Wstałyśmy juz z Iną.
To co się działo w nocy to było cos strasznego.
Wszystko pospadało z półek (SAMO!!) , mnie coś pożarło okropnie, cały czas coś stukało, biegało...
a rano jak się obudziłam to zobaczyłam w kuwecie olbrzymią kupę przykrytą moją bluzką ( ulubioną), którą kotek sobie wygrzebał z szafy...
W szafie też nieźle wygląda,ale to już pomińmy.
A rano usłyszałam takie głośne mrrrrrrruuu i za sekundę miałam na twarzy małego kociego harleyka
No i musiałam przebaczyć...