Strona 1 z 39

Bestia - [`]

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 7:58
przez Malati
Witajcie,

siedzę i płaczę po Qua. Jak pisałam w naszym wątku tęsknie za Nim mocno, bardzo mocno. Nie wyobrażałam sobie, że kot może być tak fajny i gdybym nie poznała Pana Bezy nie uwierzyłabym. Nikt ani nic Go nie zastąpi, On zawsze będzie Quazim, jednak to wbrew moim obawom jego strata nie zamknęła mojego serca na głucho. Zrozumiałam, że nikt Go nie zastąpi, że mały kochany, delikatny kotek zawsze będzie jeden, jedyny i niepowtarzalnym, a w moim sercu jest miejsce tylko dla niego, którego nikt nie zajmie.

W sobotę poszłyśmy z mamma mią do kiosku po gazetę. Mama już wcześniej mówiła coś o jakimś kocia co tam już dwa lata mieszka, kot bez zębów taki biedny staruszek. Poszłam i oniemiałam. Mama widziała Matuzalema, ja Bestią. Wbrew wyglądowi był jak Bestia z bajki Disneya, po podejściu dał się pogładzić, z apetytem podjadł. Chude pełno jajeczne kocisko o wyliniałej sierści w dziwacznym kolorze. Głowę ma burą, dół rudy, a oprócz tego ma białe łaty. Podarte uszy, blizny po walkach. Popatrzyłam westchnęłam i pomyślałam, że może jakiś dom, bo kolejnej zimy ten weteran nie przeżyje.


W niedzielę odszedł mój najwspanialszy Kot nad koty. I tak jak sobota była gorąca, słoneczna i piękna, tak niedziela była pochmurna, zimna i deszczowa. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca łaziłam i zastanawiałam się co dalej. Rozmawiałam z mamą i powiedziałam, że ja chcę pomóc jakiejś kolejnej biedzie, że wyciagnę jakiegoś kota, będę Go kochać, rozpieszczać i o niego walczyć. Po wakacjach (to znaczy moim urlopie) postanowiłam, że pojadę do Łodzi i zabiorę kogoś z łódzkiego schroniska. Z łódzkiego, bo to najfajniejsze koty, z łódzkiego bo tak! Nie powinnam tak myśleć, ale myśląc o Qua uśmiecham się, bo to były piękne miesiące, i płaczę bo było ich tak mało. Qua to Qua. Co ja mogę. Poszłam do sklepu, Bestia leżał na ziemi, chudy, nastroszony, wyliniały. Wróciłam do domu i płacząc nasypałam mu Biogen Quaziego, do saszetki Whiskasa. Matuzalem zjadł z wielkim apetytem to danie, a mi się serce ścisnęło, że taki zdrowy jedzący kocur. Uciekłam zaraz po tym jak jeść dokończył. Po jakimś czasie poszłyśmy z mą na cmentarz, żeby odwiedzić grób dziadka. Posprzątałyśmy, z dziewczynkami (które z nami poszły) pogadałyśmy, ale obu nam tak tępo było. Jak szłyśmy w stronę cmentarza Bestii nie było koło kiosku. Jak wracałyśmy leżał na środku chodnika. To było za wcześnie, kilka godzin wcześniej pochowałam najlepszego przyjaciela... ale co mogłam. Po wymianie zdań, brać, nie brać, ma szanse, nie ma szans, w sercu podjęłam decyzję. Może tak być musiało. Bestia zignorował dziewczyny, ja trochę niepewnie wzięłam wielkiego, chudego, obcego kocura na ręce i zaniosłam do domu. Bestia buczał, czy ra czej buknął dwa razy ale nieść się dał. Długo by opowiadać, skończyło się, że noc spędził w kuchni (boimy się znaczenia terenu), żeby mu ciepło było, żeby kaszel się mu nie pogłębiał. Pomimo wyglądu Bestia to dobry kot. Wczoraj już wszedł mi się na kolana i strzelał baranki mrucząc, wielce zaciekawiony wpakowywał łapkę do wody. Ma śmieszne, wielgachne łapy i muskuły jak Arnold. Kuwetowe początki były kiepskie. To znaczy była kupa w jednym pokoju, ale w nocy siuu zrobił już do pseudokuwety (takiej pobrudzonej przez Pana Bezę). W kuwecie (misce) Qua mieścił się bez problemu, Bestia ledwo się mieści. Poza tym mocno zwymiotował (ale miał czym). A i jeszcze Bestia bez problemu daje się ubierać w szelki, nawet nieźle na nich chodzi. Bardziej jak pies, niż jak kot.

Dzisiaj odrobaczamy, wzmacniamy i będziemy ciachać. To znaczy mama wraca z działki w piątek. Po drodze Go ciachnie, obetnie się pazurki, pobierze krew.


Bestia pojawił się za szybko, za wcześnie ale może, może to Qua mnie do niego zaprowadził, może tak los miał się spleść. Bestia bo zaklinamy tak los, żeby tak Quazi miał wygląd i charakter Dzwonnika z Nottre Damme, tak żeby i Bestia swego (też) Disneyowego odpowiednika cechy miał.



Potrzebujemy rad, na co zwrócić uwagę? Co zrobić? Ostrzeżenia, pomoc.

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:02
przez tufcio
Jestem :)

Cieszę się, że chcecie dać mu dom. A że nie zastąpi Qua, tylko będzie miał oddzielne miejsce w Twoim sercu - to jest oczywiste i zrozumiałę samo przez się :)

Już się nie mogę doczekać poznania Matuzalema :D

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:08
przez Etka
oj dobrze ze mu pomoglas.
odejscie Qua nabiera teraz sensu, on zwolnil miejsce bo wiedzial ze jest ktos kto potrzebuje pomocy.

Trzymam kciuki

jak to wiekowy kot to przed kastracja zrobilabym mu badania krwi, zeby czasem po narkozie nie siadly nerki.

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:11
przez magicmada
Ja też jestem. Myślę, że Qua to zaplanował po swojemu. Chciałabym, żeby Bestia okazała się wyleczalnym kotem.

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:12
przez pisiokot
Jejku, Malati.
Siedzę i pociągam nosem. Popłakuję, bo smutno mi z powodu Qua, ale i ze wzruszenia, że bury weteran dostał u Was skrawek miejsca i serca.

Cudownie zrobiłaś.
Trzymam kciuki :!:

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:12
przez Malati
Etka a taka częściowa narkoza? Oczywiście będę konsultować z wetem.

Czy to możliwe, że siuu niekastrowanego kocura nie jest śmierdzące? Bo o ile quu Bestii mogłoby być zastosowane jako broń chemiczna, tak siuu nie czuć prawie :( ja już mam nerkową teorię. Boję się, że się nie uda, że ucieknie czy coś... albo nie zmieści się w transporterku Qua... no...

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:15
przez magicmada
Etka ma rację, zanim zrobisz mu zabieg, warto byłoby zrobić te badania i ogólnie kota wzmocnić. Weterynarz oceni, czy on się tak od razu na zabieg nadaje.

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:16
przez Etka
przy nerkowcach stosowana jest wziewna narkoza.
najlepiej wogole nie stosowac wtedy narkozy, ale niekiedy trzeba.

zreszta to wcale nie powiedziane ze jest cos nie tak z nerkami, ale warto sprawdzic. Ja przed kazdym zabiegiem robie kotom morfologie i biochemie.

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:18
przez Malati
Etka no tak :oops:

ja chciałam właśnie wziewną zrobić narkozę. Morfologię i biochemię przy okazji... bo mnie przerażąją zapachy. Zwłaszcza, że to nie jest domowy kot. I ten tego no mamma mia może nas z domu wyrzucić jak będzie całkiem nie do zniesienia ;)


Jak Bestia trochę nas pozna to idziemy na USG całego brzuszyska. mam zamiar teraz dmuchać na zimne.

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:20
przez ariel
Malati pisze:Czy to możliwe, że siuu niekastrowanego kocura nie jest śmierdzące?

Mocz chorych, wycieńczonych kotów tak mocno nie śmierdzi.
Cztery lata temu miałam niekastrowanego, dorosłego kocura i przez jakieś trzy miesiące nie było go czuć kocurem. Dopiero jak trochę się odżywił, zaczął wonieć.
Na pewno konieczne będą badania krwi.
I obejrzyj mu zęby. Jeśli są w złym stanie przy okazji kastracji należy je oczyścić/ usunąć.

Za chłopaka :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:23
przez Uschi
Malati
przestań się tłumaczyć, no na litość
żłobem skończonym byłby ktoś, kto by Cię skrytykował za tę decyzję

trzymam mocne kciuki za Bestię. oby sie udało :)

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:26
przez BarbAnn
malati - koci aniele
buzka

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:28
przez Malati
Dziewczyny a czym odrobaczać? Dzisiaj mama z TŻ jadą do większego miasta koło działki i mogą nabyć u weterynarza jakieś odrobaczacze tylko nie wiem jakie.


Poza tym nie lubię wsi :( Tak jest strasznie dużo biednych zwierzaków (a to bogata wieś)

O Bestii słyszałam "Mam dwa koty daję im żryć, jemu też daję" (przy tych słowach było wskazanie palca na Bestie

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:28
przez ewa74
Uschi pisze:Malati
przestań się tłumaczyć, no na litość
żłobem skończonym byłby ktoś, kto by Cię skrytykował za tę decyzję

trzymam mocne kciuki za Bestię. oby sie udało :)


Podpisujemy się pod tym wszystkimi rencami i łapami. :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Pon lip 20, 2009 8:31
przez Uschi
Malati pisze:O Bestii słyszałam "Mam dwa koty daję im żryć, jemu też daję" (przy tych słowach było wskazanie palca na Bestie

Malati, w kontekście wsi to nie jest złe, to jest BAAARDZO dobre
w jakim on może być wieku? może podpytaj na wątku dla seniorów o info? jesli jest w ogólnie dobrej formie, to pewnie Vetminth będzie najlepszy, bo to jest takie dość szerokie, mibalin (eee, nie mibalin, mibalin to krople, to się jakos inaczej nazywa... na m) też jest super, ale drogi i nie każdy wet używa.
no chyba że jest słaby, odwodniony, to można zacząć od pyrantellum, ale to nie wybije tasiemca, a jak miał pchły to i tasiemca ma...