Psotka, Nutka ...Amber.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon maja 05, 2008 13:09 Psotka, Nutka ...Amber.

Pewnego sierpniowego dnia 1999 roku jak zwykle w poszukiwaniu pracy przemierzałem trasę dom - centrum - dom. Los jednak sprawił iż powrotna droga wypadła na piechotę przy gdyńskim schronisku Ciapkowo.

Ujadania psów nie da się nie zauważyć. Moją uwagę zwróciła kociarnia - wybieg zwany kurnikiem. Weszłem na terem i już byłem pewien iż bez kota nie wyjdę.

Pierwsze problemy zaczeły się z wyborem - zbyt wielki. Drugi z faktem iż wybrany kociak był apatyczny. Przemiła pani szybko znalazła innego. Prześliczna krówka. Była tak wielka iż mieściła się w kieszeni kurtki. A więc jedzie - tfu idzie ze mną do domu.

Trzeci problem to umowa adopcyjna a raczej obowiązek spisania danych przyszłego opiekuna z dowodu tożsamości. I tu pojawiły się kolejne schody. Nie wziołem ze sobą dowodu osobistego. Sytuację uratował fakt iż miałem ze sobą prawo jazdy.

W domu euforii nie było. Zgrozy też nie. Ot domownicy przeszli nad tym do porządku dziennego.

Ta kocia istotka to był dobry wybór. Los uśmiechnoł się do mnie już w lutym następnego roku. Znalazłem pracę. I co najlepsze od razu dobrze płatną.

Minoł jakiś czas dziewczę podrosło i zaczeły się koncerty.

Długo zwlekałem ze sterylizacją. Aż wreszcie za namową weta uległem. Dziś jest to szcześliwa dama - co księdza po kolędzie nie lubi i niczym rasowy pies obronny stara się go pozbyć jak najszybciej z domu ku uciesze części domowników i zgrozie ich ojca.

A tak ta oto dama wygląda teraz.

Obrazek

Obrazek


Mineło 8 szczęśliwych lat kociego lenistwa, kocio żył bawił się i tył. Domownicy zrobili się coraz bardziej zapracowani i Psotka coraz dłużej zostawała w domu sama.

Nastał rok 2007. Długo się zastanawialiśmy - i wreszcie uradziliśmy. W domu będzie drugi kot.
Drugi kot miał być biedą spod bloku. Jednakże iż osiedlowe sierściuchy nie przejawiały chęci współpracy (szynka dobra - ale i tak mnie nie złapiesz) postanowiliśmy przygarnąć kota ze schroniska.

Pora nastała dobra - grudzień tuż przed świętami. Ojciec w sanatorium więc dyskusji nie będzie. A metoda faktów dokonanych jak zawsze się sprawdza. W Gdyni Ciapkowie znaleźliśmy podrostka - który czym prędzej przyjechał do domu. I zaczeły się schody. Nowy kot od razy wiedział gdzie co jest. Wesoła bura pręguska dała się we znaki Psotce. Ot małe chce się bawić a stare nie. Niestety - Psotka zamiast agresją zareagowała strachem. I to tak silnym iż zaczeły się problemy z oddawaniem moczu. Od zawsze Psotka miała problemy z krzystałkami w moczu. Teraz zatkała się na amen. Wizyta u weta była niezbędna. Niestety mając na uwadze dobro kota trzeba było podjąc najtrudniejszą w tym okresie decyzję. Młodziak musiał trafić znowu do schroniska.

Miała pani ze schroniska nie robiła wyrzutów, jednak jej spojżenie mówiło wszystko. Chciałem nie udało się, nie będę karał seniorki własną zachcianką - mam nadzieję iż kotek szybko znajdzie nowy dom.

Niestety los mści się okrutnie. Kilka dni później.

Ciemna noc obwodnica Elbląga - powórt z delegacji. Na liczniku "zaledwie" 120km/h. Wjeżdam na początkowy nieoświetlony odcinek obwodnicy od strony Warszawy. Cicha radość jeszcze tylko 1,5 godziny i po blisko 500km trasie będę w domu. Radość została jednak brutalnie przerwana.

Na lewym pasie kątem oka dostrzegłem psa. Duży mieszaniec ON. Szedł powoli. Niestety pojawił się nagle i nie zostawił miejsca na reakcję. Pedał hamulac nacisnołem tylko po to by zapalić światła stopu. Nadzieja iż może nie zdąży wejść na prawy pas była mylna.

