taizu pisze: Nie chodziło mi o drapanie teraz, tylko o ta pierwszą ranę, na Mazurach. Teraz dostaje środki przeciwbólowe, ale moze to nie było wygryzienie przez zwierzę, tylko sama sobie wydarła to, co bolalo. Bo trochę dziwne, że miała dwie rany i nowotwór zaczął się robić w obu naraz..
9 sierpnia Jagoda* pisze:Koteczka dostała leki, p. zapalny i silny anybiotyk, chirurg oczyścił, na ile było mozliwe, ranę, z której sączy się ropa. Trzeba poczekać, aż zadziałają leki.
Ma niepokojąco twardy i duzy brzuszek, dzisiaj nie wypróżniała się, może to jest powód. Jeśli do jutra nie załatwi się, zrobią USG. Na oczko widzi.
10 sierpnia Jagoda* pisze:Rany kotki ładnie sie goją, widac, że dobrze reaguje na leki. Leczenie będzie bardzo długie, trzeba uzbroić się w cierpliwość.
pixie65 pisze:taizu pisze: Nie chodziło mi o drapanie teraz, tylko o ta pierwszą ranę, na Mazurach. Teraz dostaje środki przeciwbólowe, ale moze to nie było wygryzienie przez zwierzę, tylko sama sobie wydarła to, co bolalo. Bo trochę dziwne, że miała dwie rany i nowotwór zaczął się robić w obu naraz..
Faktycznie dziwne. Zwłaszcza, że jeszcze na Mazurach rana goiła się dobrze.9 sierpnia Jagoda* pisze:Koteczka dostała leki, p. zapalny i silny anybiotyk, chirurg oczyścił, na ile było mozliwe, ranę, z której sączy się ropa. Trzeba poczekać, aż zadziałają leki.
Ma niepokojąco twardy i duzy brzuszek, dzisiaj nie wypróżniała się, może to jest powód. Jeśli do jutra nie załatwi się, zrobią USG. Na oczko widzi.10 sierpnia Jagoda* pisze:Rany kotki ładnie sie goją, widac, że dobrze reaguje na leki. Leczenie będzie bardzo długie, trzeba uzbroić się w cierpliwość.
W związku z tym ja mam pytanie gdzie obecnie Mazurka przebywa?
To znaczy pod czyją konkretnie opieką (że Fundacji Elpis to wiem)?
I proszę nie zrozumieć mnie źle ale po przeczytaniu całej historii jestem w głębokim szoku, ile ta Kicia się nacierpiała.
I nie potrafię sobie wytłumaczyć jak to się stało, że przez tyle czasu, tylu weterynarzy, którzy leczyli i konsultowali Mazurkę nie potrafiło sobie poradzić z taką raną. I uważam za skandaliczny fakt doprowadzenia do tego, że Mazurka ma zmiany w kościach spowodowane (jak sądzę) ropowicą.
Naprawdę uważam, że mimo specyficznego umiejscowienia i rozległości obrażeń, dysponując współczesnymi środkami - w tym specjalistycznymi opatrunkami - można i należało sobie poradzić.
Tymczasem, po dwóch miesiącach okazuje się, że kotka ma... nowotwór.
Powiem szczerze, że dla mnie to cud, że ona w ogóle jeszcze żyje, że nie doszło "w międzyczasie" do ogólnego zakażenia organizmu, tak długo czytałam o sączącej się z rany ropie.
Dlatego teraz chciałabym poznać dokładnie plan dalszego postępowania z tą biedną kotką. Z rozpoznaniem i zaleceniami dr Jagielskiego, z wykazem leków, ze wskazaniem kto konkretnie teraz będzie się Mazurką zajmował.
I proszę o wykonanie przynajmniej jednego, przyzwoitego zdjęcia pysia Mazurki. Żeby nie stresować wrażliwszych osób - może być zamieszczone w postaci linka.
i ciepłe myśli dla kicitaizu pisze:Tak myślę, że jeśli to nowotwór, to przebieg jest zrozumialy - rakowaciejaca rana nie chce się goić, leki ograniczają tylko zakażenia towarzyszące, stan się stopniowo pogarsza, dochodzi do ropowicy.




markopolo00 pisze:
Byłem dziś w lecznicy nie mogłem nie odwiedzić Mazurki
kotunia bardzo pogodna pragnie bliskości człowieka
pani doktor pozwoliła mi pogłaskać i chwile posiedzieć z kotunią
czuje się dobrze nie widać żadnych objawów choroby oprócz rany gojącej się
leżała cichutko w kąciku na mój widok wyszła i zaczęła się tulić
Rozpacz żeby tak pogodny kot tyle cierpiał

Kinya pisze:Na początek, odnosząc się do postawionych to zarzutów, proponuję zapoznać się z wynikami badań, które nadesłał IDEXX.
(...)
Resztę informacji wstawię później, w tej chwili nie mam po prostu teraz czasu (wpadłam do domu na moment, nawet nie po to żeby zjeść obiad, a do kompa siadłam po telefonie z informacją, że ktoś znowu kręci aferę na wątku) bo poza Mazurką którą dzisiaj jak zwykle odwiedziłam (w lecznicy w Wieliczce, gdzie przebywa od paru tygodni co wyraźnie widniało przez cały ten czas w tytule wątku) mam m.in. na głowie dwa mioty kociąt ratowanych dziś na działkach i dwa psy, po które muszę jechać do Olkusza (ok. 100 km). Sobota to jedyny dzień kiedy mogę też objechać kilka innych miejsc, gdzie zwierzaki oczekują na dokarmianie i inną pomoc, więc wybaczcie ze nie będę w tej chwili go traciła na klepanie w klawiaturę, dzień jest teraz krótki, więc bardzo się spieszę.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość