prośba o podzielenie się swoją niesamowitą wiedzą, niedostępną większości wetów jakich spotkałam.

Rzucasz ogólnikami, czekamy na konkrety. Ja focha nie strzelam, dostałaś skany o które jakoś wcześniej nie prosiłaś, nie miałam dziś czasu żeby wdawać się w czcze dyskusje, zwierzęta były ważniejsze. Co jest nie halo? Że nie uleczyłam kota chorego na zaawansowaną postać złośliwego nowotwora? Że pojechałam z nią do stolicy? (pewnie, super impreza na Białobrzeskiej :roll:). Że wyłudziłam pieniądze na jej leczenie? Jeśli wpłacałaś na fundusz Mazurki, wyślij mi na pw swoje dane, odeślę te pieniądze, bo każdy ma prawo tego się domagać jeśli uznaje, że jego datki zostały z premedytacją zmarnowane. Ale trzeba wprost i uczciwie to napisać, a nie intrygować i obrażać Osoby, które - w przeciwieństwie do Ciebie - w sprawę ratowania tego kota poważnie się zaangażowały.

Zmarnowałam przez Ciebie spory kawałek wieczora, ale Mazurce tego nie będę wypominać. Wypomną jej to moje półdzikie tymczasy, które zamiast być socjalizowane, głaskane i czesane czekają, aż skończę w końcu klepać w klawiaturę...

Bardzo rzadko mi się to zdarza ale tym razem tak zrobię - zgłoszę Twój post Moderatorom.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Nie paź 17, 2010 8:37 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Hańka pisze:Wcale się nie dziwię, że Kinyi nerwy puściły. Mnie na jej miejscu już by ze trzy razy szlag trafił. I, tak!, za to, co robi należą jej się wyłącznie słowa podziwu i hymny dziękczynne. Czy to znaczy, że nie wolno stawiać w tym wątku pytań? Ależ wolno! Ale, na miły Bóg, może warto by najpierw doczytać i ten wątek i nieco o nowotworach się dowiedzieć (chociaż chyba każdy wie, że ta rana NIGDY się nie zagoi a przy raku się chudnie). Tu chodzi o ton - napastliwy, przemądrzały, inkwizytorski...Ot, taka czepliwość. A zarzuty typu POWINNO się było to czy tamto, taki lekarz jest lepszy, taka terapia właściwsza...wrrr, jakie to wredne, przecież tak ZAWSZE można powiedzieć. Zwłaszcza, gdy rokowanie jest niepomyślne.

Kinya, ludzi Ci życzliwych jest w tym wątku przeważająca większość.

Reszta po prostu usunęła się w cień, bo każda podpowiedź czy uwaga były od dawna wrogo przyjmowane, a ich intencje przeinaczane.
Ja swoją życzliwość, ciepłe myśli i :ok: :ok: kieruję do Mazurki, bo ona tu ważniejsza.
Kinya i jej fochy są mi całkowicie obojętne


Hańka i do Twojej wiadomości ... ja nie muszę doczytywać, bo czytam na bieżąco od samego początku.
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Nie paź 17, 2010 8:40 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Kinya pisze:
Amika6 pisze:
mavi pisze:Pixie! :evil: Skupmy się teraz na trzymaniu kciuków za Mazureczkę, co???
8O

Samymi kciukami nie pomożemy Mazurce, chociaż one też są ważne.
Natomiast podzielenie się wiedzą i doświadczeniami nie powinno być odbierane jako atak czy "kręcenie afery", bo ta wiedza może kiedyś pomóc uratować innego kota :!: .

A swoją drogą ciekawe kto i dlaczego nie ma odwagi pisać pod własnym nickiem :roll:


Że tak zapytam: co w tym lubelskim i okolicznym powietrzu jest takiego wrednego, że akurat stamtąd najbardziej beznadziejne, przemądrzałe, napastliwe posty przychodzą? Od samego początku na tym wątku tak było. Specyfika i kompleksy Polski B? Czarnobyl za blisko?

I ten też.


:?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Nie paź 17, 2010 9:07 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

(...)

