Zaczęło się w piątek wieczorem. Totek na naszych oczach zaczął grzebać w chodniku na środku pokoju, po czym obsikał go niewielka ilością moczu. Przez całą sobotę był spokój (choć nie udało mi się rano złapać moczu do badania), natomiast w nocy z soboty na niedzielę tragedia. Toto biegał tam i z powrotem, obsikiwał kilkoma kropelkami wszystko (najczęściej nasze łóżko i nas w nim śpiących) , a potem pędem biegł do kuwety. I tak w kółko. W niedzielę przed południem pognaliśmy z nim zatem do osiedlowych wetek. KotoToto dostał antybiotyk działający 48 h, Tolfedynę, Furosemid i coś jeszcze. Po lekach puściło na tyle, że biedak mógł się już normalnie wysikać i przestał kropelkować. Ból chyba jednak nie minął, bo mały nadal obsikiwał wszystko jak leci. Tej nocy spaliśmy pod kocem, bo zaraz po rozścieleniu łóżka KotekTotek oblał całą kołdrę. Dziś rano już dwa razy posikał złożoną kanapę
Widać, że biedak źle się czuje, nie ma apetytu. Wetki zaleciły podawać No Spę i pokazać się jutro. Mój biedny, mały chłopczyk