Nie jest dobrze.
Wczoraj, kiedy wróciliśmy od weta, była chwilowa poprawa (pewnie po kroplówce zmniejszyło się odwodnienie) i Paciorek nawet skubnął trochę piersi z kurczaka, ale poprawa trwała dosłownie z pół godziny. Potem się położył i tyle. Zmieniał tylko miejsce, ale z wyraźnym trudem. Wieczorem, kiedy już się kładliśmy do łóżka zaczął schodzić i wchodzić z powrotem na drapak, potem chwiejnym krokiem wygramolił się na łóżko i zesikał na kołdrę. W nocy wstawał kilka razy, szedł do kuwety i napić się wody. Rano bez zmian. Apatia i nieobecność. Nie wiem czym ten stan jest spowodowany. Czy Paciorek jest przytruty mocznikiem czy dzieje się coś innego i coś go boli? Albo to odwodnienie i osłabienie dewastują to małe, stare ciałko?
W każdym razie wygląda tragicznie. On z natury jest drobniutki, w ostatnim roku jeszcze bardzo schudł. Ale teraz to po prostu skóra i kości, nie ma w ogóle żadnej tkanki podskórnej. Jak leży, to brzusio jest tak strasznie zapadnięty, że aż nie chce się wierzyć, że to żywe zwierzątko. Waży trzy kilo
Moje bure maleństwo
Teraz jestem w pracy, ale zaraz się urywam i jedziemy do weta (są od 10.00). Mam nadzieję, że badania będą od razu.
Tak bardzo bym chciała, żeby został z nami jeszcze trochę. Żeby doczekał, aż zrobi się cieplej i będzie mógł się wylegiwać na swoim ukochanym balkonie. Żeby jeszcze był w stanie nas budzić tym swoim wkurzającym zawodzeniem. Żeby jeszcze był...