Kapitan dalej cieszy się z parapetu i siatki, ale to jednak jest łotr.
Kombinuje na wszelakie możliwe sposoby dlatego dopóki nie zrobię deseczek przy tej barierce to nie będzie mógł w pełni korzystać. Za bardzo o niego się boję. Teoretycznie tam wcisnął by conajwyżej łeb i to na siłę, ale przezorny...
Na razie to pracuję non stop i już mi się rzygać chce tą pracą, bo na nic nie mam czasu.
Prócz tego co wyrabiam normalnie wzięłam sobie dodatkowe dni żeby dorobić, bo brakuje mi kasy i w sumie to nie mam dnia wolnego, wychodzę o 7, wracam o 21 i tak dzień w dzień...Przychodzę to mam dość życia i jedyne co mogę zrobić to iść spać.
Kapitan nie jest z tego szczęśliwy. A ja tym bardziej szczególnie że ostatnio mieliśmy kryzys żwirkowy i okazało się że nie mam nawet czasu pojechać za głupim żwirkiem, bo jestem całymi dniami w pracy. Trochę się zirytowałam. Ledwie sobie upatrzyłam ten Cleo i zaczęłam go kupowac to wziął i znikł. W sumie zostaliśmy na resztce Benka od którego Kapitan też lekko poparskiwał, ja 12h w pracy, a w sklepach blisko nigdzie tego żwirku nie ma. Sprawdziliśmy w necie dostępność w dalszych sklepach i pisze że jest, jedziesz na miejsce przez całe miasto, a tu ...brak. No wnet żwirek będzie tylko na zamówienie, sprowadzany z dalekich krain....
Na szczęście dobra dusza tak polubiła Pitkę, że pojechała po ten żwirek na drugi koniec miasta i załatwiła nam 2 paczki, mało tego przyniosła do domu
Pitka to jednak ma wtyki.
Szkoda tylko że żwirek znów podrożał....
Najpierw dopadłam go w Netto za 8,99zł, potem kupowałam za 11zł, a teraz już 14,99!!!
To jest jakiś skandal!
Nie mówię już o mięsku, bo ostatnio aż pani w masarni mi się tłumaczyła speszona jak na cenę krzyknęłam " ILE?!" .
Co jakiś czas zamawiam i kupuję zwierzętom mięska tzw drugiej kategorii, czyli takie gorsze, poprzerastane, dużo żył, jakieś chrząstki itd. Biorę też jakieś ciekawe "egzotyki" w zależności co tam się trafi z odpadków, a bywają jakieś kaczki, sarny, jagnięcinka itd, więc super mięcho. Zawsze z masarniami starałam się żyć w komitywie, bo takie mięsko to skarb, a po znajomości to zawsze idzie dostać "coś spod lady"
A to kostki mi przywieźli, a to coś czego normalnie nie sprzedają , a to towar dostałam taki co się nie sprzedał itd. Płaciłam za to za kg może z dychę, teraz się okazuje że już jest 17zł.
Ale kupiłam i tak, bo to moja tarcza do porannej walki z Kapitanem. Jak nie daje mi spać to rzucam mu taki kawałek niepokrojonego mięsa z chrząstkami, kostkami i innymi atrakcjami i on z tym sobie walczy a ja mam ekstra czas na spanie
Kapitan lubi takie zajęcia. A przede wszystkim bardzo lubi też mięcho. A dla mnie ten dodatkowy czas na spanie to jest zbawienie, bo przyznam się że jestem cholernie zmęczona i jak jeszcze on nie daje spać to już jest dramat.