Moje koty cz. II - prośba o zamknięcie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 05, 2009 20:04 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

O, przypomniała mi się teraz wstrząsająca lektura. Heinz Konsalik, Lekarz carycy. O zwyrodnialstwach piątej żony Iwana Groźnego i samego Iwana oczywiście, jaja proszę pani przejaja :lol: Mam to w wersji francuskiej, tak więc "un streltsy" czyli strzelec i inne smaczki.
A autor walczył jako młody człowiek, hmm, na froncie wschodnim, uznał się za specjalistę więc od kwestii rosyjskich i płodził takie bzdety o krwi na śniegu :roll: ale głupi nie był bo niewątpliwie majątek i sławę zdobył :)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob gru 05, 2009 20:08 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Urynał, problem tylko czy mam się zastawić na złoty czy może podstawić pod JO dupkę jakąś miśnię? Z drugiej strony Majesté majestatycznie, dumnie i bez skrępowania leje gdzie mu fantazja podyktuje a ochota dopadnie :)

A o wolności Piotra, ehhh pomarzyć :piwa:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob gru 05, 2009 20:09 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Probowalam czytac Konsalika, ale dla mnie niestrawny...

a rosyjskie zwroty we francuszczyznie to miodzio i temat-rzeka, kopeck chociazby, albo zapis nazwiska Czajkowskiego :ryk: (choc moze Rosjan polska transkrypcja tez smieszy? :roll: )

EDIT: tworzywo urynalu chyba nieistotne, wszak mocz Ksiecia Pana go uszlachetnia w zetknieciu? 8)
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Sob gru 05, 2009 20:55 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Bo Konsalik do czytania nie jest, przeczytałam w całości wyłącznie o tej nieszczęsnej Marii Czerkasskiej, która wg autora była demonem seksu i krwi, a swych kochanków chwilowych rzucała niedźwiedziom. Gdy niedźwiedź rozszarpywał na strzępy ciało ona uprawiała seks z kolejnym obserwując wybieg :roll: Swoją drogą niedźwiedzie powinny być tak upasione i przeżarte, że dziwi ich ochota do rozszarpywania.
Mam jeszcze "Kozacką miłość", ale już nie zmogłam bo głupia i nudna, takoż inne, na któe się natknęłam.

Arosyjskie zwroty we francusczyźnie też uwielbiam - goloubtchik :) czyli petit pigeon jak stało w odnośniku :lol:
a i jeszcze un nomenklatura to już funkcjonariusze zbrodniczej KPZR u niejakiego Gerarda de Villiers :)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob gru 05, 2009 21:53 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

No niezla fabula 8O :ryk: :ryk: :ryk:
instynkt mnie najwyrazniej ostrzegl... jakas jego ksiazke zaczelam i nie dalam rady dokonczyc, z tym ze to chyba nawet nie byla historyczna... nie pamietam. Probowalam i inna, i tez mi nie szla, wiec dalam spokoj. W kazdym razie niedzwiedzie bym zapamietala, wiec na te sie nie natknelam.
Swoja droga, co oni maja z tymi rosyjskimi niedzwiedziami? -ze Francuzi, to wiedzialam, ale wychodzi, ze Niemcy tez :roll:
Niedzwiedz na kazdej ulicy, nie wiem, moze te wizje to wina Radziwilla Panie Kochanku :twisted:
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Sob gru 05, 2009 22:44 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Próbowałam jeszcze "Krwawe komando" o żeńskim batalionie gdzieś pod Stalingradem :lol: Młode niemieckie walkirie, podniecone zapachem krwi oraz ropiejących ran, no nic dziwnego, że Niemcy dostali w dupę, nie mogło być inaczej.
Niestety nie doczytałam, nie byłam w stanie też zmęczyć jakiegoś powieścidła o sycylijskim lekarzu robiącym nielegalne przeszczepy, nawet tytułu nie pamiętam :roll:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob gru 05, 2009 22:50 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Co pomysl, to lepszy :lol: :lol:

Jak bede szperac w ksiazkach na strychu, to zerkne tez do tych po tesciowej, bo pare Konsalikow w nich widzialam-z samej ciekawosci, ktore tam sa, bo tytulow nie pamietam :lol:
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Sob gru 05, 2009 23:03 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

I fotoromany, achhhhhh miodzio. Z przyjaciółką namiętnie wielbiłyśmy autorów i bohaterów.
Wszystkie wg określonych schematów, cnota zawsze nagradzaną była, a zło wręcz przeciwnie.
Nawet gadałyśmy do siebie później słowami i zdaniami kluczami. Ja czytałam jeden numer, ona drugi. Pytanie - co u Ciebie? Ach norma wiesz, sperdrował usaż jambów, lecz wiadomo to przejściowe :lol:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie gru 06, 2009 0:00 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Pasażerne? Ale i tak lakata :lol:

Cos mnie ominelo, nie znam tych dziel (a zaluje :!: ). Pamietam tylko romansowe fotokomiksy w Carinach z lat 80-tych, reklamujace srodki przeciw tradzikowi, tez niezle byly, pewnie cos w tym samym stylu, tylko krotsze...