Huk uderzenia w plastik, gaśną światła. Awaryjne i natychmiastowy zjazd na bok. Pierwsza myśl "..boże na drugim pasie były auta". Szęśliwie auta jechały za mną w dużej odległości. Szybko założyłem żółtą kamizelkę odblaskową - trzeba sprawdzić co z psem. Auta jak na złość jadą prawym pasem. Pies leży na lewym - nieszczęśliwie na jego środku. Mimo awersji do psów jestem człowiekiem - jeśli żyje zabiore go do lekarza. Moje czekanie na bezpieczne przejście zakończyła duża ciężarówka marki Scania. Kierowca mimo iż słyszał mój komunikat na CB-Radio niezbyt wzioł sobie go do serca. Rozpędzony 40 tonowy skład wpadł na leżącego zwierzaka. Nie pozostawił najmniejszych złudzeń co do dalszego postępowania.

Do domu wróciłem bez humoru właściwie wsciekły sam na siebie - trzeba było zostać na mazurach u rodziny, a nie z delagacji na siłe po nocy jechać do domu.

Auto ucierpiało w stopniu poważnym - ale udało się nim bezpiecznie dojechać do Gdyni.

Dwa dni chodziłem struty. Aż dnia 20 grudnia wracając z Cargo na lotnisku w Gdańsku postanowiłem zajechać do ichniego schroniska. Pies był karą za bezmyślne zwrócenie zwierzaka do schroniska. Mając jednak na względzie ten fakt oraz wstyd nie mogłem pojawić się ponownie w Ciapkowie. Dziwnym trafem kontenerek koci cały czas leżał w bagażniku w brata aucie. Poprostu nie miałem chęci zabrać go do domu po powrocie z Ciapkowa.

Schronisko przywitało mnie drogą dziurawszą niż ser szwajcarski. Nie zraziło mnie to. Schronisko ładne, nowe, zadbane. Przemiła pani zaprowadziła mnie ( a raczej nas - brat musiał być na Cargo ze mną) do kociarni. Tylko jeden kot podbiegł od razu do nas. Jednak brat stwierdził "..ty nie, bure mi się nie podobają". Długo podziwialiśmy koty. Pomieszczeń było 2 - dla starszych i młodszych oddzielne. Jednak decyzja była prosta - bogtszy w wiedzę (pewnych błędów nie popełnia się 2x) postanowilismy wziąć dorosłego ustatkowanego kota. I znów bury podbiegł pierwszy, wskoczył na półkę i wczepił pazurki w rękaw mojej kurtki. Długo nie myślałem "jedziemy razem do domu". Pani schroniskowa była uśmiechnięta. Choć jeden dorosły kot znalazł nowy dom na święta. Formalności to szczegół.

Burasek bo tak ją nazwałem drogę do nowego domu pokonała w ciszy. W domu od razu znalazła kuwetę. Psotka wybiegła na spotkanie pomimo iż plan zakładał stopniowe oswajanie kotów ze sobą. Wiedza z forum. Niestety plany planami a życie sobie. Nowy członek rodziny wykazał w stosunku do rezydentki głęboko posunięty szacunek. Obyło się bez poufałości i zbliżeń. Psotka o dziwo na nowego zareagowała w sposób inny niż było to z młodziakie. Dostojnie prychneła sykneła i jak gdyby nic poszła pod spanie. By po chwili spod niego wyjść na wspólną kolację.

23 grudnia tatko wrócił z sanatorium. Aż do drzwi domu nie miał pojęcia o zmianach w domu. Nowy kot przywitał go w progu. Tatko usiał na fotelu - a Burasek szybciutko wskoczyła mu na kolana i się rozmruczła. Tatko został "kupiony" przez nowego kota.

Tak wygląda burasek teraz. Chorowita bidulka która w 5 dni po dostaniu nowego domu musiała stracic kilka zębów (cóż były tak zepsute iż trzeba było je usunąć - wyleczyć zapalenie dziąseł i gardła).

Obrazek

Obrazek

Traz to miziasty kot na swiecie. Z traktorkiem o odgłosie mocno wysłużonego Ursusa. Za to Psotka powoli odnajduje się w roli przewodnika stada. Burasek czuje do niej respekt. I chyba zaczynają powoli się lubić.


