Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Sis pisze:Kiedyś myślałam, że zadbam i ochronię koty, zminimalizuję ryzyko wypadku.
Dlatego: były kastrowane (mniej się będą szwendać), zamykane na noc, niewypuszczane po zmroku, wypuszczane dopiero rano (no bo koty najbardziej aktywne i polujące zmierzchem i switem). Wołane do domu dzieści razy dziennie. Mała ponad miesiąc nie była wypuszczana z domu, potem tylko pod nadzorem, potem sama - ale nie oduczyłam jej biegania przez drogę do sąsiadów i w buraczki na polowanie, nie pomogło zabieranie z pobocza. Wyłaziła codziennie. I skończyło jak skończyło.
Kajtek ani razu nie nocował luzem, ani nie biegał po zmroku. Lubił być w domu, ale i kochał gonić ptaki i myszy w stodole, łazić po drzewach. Nie usiedziałby w puszorku i na smyczy. Prędzej zrobiłby sobie krzywdę. A ja jemu. Chyba jednak ktoś go wywiózł z miasta na wieś, miał inną sierść, lichszą niż wiejskie, i był bardzo, ale to bardzo towarzyski i lgnący do człowieka i domu. Małe słoneczko, wiecznie wesołe i brojące. Zaglądające przez okno do kuchni i miauczące, żeby wpuścić, wypuścić setki razy dziennie. Wylizujący się z Przylepą nawzajem. Chowający pod kołdrą, oglądający razem ze mną, co robię na lapku. Wbiegający z wróblami do pokoju. Goniący z piłeczką, wykradający kocie zabawki. Nie wychodził na drogę. Odkąd zabrakło Małej, nie wychodził na drogę, przez pół roku. To był szok. To ja ostatnia wypuszczałam Małą, Kajtka. I przecież dbałam, nie wiem, co mogłabym więcej (poza zamknięciem w domu, co na wsi się nie sprawdzi - latem nie). Mała nosiła obróżkę odblaskową. Zginęła w dzień, po południu. Kajtek w okolicy południa.
Może zmniejszyłam ryzyko, ale o ile? Droga nie jest tak ruchliwa, choć naliczyłam ostatnio 10 aut w godzinę. Dziennie 80-100 poza zimą. Jednak od kilku lat ruch jest większy. Przecież pamiętam koty, które tam żyły luzem, bez zamykania po 5-7 lat. Babcia też mówi, że było mniej samochodów.
Bardzo Kajtka brakuje. Czasem odnajduję go w Przylepie. Niektóre jej zachowania. Zaczęła kłaść się na mojej ręce, gdy piszę na kompie i to podgryzanie palców. Nie robiła tego wcześniej. Za to robił Niumniek.
Od Mgiełki przejęła włażenie na człowieka na ramię, na spanie. Rano się budzę, połamana, kręgosłup wysiada, a ona na ramieniu.
Nie jestem fanką domów wychodzących. Ale widzę, że na wsi te koty są szczęśliwe, mogąc wychodzić kiedy chcą. Drzewa, ogrody, trawa, myszy, ptaszki, polowania na kury i gonienie psów.
Gdybym mogła przesunąć dom o jakieś 60 metrów od drogi, bardziej w pola...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, Mofexi i 86 gości