Horror poranny mamy za sobą. I dosłownie horror, teraz usiadłam bo generalnie trzęsą mi się ręce i mam tzw miękkie nogi.
Zawieszka, mała złośniczka (już się nauczył ten grzeczny niegdyś kotek), krew na morfologię oddała.
Putita, grzeczna ale zestresowana, zrosty w żyłach namawianie jej do oddawania krwi jest ciężką pracą, kłuta dwukrotnie, w dwie łapki, ale udało się. Poza tym, że ona krwi upuszczać nie chce to jest bardzo grzeczna, mowy nie ma o drapaniu czy odgryzaniu się.
Po dwóch dziewczynkach podłoga już zaczęła przypominać rzeźnię.
No i Książę Pan, Majeste
Co mi odbiło? Chciałam żeby go przytrzymał Justyn, bo czemu zawsze ja ma być ta podła? Dracul dostał furii, wyrwał igłę z żyły, rozpieprzył stół kuchenny, zmiótł z niego wszystkie probówki (i puste i te z krwią), potłukł jakiś słoik i okrwawił rolety. To była biochemia. Ja go trzymałam do morfologii i poszło jakoś lepiej. Został odniesiony do willi. Kuchnia wyglądała już nie jak w rzeźni ale jak w filmach o psychopatycznych seryjnych mordercach. Łącznie z fontanną krwi na rolecie, taki rozbryzg - wiecie seryjny uderza siekierą i zostawia ślady na ścianach
Ryśka. Ciocia CC jest podła, stwierdziła, że w tłuszczu chowają się żyły
A przecież Rysia schudła
Faktycznie było trudno, Ryśka odkąd się zadomowiła całą gębą stała się histeryczką
Ufff, już po.
Ania wyszła i nastąpiło najgorsze. Dracul w swojej willi rozpłaszczony, leżący w dziwnej pozie w charakterze placka, oddech szybki, zianie, prawie bez kontaktu, żdnego zainteresowania miseczką. Przeżyliśmy kilka minut prawdziwej grozy, że umrze ze stresu. I sytuacja idiotyczna Ania już pojechała i jest w drodze, nie wiadomo brać go i jechać do weta czy czekać co dalej. Poczekaliśmy, po 10 minutach jakoś się uspokoił, zaczął reagować, w efekcie zjadł, dostał insulinę. Teraz siedzi smętny i obrażony.
Jest coraz gorzej, jeśli chodzi o pobieranie krwi i wszelkie zabiegi. Dracul się tak nakręca, że z obawą myślę o tym co będzie dalej. Przecież trudno przejść do porządku dziennego nad myślą, że badania powodują prawie śmiertelny stres u kota.
Przed chwilą zgrabnego pawika puściła Zawieszka zwracając łapczywie pochłonięte spóźnione śniadanko