zuza pisze:Jak się robi zagieta siatkę żeby koty nie wyszly to trzeba zrobić i w drugą stronę. Żeby z zewnątrz do środka nikt nie wszedł.
No logika by tak podpowiadała. Ja zrobiłam z jednej i zmierzyłam się z problemem dlatego zdjęliśmy to wszystko za czasow prób spacerowania Emi i Inki. Z resztą one nie są zainteresowane spacerami a tym bardziej wyjściem na zewnątrz. One to nawet mając zasiatkowany balkon w mieście nie chodza tam. Od początku siatek były tam może ze ...2 razy?
Co innego Kapitan. On by lazł heeeen , a za bramę już też się przemycił. Odwrocilam się na ulamek sekundy żeby coś powiedziec do dziecka a on mi się przesmyknał dziurą i stanął tam przerażony bo oszczekały go pieski sasiada. Oczywiście był na smyczy i żeby było śmieszniej brama była zamknięta , ja po jednej stronie, on po drugiej. Z nim to oczy dookola głowy, bo jesli coś jest mało mozliwe to on znajdzie sposob.
To mega inteligentne kocisko. Raz spojrzy i już wie jak to rozegrać.
Wczoraj rano zrobil wszystkim pobudkę mizianiem zamiast darcia. Najpierw poszedł do dziadka, ale dziadek go oburza bo probuje go nosic na rękach jak swoje koty. Jak już wymizial się z dziadkiem to podszedl do zamkniętego pokoju mojej mamy, bezczelnie skoczyl na klamkę i wlazł. Obudził ją wskakując na koldrę i szturchając ją noskiem w twarz.
" Jaka ona jest cudna" - powiedziała moja mama
bo do mojej mamy nie dochodzi że to chłop jest a nie kotka, ale cóż. W każdym razie bardzo podoba mi się jaki jest Kapitan do mojej mamy, bo to takie terapeutyczne, chodzi za nią, ociera się, patrzy jej głeboko w oczy i słucha z podziwe.co mama do niego mówi nawet jeśli mama gada trochę nieskładnie.
No taka to jest cudna Pitka.
Co nie znaczy że nid wyje. Wyje ale trochę mniej. I kapkę szybciej się uspokaja.