Ja PODOBNO... Szylka a właściwie Bajka w DT u A59!!!

To nie jest do końca prawda, bo jak większość z nas lubię wszystkie koty, a najbardziej te w potrzebie. Ale faktycznie - gdybym mogła wybierać szylkretki były by gdzieś na dalszym planie
Dlaczego
Nie pytajcie, bo sama nie wiem
No i właśnie szylkretkę los postawił na mojej drodze. Szylkrecia /na razie bezimienna/, ok. 5 mczna. Zobaczyłam ją w piątek w Azylu w Konstancinie w którym jestem wolontariuszką pomagającą oswajać kotki do adopcji i wynajdującą kociaki niewidzące, z pomocą forum znajdując im domy i choć myślałam że jestem mocniejsza psychicznie prawie się popłakałam.
Na zdjęciach nie wszystko widać
Widać oko, które prawdopodobnie straci, widać że kk jest w natarciu /zalepione ropą oba oczka i nosek/, ogonek posklejany /biegunka?/, a czego nie widać to zmiany neurologiczne - koteczka chodzi nie całkiem na wprost, tylne łapki nie podążają za przednimi, które są całkiem sprawne, kocia czasem się przewraca. /Podobno te problemy neurologiczne to powikłanie po kuracji antybiotykowej, ile w tym prawdy - nie wiem
/.
Chyba po raz pierwszy tak zareagowałam. Po prostu nie wiem co robić. Bo choć w Azylu teoretycznie walczy się o każde futerko, to tutaj... Boję się myśleć. To nie jest zwykły przypadek
Znaczy chyba źle się wyraziłam - walczyć się na pewno będzie, ale efekt może być niewiadomy, gorszy niż gdyby koteczka mogła być leczona indywidualnie, a i rezultat leczenia trudny do utrzymania /jeśli będzie/ jeśli koteczka po podleczeniu wróci do Azylu.
Jest osoba która rzuciła propozycję umieszczenia kotki w lecznicy, leczenia na swój koszt, sprawa na razie otwarta, nie podjęłam żadnych rozmów w Azylu, bo jeśli kotunia po podleczeniu miałaby wrócić z powrotem...
Ja niestety nie powinnam brać kolejnych kotów do domu, bo sytuacja w moim pięciokotnym stadzie jest mocno nieciekawa. Najstarsza rezydentka Ksika wielka boidoopka ostatnio mieszka w łazience z własnej woli, a Gałcia 10 dniowy pobyt Alusia przeczekała u nas w łóżku. Teoretycznie krzywda im się nie dzieje, ale nowe koty zaburzają spokój, więc niestety będę pomagać, ale nie będę brać tymczasów
Wiem - wszystkie domy tymczasowe zapchane po dach. W pierwszej kolejności trzeba zabrać te koty które zamarzają na dworze, ale ta kotuńka to też wypadek wyjątkowy
Może ktoś chciałby podjąć trud polepszenia doli tej koteczki
Domek tymczasowy potrzebny jak powietrze



No i właśnie szylkretkę los postawił na mojej drodze. Szylkrecia /na razie bezimienna/, ok. 5 mczna. Zobaczyłam ją w piątek w Azylu w Konstancinie w którym jestem wolontariuszką pomagającą oswajać kotki do adopcji i wynajdującą kociaki niewidzące, z pomocą forum znajdując im domy i choć myślałam że jestem mocniejsza psychicznie prawie się popłakałam.





Na zdjęciach nie wszystko widać


Chyba po raz pierwszy tak zareagowałam. Po prostu nie wiem co robić. Bo choć w Azylu teoretycznie walczy się o każde futerko, to tutaj... Boję się myśleć. To nie jest zwykły przypadek

Jest osoba która rzuciła propozycję umieszczenia kotki w lecznicy, leczenia na swój koszt, sprawa na razie otwarta, nie podjęłam żadnych rozmów w Azylu, bo jeśli kotunia po podleczeniu miałaby wrócić z powrotem...
Ja niestety nie powinnam brać kolejnych kotów do domu, bo sytuacja w moim pięciokotnym stadzie jest mocno nieciekawa. Najstarsza rezydentka Ksika wielka boidoopka ostatnio mieszka w łazience z własnej woli, a Gałcia 10 dniowy pobyt Alusia przeczekała u nas w łóżku. Teoretycznie krzywda im się nie dzieje, ale nowe koty zaburzają spokój, więc niestety będę pomagać, ale nie będę brać tymczasów

Wiem - wszystkie domy tymczasowe zapchane po dach. W pierwszej kolejności trzeba zabrać te koty które zamarzają na dworze, ale ta kotuńka to też wypadek wyjątkowy


Domek tymczasowy potrzebny jak powietrze


