Chlory kontra Potwory - starcie pierwsze

Otworzyłam Puszkę Pandory... A dokładniej łazienkę, w której przez 4,5 dnia siedziały Chloraki. Teraz się przyjezdna szarańcza rozpełzła po mieszkaniu i bada wszystkie kąty. Dodatkowo szarańcza miejscowa, czyli Potwory, buczy dźwięcznie i uroczo, dając wyraz swojemu zachwytowi.
Zatem rezydenci mi się rozmnożyli z parki rodzeństwa do dwóch parek rodzeństwa. Oto osoby dramatu, poczynając od "starszyzny":
Paskuda (Eris) - wredna krowa, która wszystkim musi udowodnić, że jest najważniejsza. Wszystkie "nowe" kociaste wstępnie wali po mordach, a dopiero potem zastanawia się, czy można przystąpić do rozmów pokojowych
Pasożyt vel Prosiak (Syriusz) - cielak błędnie urodzony w futrze kota
. Milusi, ciapowaty, rozbrajająco kochany, słowem 7 kg słodkiej naiwności wychodzącej z założenia, że wszyscy urodzili się tylko po to, żeby go głaskać. No dobra, i karmić. I puszczać wodę z prysznica. I otwierać drzwi na balkon... a tam, ogólnie - żeby obsługiwać.
(dopiero teraz to połączyłam i mi wyszło, że mam w domu bydło
... choć w sumie sygnały były już wcześniej: korytko jako centrum wszechświata, a przynajmniej mieszkania, trawiaste pastwisko na balkonie...)
To, że mają imiona, wcale oczywiście nie oznacza, że się nimi przejmują. Znacznie lepiej reagują na:
zawołanie "kolacja!" (nazwa myląca, bo używana zarówno wieczorem, jak i w południe czy o siódmej rano, a oznaczająca tylko tyle, że nałożyłam do michy coś innego niż chrupki, np. kuraka, wołowinę, shebę albo tuńczyka w sosie własnym)
dźwięk otwieranego opakowani sheby
dźwięk otwieranej puszki tuńczyka
dźwięk otwieranej puszki gourmeta/animondy/whiskasa
dźwięk otwieranej puszki kukurydzy (a może to jednak jest jadalne)
dźwięk otwieranej lodówki (tam zawsze jest coś ciekawego, a jeśli nie, to zawsze można wejść na półkę)
zawołanie "DEBILE!!!" (zasługa mojego brata, który tak reagował na różne typowe dla kotów zachowania, jak zrzucanie głośników z biurka, grzebanie łapskami w talerzu, wpychanie mordy do kubka etc.)
Nowo przybyli:
Błysk (Błyskoporek) oraz Bulwa (Bulwkowiec) - tu pozwolę sobie zacytować jopop, bo sama jeszcze nie zaobserwowałam wszystkich ich zdolności, a trudno o bardziej obrazowy opis
Sama wiem już tyle, że to z kolei barany
- bodą tak, że dziękuję niebiosom za brak rogów...
(kurde, znowu mi wyszła jakaś trzoda gospodarcza. Najwyraźniej powinnam kupić dom na wsi, zbudować oborę, chlew - to dla Paskudy, świnią też bywa
- oraz owczarnię i dopiero wtedy w spokoju hodować koty)
Dzisiejsze osiągnięcia stada (wspomaganego przez tymczasowiczki):
- zrzucenie klawiatury (standard)
- rozlanie całej miski wody poprzez tryknięcie mojej ręki w chwili, gdy tę miskę stawiałam na podłodze
- przewrócenie śmietnika, w którym ktoś zwęszył kości kury
- zrzucenie ręcznika do brodzika w kabinie
- doprowadzenie mnie do szewskiej pasji za pomocą szeleszczącego tunelu (moja wina, po co kupowałam?)
- [niemal udane] zrzucenie obrazu na ciekawski łeb, który usiłował sprawdzić, co jest pod spodem.
O następnych wyczynach będziemy informować na bieżąco
- tj. o ile na którymś etapie nie trafi mnie jasny szlag...

Zatem rezydenci mi się rozmnożyli z parki rodzeństwa do dwóch parek rodzeństwa. Oto osoby dramatu, poczynając od "starszyzny":

Paskuda (Eris) - wredna krowa, która wszystkim musi udowodnić, że jest najważniejsza. Wszystkie "nowe" kociaste wstępnie wali po mordach, a dopiero potem zastanawia się, czy można przystąpić do rozmów pokojowych

Pasożyt vel Prosiak (Syriusz) - cielak błędnie urodzony w futrze kota

(dopiero teraz to połączyłam i mi wyszło, że mam w domu bydło

To, że mają imiona, wcale oczywiście nie oznacza, że się nimi przejmują. Znacznie lepiej reagują na:







Nowo przybyli:
Błysk (Błyskoporek) oraz Bulwa (Bulwkowiec) - tu pozwolę sobie zacytować jopop, bo sama jeszcze nie zaobserwowałam wszystkich ich zdolności, a trudno o bardziej obrazowy opis

jopop pisze:
Są niewybrednymi żarłokami, wiecznie chudymi - idealne koty dla kogoś, kto chciałby paść koteczki bez umiaru.
Są absolutnie proludzkie, rozkoszne, przemiłe. Każdego gościa witają przy drzwiach i domagają się natychmiast głaskania. Błysk posuwa się przy tym do namolnego wrzeszczenia na gości zbyt opieszałych w głaskaniu. Bulwa też jest towarzyski, ale chętniej biega, wącha i rozrabia - swoje serce pozostawia dla głównego opiekuna. Tych czułości, które okazuje mi nocami - żadnymi słowy opisać się nie da...
No i - niestety - są skrajnymi debilamiTu palmę pierwszeństwa dzierży zdecydowanie Bulwa, choć Błysk mu daleko nie ustępuje... Bulwa jest po prostu jeszcze odważniejszy i bardziej przebojowy... Oto jego typowe wyczyny:
- atakuje pracujący odkurzacz
- wkłada głowę do miski w której właśnie miksuję potrawkę
- wskakuje do piekarnika rozgrzanego na 200st.
- opala sobie wąsy nad garnkami
- wkłada głowę wszędzie gdzie się da, np. do kanistra na wodę...
Obaj bracia są bardzo skoczni, ale mają olbrzymie kłopoty z koordynacją skoków - i ponad połowa skoków jest nieudana. Czasem nie doskakują do przeszkody, czasem zsuwają się z jej krawędzi, a czasem przeskakują ją i spadają z drugiej strony lub walą głowami w ścianę... przy okazji oczywiście zwalają wszystko zewsząd...
Sama wiem już tyle, że to z kolei barany

(kurde, znowu mi wyszła jakaś trzoda gospodarcza. Najwyraźniej powinnam kupić dom na wsi, zbudować oborę, chlew - to dla Paskudy, świnią też bywa

Dzisiejsze osiągnięcia stada (wspomaganego przez tymczasowiczki):
- zrzucenie klawiatury (standard)
- rozlanie całej miski wody poprzez tryknięcie mojej ręki w chwili, gdy tę miskę stawiałam na podłodze
- przewrócenie śmietnika, w którym ktoś zwęszył kości kury
- zrzucenie ręcznika do brodzika w kabinie
- doprowadzenie mnie do szewskiej pasji za pomocą szeleszczącego tunelu (moja wina, po co kupowałam?)
- [niemal udane] zrzucenie obrazu na ciekawski łeb, który usiłował sprawdzić, co jest pod spodem.
O następnych wyczynach będziemy informować na bieżąco