E.

mavi

 
Posty: 2244
Od: Czw sie 26, 2010 18:45

Post » Nie paź 17, 2010 9:31 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

pixie65
przedstawię Ci mój ostatni dość paskudny przypadek .
mój Mruczuś zachorował o tak sobie nagle ropa zaczęła się lać
nosem następnie oczami i zaczęła wypływać uszami .
Żaden z antybiotyków nie pomaga zaczynają się tworzyć torbiele ropne
w pyszczku leci ropa z krwią a na dodatek szczeka zaczyna wypadać
z zawiasów kot z wagi prawie 4 kg spadł do niecałych 2 kg mimo środków
przeciwbólowych widać było że kot cierpi . Jakoś nie chciałem się poddać
mimo nagonki na mnie kot przez pół roku codziennie zażywał zabiegów
osuszania i wyciskania ropy i innych lamp laserów inhalacji itp.
Ropa która z niego wypływała zaczęła wyżerać futerko na pyszczku
wżery ropne i strupy były zewnętrzne i wewnętrzne
Cztery miesiące temu przeszedł operacje łepka wyskrobane i wyczyszczone zatoki
usunięte wszystkie zębów wycięta część kości szczękowej i zatokowych niestety zaczęły się psuć .
Niektórzy lekarze załamywali ręce i twierdzili że z powodu Mruczka i mnie zrezygnują
z praktyki weterynaryjnej . Ta choroba ma podwaliny raka
dziś kot wygląda tak i w chwili obecnej waży 3,50 kg
Obrazek Obrazek
Gdzieś na tym forum jest opisany Rudzik kot ze złamaną miednicą ,ale to nie było jego największym
problemem problem zaczął z głupią przepukliną okazało się że organizm kota nie przyjmuje
żadnego rodzaju nici . żeby kotu nie wypadały jelita założono siatkę i zostawiono otwarte rany
które się ślimaczyły a ja z dosłownie dziur o długości około 4 centymetrów i głębokości dwóch
centymetrów codziennie wyciągałem martwą tkankę i ropę czyściłem gnijące kawałki ciała
dziś kot ma własny domek i skacze po drapaku porusza się bezproblemowo .
Też twierdzono że jestem sadystą kot leży gubi jelita a ja się znęcam.
Przyznaję że również w niektórych przypadkach musiałem się poddać i ..wiadomo
pixie65 poczytaj na forum o cudownych ozdrowieniach daj szanse na życie
uśpić to najłatwiejsza część leczenia podjecie walki jaką Kinya toczy jest
odwagą i sporym poświeceniem podziwiajmy i bierzmy przykład

Każda chwila spędzona zwierzęcia z człowiekiem daje nadzieje i pomaga w ozdrowieniu
nawet w przypadkach beznadziejnych jest nadzieja a i chęć życia również wraca kotu .
Mazurka jest wyjątkowo pogodnym i przymilnym kotem w nowym domku na pewno dojdzie
do siebie może to się nie cofnie ale jest nadzieja że się wstrzyma .
Kinya tak trzymaj nie przejmuj się wrednymi językami do krytykowania mamy wielu
do pomocy garstka
:ok: :ok:
Obrazek
Obrazek Obrazek
MRUCZUŚ ,JULKA (*)

markopolo00

 
Posty: 1682
Od: Pt cze 27, 2008 19:02
Lokalizacja: kraków

Post » Nie paź 17, 2010 9:38 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Kinya, jesteś niegrzeczna i niesprawiedliwa 8O

Rozumiem, że w tym wątku należy tylko przyklaskiwać i wstawiać ikonki kciuków. Wszelkie porady czy doświadczenia osób ze swoimi kotami nie były przyjmowane, wszystko robiłyście według wskazań Waszych lekarzy. OK, oczywiście masz takie prawo, bo Ty zajmujesz się kotką ale nie pisz teraz, że ...cytuję "kiedy nieustannie zastanawialiśmy się tu wspólnie co jeszcze zrobić dla Mazurki?? ", bo ludzie radzili, dzielili się swoimi doświadczeniami i wiedzą, a Ty te rady odrzucałaś. Każda rada czy pytania były z Twojej strony odbierane jako forma zaczepki, "robienie zadymy". Uznawane były tylko te osoby, które Ci przyklaskiwały.
I nie dziw się, że ludzie pytają o badania czy leczenie, bo to ludzie wysyłają pieniążki na leczenie kotki i chyba mają prawo wiedzieć, jak jest leczona i zobaczyć zdjęcia kotki. Co byś zrobiła bez tej pomocy? Tymczasem Ty bardzo niegrzecznie opisujesz, dlaczego Mazurka na fotkach wygląda źle. Nie można było grzeczniej?
Obrazek

Adoptuj. Nie kupuj.

zuzia96

Avatar użytkownika
 
Posty: 9096
Od: Czw wrz 13, 2007 14:07
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Nie paź 17, 2010 9:45 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Trzymaj sie koteczko :1luvu: :1luvu: :1luvu:
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Terra50