PS. O małym domowym ZOO w następnym odcinku :(
Ostatnio edytowano Pon lip 14, 2014 22:05 przez mariusz_s, łącznie edytowano 54 razy
"..jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym"

http://WWW.CIAPKOWO.PL - może ty odmienisz ich los.

mariusz_s

 
Posty: 883
Od: Pon gru 24, 2007 20:56
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Pon maja 05, 2008 13:21

O! Nareszcie wlasny watek! :D
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pon maja 05, 2008 13:27

Ceść, Psotecko i Bulasku, miiiiiiiaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuu :) Wiecie, ja byłam tylko w biuze schloniska, bo stamtont wzieła mnie Ciocia chrzestna. I zamieskałam z Psotkiem (on psetfcolaj skońcył 10 lat) i Kuleckom :)
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon maja 05, 2008 14:04

Ech, i jak tu nie wierzyć w Los/Opatrzność ? :roll:
Czekam na ciąg dalszy - ja i czarna maupa - Zelda.
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Pon maja 05, 2008 21:43

Część 2 - ZOO.
Czyli jak to się wszystko zaczeło.

Ano zaczeło się 1987 roku po I komunii mojego brata. Długo prosiliśmy naszą Ś.P. mamę iż chcemy kota. Mama kobieta o wielkim sercu szybko się zgodziła, zaś przekonywanie do kota naszego ojca wzieła na siebie.
Kot - okazał się kotką i dostał na imię Maciuś. Niestety była to niewysterylizowana i wychodząca kotka o wielkim sercu w stosunku do dzieci. Po ok. 4 latach wyszła z domu i już do niego nie wróciła. Czemu o tym może kiedyś. Po stracie Maciusia kolejnym projektem zaczeły się rybki. Nasza a właściwie moja pasja trwała bez mała 14 lat. W tym czasie jak to u każdego akwarysty były upadki i wzloty. W szczytowym okresie w moim pokoju było prawie 900 litrów wody w akwariach - non stop pracowały 4 super wydajne zewnętrzne filtry o mocy łącznej 150W, oraz oświetlenie jakiego nie powstydziło by się nawet akwarium morskie w wymiarze 800W i to tylko w świetlówkach. Koszty pasji były astronomiczne. Ale i satysfakcja z osiąganych wyników ogromna. Niestety zdażały się też wypadki. Od 1999 roku dołączyła do nas śliczna kotka o imieniu Psotka. Kotka uwielbiała leżeć na pokrywach akwariów. Niestety pewnego dnia jedna z pokryw niewytrzymała i kociek wpadł do ...pustego akwarium. W 2003 roku wydażyła się tragedia, która przekreśliła pasję - rozpioł się przewód powrotny z filta w akwarium 600l. Filtr z gracją w ciągu 30 minut wypompował ok 470 litrów wody na pokój. O fakcie iż mieszkam na 3 piętrze nie wspominam - tynk z sufitów odpadł nawet w piwnicy nie licząc pozostałych pięter podemną. Straty były straszliwe. Sąsiedzi z ulgą przyjeli fakt likwidacji hobby.

Niestety natura nie lubi pustych miejsc. I szybko wypełniła się luka po akwariach. A czym to już opowie Psotka w innej części opowiadania.
"..jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym"

http://WWW.CIAPKOWO.PL - może ty odmienisz ich los.

mariusz_s

 
Posty: 883
Od: Pon gru 24, 2007 20:56
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Wto maja 06, 2008 10:25

Część 3 - ZOO - czyli dla ludzi o mocnych nerwach.

Witajcie jestem Psotka. Duży jak zawsze mial bzika na punkcie innych stworzeń. Po tym jak zepsuło się akwarium postanowił hodować jaszczurki. Pierwsze były całkiem śmieszne takie żółte w czarne łatki. Nazywał je gekony lamparcie. Nie wiem co w nich lamparciego, no ja Psotka kot jestem ale toto nawet koło kota nie stało - mo może i stało jak ja leżałam obok. Jaszczurki miały jedną zaletę. A mianowicie były karmione takimi śmiesznymi robakami co je duży nazywał świerszcze. Zabawa była przednia bo zawsze kilka świerszczy zwiało na pokój. Potrafiłam cały dzień polować na uciekiniera.

Niestety mam też drugie imię - duży jak jest wściekły na mnie nazywa mnie "czarna zaraza". No nie wiem czemu, tamto pudełko ze świerszczami otwarło się przypadkiem, a ja tylko chiałam zaglądnąć do środka. Niestety pudełko się wywróciło i robaki zwiały na mieszkanie.

I dobrze jaszczurki też mogą trochę popościć - nie tylko ja mogę nie dostać kolacji. Duży chyba miał inne zdanie na ten temat. Zadowolony to on nie był. Zwłaszcza, że robaki oprócz skakania fajnie grały 5 nocy z rzędu.
Na szczęście jaszczurek już nie ma - chyba przez te świerszcze co zwiały. Duży narzekał coś, że świerszczy nie można nigdzie kupić. I jaszczurki sprzedał.

Drugie zwierzaki naszego - o przepraszam jego ZOO, to węże. Nie rozumiem jak można się składać tylko z głowy i ogona. A łapki gdzie? No cóż a możne żyć bez łapek? Za to jak można jeść myszy i szczury. A puszki i chrupki to nie łaska? Z tymi szczurami to są same problemy.

Wiem, wiem po tym co teraz powiem kocia brać będzie się ze mnie wyśmiewać do końca życia.

JA SIĘ PANICZNIE BOJE GRYZONI.

Dużego to rusza i co rusz przynosi do domu to paskudztwo. Na domiar złego Burasek uwielbia się z nimi ( a może nimi?) bawić. FUJJJ. Czasem te szkodniki uciekają. I zaczyna się mój dramat i zabawa Buraska. Duży chyba nie jest zadowolony. Mówi wtegi iż wężom uciekła kolacja. A niby mamy ją złapać - chyba z nim gorzej. Co niby ja mam to łapać?
Generalnie węże są wporządku one nie denerwują mnie a ja ich - czego nie można powiedzieć o nowej. Ona uwielbia je wkurzać.

A tak ta głowa i ogon wyglądają.

Obrazek


A tutaj zrzucają skórę. Dziwne ale prawdziwe.

Obrazek

Z tą ich skórą to nawet jest fajnie. Duży daje nam ją do zabawy. A ja uwielbiam robić w niej wycinanki. Generalnie duży nie jest taki zły.
"..jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym"

http://WWW.CIAPKOWO.PL - może ty odmienisz ich los.

mariusz_s

 
Posty: 883
Od: Pon gru 24, 2007 20:56
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Wto maja 06, 2008 10:33

Cześć, Psotka :) Ty naprawdę nie boisz się węży? Ja to się ich boję, choć widzę je tylko w takim pudle za szkłem, co to go Duża nazywa telewizorem :( A najbardziej to się przestraszyłem, jak kiedyś przebiegłem koło telewizora, a on się nadział na mój osobisty ogon i się włączył, a w środku były akurat węże...
Psot 10-latek
PS Psotka, a może Ty jesteś moją krewną? Moja Mama też miała na imię Psotka... Może Ty jsteś moją siostrą lub siostrzenicą?

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro maja 07, 2008 8:16

Węży się nie boję. To raczej one boją się mnie.
"..jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym"

http://WWW.CIAPKOWO.PL - może ty odmienisz ich los.

mariusz_s

 
Posty: 883
Od: Pon gru 24, 2007 20:56
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Śro maja 07, 2008 8:27

Skąd wiesz, że się boją?
Psot zaintrygowany

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro maja 07, 2008 9:32

Pieknie opowiadasz! :D
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Śro maja 07, 2008 11:31

Ano wiesz Psot, jak podbiegam do nich to one zaraz przeczoługuję się gdzieś indziej.
"..jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym"

http://WWW.CIAPKOWO.PL - może ty odmienisz ich los.

mariusz_s

 
Posty: 883
Od: Pon gru 24, 2007 20:56
Lokalizacja: Wejherowo

Post » Śro maja 07, 2008 11:39

Jakie śliczne te twoje panienki :) !

annette88

 
Posty: 14574
Od: Nie lis 25, 2007 20:52
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

Post » Śro maja 07, 2008 12:32

mariusz_z, fajnie piszesz :) prosimy o kolejne odcinki
Obrazek ObrazekObrazek
Franek & Rysia
Zabezpieczenia okien i balkonów 3miasto- R E A K T Y W A C J A.

rambo_ruda

 
Posty: 8231
Od: Pon maja 15, 2006 16:53
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro maja 07, 2008 12:33

Psotusiu, a ile Ty masz lat? Wiesz może?
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro maja 07, 2008 16:23

Ja czyli Psotka w lipcu/sierpniu skończę 9 lat. Burasek nie wiemy ile ma. Pani doktor mówiła że może mieć 5-6 lat, jednak panie ze schronika mówiła, że może mieć nawet 10 lat.
"..jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym"

http://WWW.CIAPKOWO.PL - może ty odmienisz ich los.

mariusz_s

 
Posty: 883
Od: Pon gru 24, 2007 20:56
Lokalizacja: Wejherowo

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 25 gości