Witamy podwójnie
Nie sądziłam że ktoś do nas zajrzy jeszcze
Oczywiście że wszystko będzie.
Właśnie wstałyśmy z dziewczynami. Stella delikatnie dopomina się o jakieś śniadanie, a Inusia biega po pokoju i wydaje przedziwne dźwięki bardziej do świni podobne niz do kota...
Ja myślałam że ten mały surykatkopodobny stworek się zmieni gdy pojawi się drugi kot,ale się BARDZO myliłam. Inusia wariatem pozostanie na zawsze. Nawet jej ten spokój Stelli nie ruszy, wręcz na odwrót, to Stella zaczyna się do Inusi upodabniać...
aaaa! ja się wyprowadzam!!
W nocy była dzika masakra. Nie wiem dokładnie co się to działo ale jakiś tajfun z dwóch kotów tu biegał i jeden z części tego tajfunu ( Inusia) wszystko zrzucał. Stella na szczęście ma tą przysłowiową kocią zwinnośc i potrafi przechodzić po półkach bez strącania rzeczy.
Inusia musi jeszcze nad sobą popracować.Ale ważne że zabawa była dobra. Nad ranem około 4.00 znalazłam Stellę na szafie!!!! Na DWUMETROWEJ szafie pod sam sufit, na którą nie idzie inaczej wskoczyć jak z podłogi...
Ja myślałam,że ja jeszcze śpię, ale jak mi Stella skoczyła w ramiona i zaczęła mruczeć to uwierzyłam , że to co widzę to jednak prawda.
Heh, a ja głupia zastanawiałam się czy jest szansa żeby kot skoczył mi w Bielsku do okna dachowego pod którym jeszcze jest łóżko... Inusia próbowała za muszką ( tak sama z siebie tym oknem się nie przejmuje) i nie udało jej się,bo okno zbyt nachylone. No i Inusia to jest mały klocek... Chyba mnie w więzieniu zamkną , bo upasłam kota...
Po tym co zobaczyłam dzisiaj rano już wiem że trzeba tamto okno zabezpieczyć. Tylko jak...
Hmmm...
A co do dokocenia to tak prawdziwie nie było zgody oficjalnie na drugiego kota...
To była skomplikowana historia.
W wakacje w Bielsku podczas spaceru po lesie spotkałam rudego kota. Młody cudny kocurek. No i na dodatek potwornie miziasty...
Moją mamę zachwycił i kazała złapać.
Wprowadziłam go do domu za kawałkiem ruszającego się patyczka i już miał być jej. I była rozmowa z tatą, tata poburczał, powiedział że on się wyprowadzi, potem mu minęło ...Ale się okazało że kot jest czyjś...to wypuściłam.
A potem spotkałam u Berni Stellę...i się zakochałam.
Drobna manipulacja mamą i już ona sama chciała kota bardziej niż ja...
Tata do końca nic nie wiedział...Wieczorem Berni przywiozła mi Stellę i jak szłam z nią do domu wpadłam na tatę, ale się nie zorientował.
Oczywiście spędziłam pół nocy z mamą i spać nie mogłam przez to " kicia,kicia, ty będziesz moja...chodź pogłaszczemy kota"
Rano się mi ukazał rozczulający widok - Inusia spała jak dziki suseł z jęzorem na wierzchu a nad nią leżała Stella i myła jej futerko.
Nagrałam filmik, pokazałam tacie, zaprosiłam do góry, pogłaskał kota.
No i co tu było kombinować jak samo się wykombinowało.
A teraz lecę dziewczynom dać jakieś żarełko...