 
Posty: 927
Od: Nie sty 31, 2010 18:18
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie paź 17, 2010 9:45 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

markopolo00 pisze:pixie65 poczytaj na forum o cudownych ozdrowieniach daj szanse na życie
uśpić to najłatwiejsza część leczenia
podjecie walki jaką Kinya toczy jest
odwagą i sporym poświeceniem podziwiajmy i bierzmy przykład


8O 8O 8O

Nie wiem, którą z moich wypowiedzi odebrałeś jako sugestię eutanazji...
Ale tak - gdyby Mazurka miała spędzić resztę swojego życia w tej zapyziałej klatce to tak.
JA rozważyłabym taką ewentualność ze względu na KOTA.
Skoro jednak ma dom - to nie widzę problemu.

Kinya pisze:Zdjęć jest faktycznie mało, ostatnie jakie wstawiłam jest z bodajże 6 października, ale już pisałam, że do dyspozycji mam tylko komórkę. Zdjęcia z lecznicy wychodzą koszmarne, markopolo00 też się dziś oberwało, że wstawił fotki w tym miejscu robione - w szpitaliku nie ma okna, jest paskudne, przyciemnione sztuczne światło, więc bez lampy błyskowej się nie da, a jak na nią koty reagują widać na dzisiejszych zdjęciach: skulone, nastroszone, z przymkniętymi oczkami. Mazurka wygląda na nich po prostu dramatycznie, gdybym jej nie widywała to pomyślałabym, że jest trzema łapami na tamtym świecie. Mam ją wywlekać na sesje z klatki do poczekalni pełnej szczekających psów, obcych zapachów i stresować? A może wynieść na zewnątrz, postawić na trawie przy obecnych temperaturach i zrobić fajne, bo wyraźne zdjęcia, w dobrym świetle, które oddają jej rzeczywisty wygląd? Bądźmy realistami!

Wbrew temu co piszesz nie oceniałam jakości zdjęć wstawionych przez markopolo00. Ucieszyłabym się, że w ogóle są gdyby nie przygnębiające wrażenie jakie na mnie zrobiły.
Że jednak można zrobić porządne zdjęcia w lecznicy mogliśmy przekonać się w okolicach 9 września:
Kinya pisze:Zobaczcie jak ładnie dzisiaj zajadała
Obrazek

Obrazek

Wtedy "się dało", teraz już nie?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Nie paź 17, 2010 9:48 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

markopolo00 pisze:pixie65 przedstawię Ci mój ostatni dość paskudny przypadek .
mój Mruczuś zachorował o tak sobie nagle ropa zaczęła się lać
nosem następnie oczami i zaczęła wypływać uszami .
Żaden z antybiotyków nie pomaga zaczynają się tworzyć torbiele ropne
w pyszczku leci ropa z krwią a na dodatek szczeka zaczyna wypadać
z zawiasów kot z wagi prawie 4 kg spadł do niecałych 2 kg mimo środków
przeciwbólowych widać było że kot cierpi . Jakoś nie chciałem się poddać
mimo nagonki na mnie kot przez pół roku codziennie zażywał zabiegów
osuszania i wyciskania ropy i innych lamp laserów inhalacji
itp.
Ropa która z niego wypływała zaczęła wyżerać futerko na pyszczku
wżery ropne i strupy były zewnętrzne i wewnętrzne
Cztery miesiące temu przeszedł operacje łepka wyskrobane i wyczyszczone zatoki
usunięte wszystkie zębów wycięta część kości szczękowej i zatokowych niestety zaczęły się psuć .
Niektórzy lekarze załamywali ręce i twierdzili że z powodu Mruczka i mnie zrezygnują
z praktyki weterynaryjnej . Ta choroba ma podwaliny raka
dziś kot wygląda tak i w chwili obecnej waży 3,50 kg
Obrazek Obrazek
Gdzieś na tym forum jest opisany Rudzik kot ze złamaną miednicą ,ale to nie było jego największym
problemem problem zaczął z głupią przepukliną okazało się że organizm kota nie przyjmuje
żadnego rodzaju nici . żeby kotu nie wypadały jelita założono siatkę i zostawiono otwarte rany
które się ślimaczyły a ja z dosłownie dziur o długości około 4 centymetrów i głębokości dwóch
centymetrów codziennie wyciągałem martwą tkankę i ropę czyściłem gnijące kawałki ciała

dziś kot ma własny domek i skacze po drapaku porusza się bezproblemowo .
Też twierdzono że jestem sadystą kot leży gubi jelita a ja się znęcam.
Przyznaję że również w niektórych przypadkach musiałem się poddać i ..wiadomo
pixie65 poczytaj na forum o cudownych ozdrowieniach daj szanse na życie
uśpić to najłatwiejsza część leczenia podjecie walki jaką Kinya toczy jest
odwagą i sporym poświeceniem podziwiajmy i bierzmy przykład

