Byłam dziś mamą z Fetką u weta . Przy poprzedniej wizycie wet konował, który się nią zajmował nie zajrzał jej w zęby mimo, że mama mówiła tym, że kotka ma problemy z jedzeniem i bardzo schudła. No i dziś się okazało, ze Fetka ma ogromne zapalenie przy jednym z trzonowców, kwalifikujące się do operacji
a operacji podobno zrobić nie można z powodu wycieńczenia i wyników krwi. Spróbuję to jeszcze skonsultować, ale pewnie zanim zapadną jakieś decyzje to będzie za późno na cokolwiek
W ogóle smutno mi jak patrzę na podejście mojej rodziny do leczenia zwierząt. Owszem kochają je bardzo, ale o każdą wizytę u weta muszę się z nimi wykłócać przez kilka miesięcy bo to, bo tamto, w ogóle przesadzam, za tydzień bo teraz nie ma czasu itp. itd
a potem cała opieka nad chorym zwierzakiem spada na moja mamę, która już ledwo zipie ze zmęczenia.
Jak będę miała aparat w mieszkaniu to wrzucę jakieś fotki Mechatka bo chyba nawet mam jakieś nowe.