Wczoraj nie miałam czasu pisać, więc piszę dziś
Temperatura w autobusie wczoraj po południu nawet dla brzoskwinki była zbyt wysoka. Mały ziajał z otwartym pyszczkiem jak pies
Ale był grzeczniutki. Zaraz po wyjściu z domu był tylko nieco niespokojny, jednak szybciutko się uspokoił, a w autobusie grzecznie leżał na moich kolanach, patrząc na mnie od czasu do czasu, jakby upewniał się, że jestem
Troszkę tylko pomiaukiwał, jak widział, że na niego patrzę, ale na autobusowy piekarnik nie miałam wpływu
W lecznicy chciał zwiedzać poczekalnię i ogólnie uznał, że w fajne miejsce go przywiozłam
W podróży kilka osób się nim zachwycało
A jak wychodziłam z lecznicy, to jedna pani siedząca na ławce poinformowała panią obok, że to kot egipski
Oczywiście też nie obeszło się bez zapytania przez jednego starszego pana w autobusie, czy to piesek, czy kotek
A przez większą część powrotnej drogi milo sobie rozmawiałam z jedną panią, którą bardzo zaciekawiła rasa Dominga. Pewnie zagadałam ją na śmierć
Zauważyłam, że Domingo ściemniał , zwłaszcza na głowie i szyi. Teraz wyraźnie widać, że ma krawat, a owłosiona część głowy przestała się tak odróżniać od nieowłosionej.
Obrasta? Albo się opalił