Cipiórowe przypadłości - ['] pożegnanie

Wczoraj do szorowania podłogi odłożyłam Cipiórzastą na jasny kocyk, żeby mi się po mokrym nie pętała, i zobaczyłam, że posikuje na różowo. W sobotę jeszcze tak nie miała, przed południem też raczej nie. Dziś rano pojechałyśmy do wetów. Mocz wzięty, od razu widać, że nie za świetnie - odczyn nie taki, cukier, ketony. Reszta analizy będzie wieczorem, jutro z rana na czczo lecimy znowu na pobranie krwi. Wetka podejrzewa piasek w nerkach, ew. może być cukrzyca, ale niekoniecznie (cukier w moczu pojawia się i przy stanach zapalnych). Wszystko się jeszcze okaże... Na razie dostała antybiotyk, trochę kroplówki (żeby ten cukier rozrzedzić), będzie jadła suche dla kastratów. W sumie wetka była optymistyczna, twierdziła, że to wszystko do zaleczenia, tylko trzeba będzie uważać.
Cipiór oczywiście się okropnie sfrustrowała, po powrocie rzuciła się do miski i wrąbała połowę tego, co jej nasypałam na cały dzień. A niech rąbie, na noc już miski pójdą precz, będzie jadła dopiero jak wrócimy z pobrania krwi.
Tak poza tym nie wygląda, żeby jej coś specjalnie dolegało, nie jest jakaś osowiała czy coś, wieczorem po myciu mruczała bardzo energicznie i urabiała szponkami kaptur od swojej niegdyś-kurtki. Dzisiaj latała za moim Starym, żeby ją mięciochał.
Za dobrze było, albo przechwaliłam.
Cipiór oczywiście się okropnie sfrustrowała, po powrocie rzuciła się do miski i wrąbała połowę tego, co jej nasypałam na cały dzień. A niech rąbie, na noc już miski pójdą precz, będzie jadła dopiero jak wrócimy z pobrania krwi.
Tak poza tym nie wygląda, żeby jej coś specjalnie dolegało, nie jest jakaś osowiała czy coś, wieczorem po myciu mruczała bardzo energicznie i urabiała szponkami kaptur od swojej niegdyś-kurtki. Dzisiaj latała za moim Starym, żeby ją mięciochał.
Za dobrze było, albo przechwaliłam.