Ale nic chyba nie dorowna "Tredowatej" w oryginale, to jest dopiero miodzio... po przeczytaniu "Na ustach grzechu" siegnelam po wzorzec i umarlam :ryk:
niektore "kwiatki" z tego dziela wryly mi sie w pamiec na zawsze chyba 8)
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Nie gru 06, 2009 19:52 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Tygodniki Intimite oraz Nous deux, ehhhh to były czasy :lol:
Wybacz, że nie wstawiam akcentów, ale nie chce mi się kopiować z worda

Jutro rano dzień wampira, będę się kąpać w kociej krwi. Ale nie jestem pewna czy efekt można porównać do krwi dziewicy. Więc może się jednak ograniczymy do zwykłego pobrania :)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie gru 06, 2009 20:37 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

casica pisze:Jutro rano dzień wampira, będę się kąpać w kociej krwi. Ale nie jestem pewna czy efekt można porównać do krwi dziewicy. Więc może się jednak ograniczymy do zwykłego pobrania :)

Rozumiem, że głodówka poranna jest solidarna, czyli ludzi tez dotyczy? :twisted: :lol:
KK1, KK2, Kocia Koalicja 3
ROWERZYŚCI TO ZUO!

Monostra

Avatar użytkownika
 
Posty: 12552
Od: Śro lut 08, 2006 21:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie gru 06, 2009 21:26 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Hmm, inaczej to zaplanowałam :P :lol:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon gru 07, 2009 10:31 Re: Moje koty cz. II - Kciuki potrzebne dla Putity

Horror poranny mamy za sobą. I dosłownie horror, teraz usiadłam bo generalnie trzęsą mi się ręce i mam tzw miękkie nogi.
Zawieszka, mała złośniczka (już się nauczył ten grzeczny niegdyś kotek), krew na morfologię oddała.
Putita, grzeczna ale zestresowana, zrosty w żyłach namawianie jej do oddawania krwi jest ciężką pracą, kłuta dwukrotnie, w dwie łapki, ale udało się. Poza tym, że ona krwi upuszczać nie chce to jest bardzo grzeczna, mowy nie ma o drapaniu czy odgryzaniu się.
Po dwóch dziewczynkach podłoga już zaczęła przypominać rzeźnię.
No i Książę Pan, Majeste :evil:
Co mi odbiło? Chciałam żeby go przytrzymał Justyn, bo czemu zawsze ja ma być ta podła? Dracul dostał furii, wyrwał igłę z żyły, rozpieprzył stół kuchenny, zmiótł z niego wszystkie probówki (i puste i te z krwią), potłukł jakiś słoik i okrwawił rolety. To była biochemia. Ja go trzymałam do morfologii i poszło jakoś lepiej. Został odniesiony do willi. Kuchnia wyglądała już nie jak w rzeźni ale jak w filmach o psychopatycznych seryjnych mordercach. Łącznie z fontanną krwi na rolecie, taki rozbryzg - wiecie seryjny uderza siekierą i zostawia ślady na ścianach :evil:
Ryśka. Ciocia CC jest podła, stwierdziła, że w tłuszczu chowają się żyły :evil: A przecież Rysia schudła :crying: Faktycznie było trudno, Ryśka odkąd się zadomowiła całą gębą stała się histeryczką :evil:
Ufff, już po.
Ania wyszła i nastąpiło najgorsze. Dracul w swojej willi rozpłaszczony, leżący w dziwnej pozie w charakterze placka, oddech szybki, zianie, prawie bez kontaktu, żdnego zainteresowania miseczką. Przeżyliśmy kilka minut prawdziwej grozy, że umrze ze stresu. I sytuacja idiotyczna Ania już pojechała i jest w drodze, nie wiadomo brać go i jechać do weta czy czekać co dalej. Poczekaliśmy, po 10 minutach jakoś się uspokoił, zaczął reagować, w efekcie zjadł, dostał insulinę. Teraz siedzi smętny i obrażony.

Jest coraz gorzej, jeśli chodzi o pobieranie krwi i wszelkie zabiegi. Dracul się tak nakręca, że z obawą myślę o tym co będzie dalej. Przecież trudno przejść do porządku dziennego nad myślą, że badania powodują prawie śmiertelny stres u kota.

Przed chwilą zgrabnego pawika puściła Zawieszka zwracając łapczywie pochłonięte spóźnione śniadanko :roll:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon gru 07, 2009 11:28 Re: Moje koty cz. II - horror

No, horror, rzeczywiście :twisted:
U mnie tylko raz była wizyta domowa, bez pobierania krwi, ale z zastrzykami, tez byl horror, ale bezkrwawy. Dymek wbil sie pod szafę i jak udało sie go stamtąd wywlec to niosłyśmy go z wetką we dwie (jedna za przednie a druga za tylne łapy), Figa też się chowała, ale złapana od razu poddała się. Sońki nie dałam rady przytrzymać do obu zastrzyków (dostała półtora tylko, w lecznicy do kroplówki, podksórnej oczywiście, musiały ja trzymac4 osoby). Nigdy więcej wizyt domowych, w lecznicy koty (prócz Soni) grzeczne jak trusie, w domu - wstepują w nie demony :roll:
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Pon gru 07, 2009 11:45 Re: Moje koty cz. II - horror

Aleś tytuł kobito dała, o mało na zawał nie zeszłam zanim doczytałam szczegóły 8O :evil:

Całe szczęście, że już po i dziewczynki i Księciunio doszli do siebie. A jak już całkiem ochłonie kotecek jeden to powinnaś go opie.... tak porządnie co on sobie wyobraża, że tak was straszy. Uzmysłów mu, że jakby co i pańcia wyladuje w psychiatryku, po przeżyciach to kto go będzie karmił i wille sprzątał? :wink:

A u mnie największym histerykiem jest 6 kilogramowy Felix, który w kontenerku do weta nie pojedzie, bo klaustrofobie ma :evil:. Zastrzyku nie da sobie zrobić, bo histeryzuje wtedy i wydziera się tak, że włosy dęba stają. Jakby trza mu zrobić wyniki to nie wyobrażam sobie kto by go trzymał, bo kocisko duże i ciężkie. :roll: (Lemcio też takim histerykiem był :()
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], misiulka, Sigrid, Silverblue i 309 gości