Nasza Kochana wiejska kotka Mazurka - za TM [*]

Rozmowy o chorobach onkologicznych u kotów
Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Sob paź 16, 2010 15:50 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Pixie! :evil: Skupmy się teraz na trzymaniu kciuków za Mazureczkę, co???

mavi

 
Posty: 2244
Od: Czw sie 26, 2010 18:45

Post » Sob paź 16, 2010 16:32 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

mavi pisze:Pixie! :evil: Skupmy się teraz na trzymaniu kciuków za Mazureczkę, co???
8O

Samymi kciukami nie pomożemy Mazurce, chociaż one też są ważne.
Natomiast podzielenie się wiedzą i doświadczeniami nie powinno być odbierane jako atak czy "kręcenie afery", bo ta wiedza może kiedyś pomóc uratować innego kota :!: .

A swoją drogą ciekawe kto i dlaczego nie ma odwagi pisać pod własnym nickiem :roll:
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Sob paź 16, 2010 16:46 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

To zdjęcia z 11 sierpnia:

Jagoda* pisze:Mazurka...

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dzisiejsze:

markopolo00 pisze:Obrazek
Obrazek
Byłem dziś w lecznicy nie mogłem nie odwiedzić Mazurki
kotunia bardzo pogodna pragnie bliskości człowieka
pani doktor pozwoliła mi pogłaskać i chwile posiedzieć z kotunią
czuje się dobrze nie widać żadnych objawów choroby oprócz rany gojącej się
leżała cichutko w kąciku na mój widok wyszła i zaczęła się tulić

Rozpacz żeby tak pogodny kot tyle cierpiał :cry:


Tak, dla mnie też jest to rozpaczliwy obraz.
Nie chcę podważać kompetencji wieliczkowych wetów ale czy jest między nimi onkolog?
Czy zamiast wlec kotkę do Warszawy nie było prościej pojechać do Myślenic, do lecznicy Therios?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Sob paź 16, 2010 17:06 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

ja też zapytam dlaczego Warszawa a nie dobre Myślenice - pytam bo nie wiem, nie leczyłam kociastych ani w jednej ani w drugiej ale o Myślenicach wiadomo, że bodaj najlepsze w Polsce tzn. weci najlepsi, no może jedni z najlepszych. Przecież taka wyprawa była dla malutkiej bardzo męcząca. A na zdjęciach widać, że jest gorzej niestety :cry:
Obrazek

"Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu."
Ernest Hemingway

ewan

Avatar użytkownika
 
Posty: 5825
Od: Nie cze 21, 2009 19:19
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 16, 2010 17:19 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Dziewczyny, ale przecież przy nowotworze złośliwym nie może być LEPIEJ...
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42283
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Sob paź 16, 2010 17:23 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

pixie65 pisze:To zdjęcia z 11 sierpnia:

Jagoda* pisze:Mazurka...

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dzisiejsze:

markopolo00 pisze:Obrazek
Obrazek
Byłem dziś w lecznicy nie mogłem nie odwiedzić Mazurki
kotunia bardzo pogodna pragnie bliskości człowieka
pani doktor pozwoliła mi pogłaskać i chwile posiedzieć z kotunią
czuje się dobrze nie widać żadnych objawów choroby oprócz rany gojącej się
leżała cichutko w kąciku na mój widok wyszła i zaczęła się tulić

Rozpacz żeby tak pogodny kot tyle cierpiał :cry:


Tak, dla mnie też jest to rozpaczliwy obraz.
Nie chcę podważać kompetencji wieliczkowych wetów ale czy jest między nimi onkolog?
Czy zamiast wlec kotkę do Warszawy nie było prościej pojechać do Myślenic, do lecznicy Therios?

Nie byłem w stanie zrobić lepszych zdjęć
ponieważ kotunia wyszła mi na kolana i zaczęła budź
łepkiem aż mi okulary spadły. Głaskanie i dotykanie nie sprawiało jej żadnego bólu
a drapałem ją za uchem pod szyjką i dotykałem w okolicy ranki
kotka się nadstawiała i sama uderzała łepkiem o rękę
rana jest zasuszona czysta bez żadnych wycieków ropnych
może to wygląda strasznie na zdjęciach ale w rzeczywistości znacznie lepiej
tak wiec trzymamy kciuki i życzymy dobrego domku
Obrazek
Obrazek Obrazek
MRUCZUŚ ,JULKA (*)

markopolo00

 
Posty: 1682
Od: Pt cze 27, 2008 19:02
Lokalizacja: kraków

Post » Sob paź 16, 2010 17:29 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

No to kamień spadł z serca, miejmy nadzieję, że nie cierpi. :ok: za Mazurkę
Obrazek

"Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu."
Ernest Hemingway

ewan

Avatar użytkownika
 
Posty: 5825
Od: Nie cze 21, 2009 19:19
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 16, 2010 17:32 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

markopolo00 pisze:Nie byłem w stanie zrobić lepszych zdjęć
ponieważ kotunia wyszła mi na kolana i zaczęła budź
łepkiem aż mi okulary spadły. Głaskanie i dotykanie nie sprawiało jej żadnego bólu
a drapałem ją za uchem pod szyjką i dotykałem w okolicy ranki
kotka się nadstawiała i sama uderzała łepkiem o rękę
rana jest zasuszona czysta bez żadnych wycieków ropnych
może to wygląda strasznie na zdjęciach ale w rzeczywistości znacznie lepiej
tak wiec trzymamy kciuki i życzymy dobrego domku

Czyli - rozumiem, że Mazurka nie spędzi reszty swoich dni w tej klatce?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Sob paź 16, 2010 17:51 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - jutro konsultacja w Warszawie

Kinya pisze:
Oczywiście nie możemy dalej trzymać jej w lecznicowej klatce, bo to byłoby znęcaniem się (chociaż wczoraj tak ochoczo do niej wskakiwała, jakby przez te dwa dni tylko na to czekała). Chcemy ją zawieźć do domu, który na nią czeka, jednak znając wyjątkową sytuację polhof (nie mogę tu więcej napisać, ale wypadki przecież chodzą po ludziach) wiem, że potrzebne będzie choćby częściowe wsparcie dalszej kuracji.

Wiem, że dla wielu to szaleństwo, już od dawna spotykalam opinie, że Mazurkę trzeba uśpić, bo przecież na pewno jej nie pomożemy, a jest tyle innych kotów w potrzebie... Rozumiem takie podejście, ale dla mnie głównym argumentem przeciwko podejmowaniu decyzji o eutanazji jest to, że ona naprawdę bardzo chce żyć.

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 16, 2010 18:05 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Rana goi faktycznie sie bardzo długo.. Choć jak patrzę na nowe zdjecia to nie wiem czy słowo "goi" jest właściwym określeniem.. Wygląda (przynajmniej na zdjęciach) na dużo gorszy stan niż wcześniej...
A może faktycznie spróbować z innymi wetami...

tamiss

 
Posty: 6179
Od: Śro lut 10, 2010 17:08

Post » Sob paź 16, 2010 18:28 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

no właśnie, może spróbować?? rana wygląda zasuszona, ale kicia znacznie schudła i wygląda bardzo zbiedzona, szok, nie do poznania...
ObrazekObrazek
Obrazek

Kocia Lady

 
Posty: 8143
Od: Wto sie 18, 2009 22:11
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob paź 16, 2010 18:47 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

patrząc na zdjęcia i porównując rany z sierpnia i teraz..
widać że się ten "nowotwór" powiększa, porównując nosek to widać że w sierpniu był jeszcze "cały",
teraz już zaatakował nosek.
Wiele osób poświęciło czas i serce żeby Mazurkę ratować, chylę czoło i bardzo Was za to podziwiam..
Wiem że przywiązanie do Mazurki jest wielkie i wszyscy chcemy dla niej jak najlepiej...
Uważam że najważniejsze jest to żeby była pewność że ona nie cierpi, że ją to nie boli..
Decyzję o eutanazji jest bardzo trudno podjąć, nigdy nie musiałam o tym decydować... nie wiem jak bym postąpiła, ale zawsze trzeba mieć na uwadze komfort zwierzaka, nie swoje przywiązanie do niego.
Życzę Mazurce jak najdłuższych dni życia, bez cierpienia i proszę wszystkich o zadbanie o ten komfort życia bez bólu...
Filuś ['] - moje Serce..
Obrazek

dolabra

 
Posty: 3635
Od: Pt wrz 04, 2009 20:13

Post » Sob paź 16, 2010 21:41 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Ale jakie w ogóle są rokowania?!
Czy jest znikoma szansa, że rana się będzie goić?
Rana na nowych zdjęciach wygląda moim zdaniem jak ogromny strup. Nie jest już taka wilgotna chyba... Czyli chyba jest lepiej...