Każda chwila spędzona zwierzęcia z człowiekiem daje nadzieje i pomaga w ozdrowieniu
nawet w przypadkach beznadziejnych jest nadzieja a i chęć życia również wraca kotu .
Mazurka jest wyjątkowo pogodnym i przymilnym kotem w nowym domku na pewno dojdzie
do siebie może to się nie cofnie ale jest nadzieja że się wstrzyma .
Kinya tak trzymaj nie przejmuj się wrednymi językami do krytykowania mamy wielu
do pomocy garstka
:ok: :ok:


markopolo00
w kontekście tego co podkreśliłam namawiam do przeczytania 33 str.
zrozumiesz czemu pisałam, że stracono to co uzyskano w pierwszej lecznicy

I przy okazji uwaga: nie zauważyłam by Pixie65 namawiała do eutanazji
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Nie paź 17, 2010 9:56 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Powiem tak, malo pisze tu na watkach. Mam sama w bardzo ciezkim stanie kociki na tymczasie. Z doswiadczenia wiem ze osoby o malej wiedzy pisza, atakuja i wiele wymagaja, bron boze nikigo nie mam tu na mysli, zreszta nie wgryzalam sie w ten problem watkowy. Wiem ze jest Mazurka i trzeba ja kochac. Co do opieki wierze ze osoby ktore wziely za nia odpowiedzialnosc robia to najlepiej, poniewaz nie ma innej opcji. To sa czesto trudne sprawy, bardzo trudne. BARDZO TRUDNE. Kazdy z nas wie ze czesto gesto nasze zycie to ciagla opieka i to nie taka ze poglaskam, to jest walak z brudem, ranami z wetami itp aby Pela albo Szyszka albo jakis inny mial to co powinnien. I tu 2 plus 2 nie jest 4.
Trzeba tez pamietac ze Mazurka to kotek ktory chce sie przytulic, mimo choroby chce normalnie zyc.
Wiem ze puszczaja wam nerwy ponewaz to jest straszna choroba ale pamietajcie ze Mazurka to kocik, to istotka.
Obrazek Obrazek

ptok

 
Posty: 330
Od: Nie paź 21, 2007 19:20
Lokalizacja: Tarnowskie Gory

Post » Nie paź 17, 2010 10:09 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

markopolo00 pisze:pixie65
przedstawię Ci mój ostatni dość paskudny przypadek .
mój Mruczuś zachorował o tak sobie nagle ropa zaczęła się lać
nosem następnie oczami i zaczęła wypływać uszami

Markopolo00 - faktycznie, trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby ropa zaczęła się lać nagle.
markopolo00 pisze:Gdzieś na tym forum jest opisany Rudzik kot ze złamaną miednicą ,ale to nie było jego największym
problemem problem zaczął z głupią przepukliną okazało się że organizm kota nie przyjmuje
żadnego rodzaju nici . żeby kotu nie wypadały jelita założono siatkę i zostawiono otwarte rany
które się ślimaczyły a ja z dosłownie dziur o długości około 4 centymetrów i głębokości dwóch
centymetrów codziennie wyciągałem martwą tkankę i ropę czyściłem gnijące kawałki ciała

No właśnie - i nikt Ci wtedy nie powiedział, że są rozmaite środki w tym - specjalne opatrunki, które "samodzielnie" oczyszczają ranę z martwych tkanek, utrzymują jej właściwą wilgotność i przyspieszają gojenie?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Nie paź 17, 2010 10:48 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Tak się zastanawiam - skąd się bierze napastliwy ton "doradców"? I nie mam tu na myśli osób, które zatroskane o kotkę życzliwie sugerowały zastosowanie takiego czy innego środka. Nie, chodzi mi o tych wymagających, nalegających, rozliczających. Chyba się niektórym asertywnośc z agresją myli...
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42283
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Nie paź 17, 2010 10:51 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Proponuję zignorować posty tych o których pisze Hańka,
bo inaczej umknie nam Mazurka w tym wszystkim.
Zamieszanie nie jest jej potrzebne,
należy się skupić na jej dalszym leczeniu i tyle.
Filuś ['] - moje Serce..
Obrazek

dolabra

 
Posty: 3635
Od: Pt wrz 04, 2009 20:13

Post » Nie paź 17, 2010 10:56 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Sama też zamierzam się wstrzymać przed okazywaniem wnerwa, bo nie o nasze reakcje wszak tu chodzi. Mam nadzieje, że się Kinya nie zniechęci i będzie nadal pisac o tym , co słychac u dzielnej koteczki.
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42283
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Nie paź 17, 2010 11:10 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

zuzia96 pisze:Kinya, jesteś niegrzeczna i niesprawiedliwa 8O

Rozumiem, że w tym wątku należy tylko przyklaskiwać i wstawiać ikonki kciuków. Wszelkie porady czy doświadczenia osób ze swoimi kotami nie były przyjmowane, wszystko robiłyście według wskazań Waszych lekarzy. OK, oczywiście masz takie prawo, bo Ty zajmujesz się kotką ale nie pisz teraz, że ...cytuję "kiedy nieustannie zastanawialiśmy się tu wspólnie co jeszcze zrobić dla Mazurki?? ", bo ludzie radzili, dzielili się swoimi doświadczeniami i wiedzą, a Ty te rady odrzucałaś. Każda rada czy pytania były z Twojej strony odbierane jako forma zaczepki, "robienie zadymy". Uznawane były tylko te osoby, które Ci przyklaskiwały.
I nie dziw się, że ludzie pytają o badania czy leczenie, bo to ludzie wysyłają pieniążki na leczenie kotki i chyba mają prawo wiedzieć, jak jest leczona i zobaczyć zdjęcia kotki. Co byś zrobiła bez tej pomocy? Tymczasem Ty bardzo niegrzecznie opisujesz, dlaczego Mazurka na fotkach wygląda źle. Nie można było grzeczniej?


Miałam się nie wtrącać, ale naprawdę ciężko jest to wszystko czytać ze względnym spokojem.
Chciałam powiedzieć, że zdarzyło mi się prosić o radę i podzielenie się doświadczeniem użytkowników forum, ale nigdy nie podjęłam się wprowadzania tych rad na własną rękę, bez konsultacji z lekarzem. Rozmawiałam z nim, mówiłam co tu przeczytałam, ale zawsze wprowadzałam leczenie, które zalecił lekarz. Wybaczcie, pomimo całej swojej wiedzy i doświadczenia, nie jesteście lekarzami, a każdy przypadek jest inny. Można brać pod uwagę, próbować wprowadzać niektóre rady ale tylko i wyłącznie pod opieką lekarza. Nie każdy pomysł można zrealizować. Tak więc, zuziu, jeżeli Ty leczysz swoje koty wg forumowych zaleceń, to super, jeżeli taki jest Twój wybór. Ja jednak wolę leczyć pod kontrolą lekarską i uważam, że Kinya rozsądnie podejmowała decyzję lecząc Mazurkę wg właśnie zaleceń lekarskich. Mazurka była konsultowana z dobrymi lekarzami, nie z jednym.
Kinya nie odrzucała rad, nie zauważyłam, by jakąkolwiek odrzuciła. Przeciwnie - wszystkie Wasze rady konsultowała z lekarzami i podejmowała leczenie, jakie oni zalecili. Niektóre rady wykorzystane były w mniejszym lub większym stopniu, inne nie zostały wykorzystane wcale, ale żadne nie były odrzucone bez konsultacji z lekarzem.
Kinya nie dziwi się, że ludzie pytają o badania i leczenie. Odpowiada na pytania. A że może zdjęć mało? Widzę, że niektórzy mogą pojechać do lecznicy, niech wezmą aparat i robią zdjęcia. Nawet codziennie.
Jeszcze jedna uwaga: dawanie rad też wymaga wyczucia i taktu. Nie można dawać rad w sposób pretensjonalny, wszechwiedzący i poddający w wątpliwość dobrą wolę leczącego, który konsultuje przypadek z różnymi lekarzami i leczy wg ich zaleceń.
Śledzę wątek Mazurki od początku i mogę tylko pochylić głowę przed osobami, które tyle zrobiły dla tej koteczki. Dziękuję Wam.

Sihaja

Avatar użytkownika
 
Posty: 20593
Od: Pon sty 03, 2005 22:17
Lokalizacja: Warmia, Dolny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość