Tak dawno mnie tu nie było... i tyle się wydarzyło...
Nie umiem teraz pisać o radosnych wydarzeniach (ślub, narodziny synka), bo w sercu smutek...
W minioną sobotę odeszła od nas Misia. Adoptowałam ją, gdy miała 8 lat... była z nami 10 lat...
Przez ten czas z kryjącej się w wersalce koteczki stała się najsłodszym na świecie przytulaskiem. Ukochała sobie mojego męża, w ogóle wolała mężczyzn
Ja służyłam jej jako wersalka
Śmieliśmy się, że była wykrywaczem słońca - zalegała na najmniejszej plamie światła słonecznego
Piła wodę trzymając łapkę w miseczce
Już od dawna była bezzębna i głucha, ale nadal kochała całym sercem...
Dlatego tak bardzo boli, że przed odejściem cierpiała
Chciałabym Wam wstawić jej kilka fotek, ale już nie pamiętam jak to się robi :/