» Wto gru 11, 2018 9:45
Re: Na przekór... III - [']
Dzięki za kciuki.
Dzwonili z lecznicy, stan bez zmian. Yori nadal oddycha z wielkim trudem, przez otwarty pyszczek, ma siny język.
Wstępnie odrzucono hipotezę o chorym sercu, bo w robili rtg i serce wygląda ok.
Niestety w obrazie rtg widać duże nacieki śródmiąższowe, okołooskrzelowe i mocno rozsiany obrzęk płuc. Mamy więc do czynienia z jakąś ostrą niewydolnością dolnych dróg oddechowych, nie wiadomo jakiego pochodzenia. Płynu w jakie brzusznej nie stwierdzono.
Z uwagi na fakt, że stało się to nagle (mały jeszcze w nocy przynosił nam do łóżka swoje zabawki, żeby mu rzucać, bo aportuje, aż Tż musiał je pochować pod poduszkę, żeby dało się spać), lekarka wstępnie obstawia na jakieś zachłyśnięcie lub coś w tym stylu, co doprowadziło do stanu zapalnego. Na razie nic nie można zrobić, trzeba czekać. Joriś, z pomocą leków, musi się z tym uporać sam. W obecnej chwili nie nadaje się na żadne inne badania, nawet nie można mu pobrać krwi. Nasza wizyta też jest niewskazana, bo wet mówi, że może się zdenerwować i jeszcze bardziej zacząć dusić.
Nie mam już siły. Naprawdę. Od października zeszłego roku dzieje się coś bardzo, bardzo złego. Najpierw Toto (koniec października 2017), potem mój Ojciec (koniec listopada 2017), potem Lola (połowa października 2018), a teraz to... Po prostu nie mam już siły tego unieść.