Aj smutno:( Tak bardzo liczyłam na to, że będzie jeszcze z nią dobrze...
Obrazek Obrazek

agni3szka1

 
Posty: 90
Od: Nie wrz 26, 2010 15:16
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob paź 16, 2010 23:31 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

Wróciłam właśnie i mogę w końcu zamiast zjeść wczorajszy obiad poświęcić chwilę, żeby napisać coś więcej (sorry, nie wszyscy w weekendy kwitną w domu przed kompem żeby odpowiadać na absurdalne zarzuty osób, którym widać za bardzo w wolny dzień się nudzi i szukają zaczepki :roll: ).
Po pierwsze: kto i kiedy pisał żeby wstawiać jakiekolwiek wyniki badań? Ja ich przecież nawet nie miałam w rękach, w lecznicy tłumaczono mi wszystko na miejscu. To czego się dowiedziałam przekazałam od razu tutaj, nic nie było do ukrycia przecież. Podobnie z resztą dokumentacji - nie trzymam jej w domu, nie wożę ze sobą w samochodzie, wszystko cały czas jest przy kocie, czyli w lecznicy gdzie Mazurka przebywa. Kiedyś poprosiłam tylko o zdjęcie rentgenowskie główki żeby zrobić skan dla profesorów z Wrocławia i przy okazji, wykorzystując że go mam, od razu wstawiłam tutaj.
Jeśli słyszę, że wyniki morfologii czy biochemii są ok, to piszę że tak jest, nikt dotąd nie żądał konkretnych danych, więc nie domagałam się od lecznicy ich udostępnienia. Jeśli przeoczyłam tego typu posta, trzeba było mnie nękać na pw, wyciągnęłabym je i przekazała zainteresowanej osobie.
Więc o co tak naprawdę chodzi?? Gdzie, kiedy i komu dokładnie nie odpowiedziałam na jakieś zapytanie, prośbę, a napisałam żeby się bujał, bo odpowiedzi nie dostanie?

Zdjęć jest faktycznie mało, ostatnie jakie wstawiłam jest z bodajże 6 października, ale już pisałam, że do dyspozycji mam tylko komórkę. Zdjęcia z lecznicy wychodzą koszmarne, markopolo00 też się dziś oberwało, że wstawił fotki w tym miejscu robione - w szpitaliku nie ma okna, jest paskudne, przyciemnione sztuczne światło, więc bez lampy błyskowej się nie da, a jak na nią koty reagują widać na dzisiejszych zdjęciach: skulone, nastroszone, z przymkniętymi oczkami. Mazurka wygląda na nich po prostu dramatycznie, gdybym jej nie widywała to pomyślałabym, że jest trzema łapami na tamtym świecie. Mam ją wywlekać na sesje z klatki do poczekalni pełnej szczekających psów, obcych zapachów i stresować? A może wynieść na zewnątrz, postawić na trawie przy obecnych temperaturach i zrobić fajne, bo wyraźne zdjęcia, w dobrym świetle, które oddają jej rzeczywisty wygląd? Bądźmy realistami!
Mam zdjęcia z wyjazdu do Wawy w komórze, mój tż obiecał mi je ściągnąć jutro, bo cały dzień nie było nas w domu. Wstawię je, ale jakość jest średnia, nie ukrywam. I pewnie znowu usłyszę, że coś jest nie halo Ale jest na forum sporo osób z Krakowa, Wieliczka nie jest daleko, można podjechać, pogadać z wetami, zobaczyć kotkę. Jedna z osób z forum tak zrobiła, potem zdecydowała się wpłacić kasę dla Mazurki. I to było super: pojechała, sprawdziła, stwierdziła, że warto. A nie dymiła na wątku nie mając bladego pojęcia co i jak :roll:

(...) Z tego co Cię kojarzę, na wątku ostatnio zadałaś bodajże dwa pytania pytania, już po zdiagnozowaniu nowotwora i wizycie w Warszawie (chodziło o leki i rodzaj nowotworu-jeśli się mylę to przepraszam). Odpowiedziałam wg mojej wiedzy, dostarczonej mi przez wetów, bo ja wetem nie jestem. Może nie odpowiedziałam? A dziś ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakujesz ze swoim postem jak diabeł z pudełka, zarzucasz, żądasz, jątrzysz, prowokujesz i obrażasz. I nie tylko ja tak odebrałam ten post. A równocześnie na maksa kompromitujesz się nieznajomością podstawowych faktów, które tutaj są klepane wyraźnie i w kółko (jak choćby miejsce pobytu kota czy nasze plany co do jej dalszego życia), pytasz o rzeczy które parę postów wcześniej były tłumaczone :roll:

Rozumiem jednak, że jesteś lekarzem (doktorem czy nawet profesorem) weterynarii, bo Twój ton bezsprzecznie na to wskazuje, i z pewnością bzdetami które piszą maluczcy, swojego wybitnego umysłu nie zaśmiecasz. Wobec tego jakie wg Ciebie powinny zostać podjęte badania i leczenie w stosunku do tego zwierzęcia? Co zaniedbano, czego nie podano, jakich badań nie zrobiono? W jaki sposób poprowadziłabyś wszystko gdyby Mazurka trafiła do Twojej lecznicy? Teraz ja proszę o odpowiedzi, konkretne, rozpisane dzień po dniu, z dawkami dla dorosłego kota o wadze 3 kg. Chętnie się Twoją wiedzą podzielę z wszystkimi wetami po kolei, tymi którzy mieli do czynienia z Mazurką. I sądzę że osobie, która zna sposób na cudowne ozdrowienie, sam doktor Jagielski będzie chciał wyrazić słowa uznania (zresztą kimże on jest, pewnie mógłby Ci buty czyścić :roll: ).
Poprosimy również o Twoją analizę i interpretację wyników z IDEXX-a, weci się pewnie mylą i bzdury opowiadają, a ja za nimi powtarzam. I za to mogę przeprosić - że się nie znam, a powtarzam za osobami, które niby się znają na rzeczy, a dyplomy to pewnie kupili na bazarze...

I mam jeszcze jedno, podstawowe pytanie: gdzie byłaś ze swoją niesamowitą wiedzą, kiedy nieustannie zastanawialiśmy się tu wspólnie co jeszcze zrobić dla Mazurki?? Dlaczego nie podzieliłaś się nią po to, żeby oszczędzić kotu rzekomych cierpień?? Teraz łatwo Ci błyszczeć obrażając ludzi zaangażowanych w leczenie tego kota gdy wiadomo że w zasadzie nic się już nie da zrobić, a nie chciałaś tego osiągnąć wcześniej dzieląc się dobrą, skuteczną radą??

Na Twoje "mądrości" i zarzuty typu:
1. kot cały czas cierpiał (od samego początku dostawał różne leki, które ból eliminowały)
2. cud, że nie doszło do ogólnego zakażenia organizmu (owszem, cud, ale dotyczy on okresu ZANIM zaczęła dostawać silne antybiotyki, potem to żaden cud, tylko medycyna)
3. że można było właściwie zadbać o ranę (a co było niewłaściwego w jej oczyszczaniu, traktowaniu najróżniejszymi preparatami dobieranymi na podstawie licznych wymazów i posiewów oraz usuwaniu zmienionych nowotworowo tkanek?)
odpowiadać nie zamierzam, świadczą o tym, że nie zadałaś sobie najmniejszego trudu żeby uważnie prześledzić wątek, a w kwestiach medycyny jesteś wyznawcą teorii kompletnie nieznanych, stąd po raz kolejny prośba o podzielenie się swoją niesamowitą wiedzą, niedostępną większości wetów jakich spotkałam.

Rzucasz ogólnikami, czekamy na konkrety. Ja focha nie strzelam, dostałaś skany o które jakoś wcześniej nie prosiłaś, nie miałam dziś czasu żeby wdawać się w czcze dyskusje, zwierzęta były ważniejsze. Co jest nie halo? Że nie uleczyłam kota chorego na zaawansowaną postać złośliwego nowotwora? Że pojechałam z nią do stolicy? (pewnie, super impreza na Białobrzeskiej :roll:). Że wyłudziłam pieniądze na jej leczenie? Jeśli wpłacałaś na fundusz Mazurki, wyślij mi na pw swoje dane, odeślę te pieniądze, bo każdy ma prawo tego się domagać jeśli uznaje, że jego datki zostały z premedytacją zmarnowane. Ale trzeba wprost i uczciwie to napisać, a nie intrygować i obrażać Osoby, które - w przeciwieństwie do Ciebie - w sprawę ratowania tego kota poważnie się zaangażowały.

Zmarnowałam przez Ciebie spory kawałek wieczora, ale Mazurce tego nie będę wypominać. Wypomną jej to moje półdzikie tymczasy, które zamiast być socjalizowane, głaskane i czesane czekają, aż skończę w końcu klepać w klawiaturę...

E.
Obrazek Obrazek

Kinya

 
Posty: 2681
Od: Śro mar 19, 2008 13:08
Lokalizacja: Kraków/Wieliczka

Post » Sob paź 16, 2010 23:33 Re: Zmasakrowana kotka Mazurka - już po konsultacji w Warszawie

ewan pisze:ja też zapytam dlaczego Warszawa a nie dobre Myślenice - pytam bo nie wiem, nie leczyłam kociastych ani w jednej ani w drugiej ale o Myślenicach wiadomo, że bodaj najlepsze w Polsce tzn. weci najlepsi, no może jedni z najlepszych. Przecież taka wyprawa była dla malutkiej bardzo męcząca. A na zdjęciach widać, że jest gorzej niestety :cry:


A kto i kiedy podrzucił taki pomysł??
Obrazek Obrazek

Kinya

 
Posty: 2681
Od: Śro mar 19, 2008 13:08
Lokalizacja: Kraków/Wieliczka

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość