Strona 1 z 101

Quazimodo-w krainie niebieskiego kocyka. Zaklinamy los!

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 0:48
przez Malati
a tak na prawdę to jeszcze moja ma, Miki oraz Mała Di i Pampalunka.

Obrazek


Historia jakich wiele i niewiele, czyli historia pewnego kota i jego dużych.

Jakich wiele, bo przecież niejeden kot w schronisku się znalazł, a z niego do własnego domu poszedł. Jakich niewiele, bo każdy kot jest wyjątkowy, każdy dom inny. Czasami się zgrywają czasami nie. Jak to w życiu raz jest słońce, a raz deszcz.

Tak naprawdę wątek ten dedykuję osobom, które Qua uratowały, żeby wiedziały, że to co robią ma ogromny sens i pozytywny wpływ na życie wielu osób. Żeby nie zapominały, że każde stworzenie, które uratują dostarcza radość ludziom do których trafia (nie mówię o przypadkach ekstremalnych!) nie tylko w pierwszej chwili, że nawet kiedy euforia opada ta radość unosi się w powietrzu i stanowi pożywkę dla myśli, dla istnienia. Nie wiem czy czytają nas czy nie ale zawsze mogą tu odnaleźć miejsce dla siebie. Zakątek w którym prezentując codzienność postaramy się odgonić złe myśli i poczucie bezradności. Internetowy zapis, który mam nadzieję, że uśmiech na twarzach czytających wywoływać będzie.
Początkowe losy Qua można przeczytać tutaj - http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=64219&start=0
całe forum ratowało ten okruszek radości, który trafił w końcu do mnie. To była miłość internetowa, która można by powiedzieć, że przerodziła się w miłość od pierwszego spotkania (jak przypomnę sobie jak wskoczył mi na kolana od razu uśmiech pojawia się na mojej twarzy). Udało mi się trafić na mojego kota. Innymi słowy rzec by można, że ja psiara z tym lekko stukniętym kotem dobraliśmy się jak w korcu maku. Docieraliśmy się długo, wzajemnie uczyliśmy i uczyliśmy się - ja go rozpuszczałam, on mnie wychowywał. Teraz mamy całą gamę zachowań i ceregieli bez których życie nie byłoby tak zabawne. Bo nawet w najgorszej chwili kiedy Mały Bardzo Ważny Ktoś zaczyna płakać słysząc piosenkę reagge, nie sposób się nie uśmiechnąć. Albo kiedy w nocy koniecznie musi wejść do toalety albo łazienki... bo przecież jego własna, osobista Duża zamykać się nie powinna. Wchodzi, zostaje pogładzony i wielce dumny wychodzi. I jest ta świadomość, że gdzieś tam (najpewniej pod niebieskim kocykiem) zawsze jest ta istotka do której można się przytulić, którą można wycałować, która rozumie, że jest czas zabawy i czas zamyślenia... to bardzo miłe czuć się tak ważną osobą w czyimś życiu. Istotka, która jak do niej podchodzę i wyciągam rękę grucha do mnie takim charakterystycznym gruchnięciem przeznaczonym tylko dla tej chwili, w odpowiedzi na moje pytanie "co tam Qua?". Istotki, która w chwilach niepewności ociera się o mnie okazując zaufanie. W rzeczywistości to nie Pan Beza dostał szansę od losu spotykając mnie, a to była szansa, którą mnie los obdarzył, taki wygrany los na loterii. Qua swój los wygrał, kiedy został zauważony przez wolontariuszki ze schroniska, ja kiedy spotkałam jego.


Historia zmian wizualnych:

Obrazek


I Qua teraz (moje ulubione zdjęcie ale nietwarzowe bo kocyka zabrakło):

Obrazek

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 5:23
przez Marcellina
Pięknie to opisałaś. A metamorfoza Quazka jeszcze raz dowodzi, że na koty powinno się patrzeć sercem, a nie oczami, jak to już ktoś kiedyś na miau napisał.
Pozdrawiamy Was wraz z Roodym Footrem :kotek:

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 6:47
przez MarciaMuuu
Niestety melduję się jako druga :evil:

Do czytaczy: Malati zapomniała wspomnieć, że w wątku tym nasza rola (czytaczo-pisaczy) obejmuje także wyperswadowywanie autorce kolejnych (wielce licznych) choróbsk Qua. Jest to wątek z lekka hipochondryczny :lol: , a ta hipochondryczność się udziela - więc uważajcie :twisted: . Kiedy nagle, pod wpływem imulsu niewiadomego( 8) ) pochodzenia zechcecie sprawdzić, czy wasz kot nie posiada grzybka poduszczkowato-żwirkowego na łapkach wyłączcie ten wątek, policzcie do 100 i ponownie możecie czytać :wink: .

No i brybry :D

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 7:39
przez Georg-inia
zaznaczam teren :)


i dziękuję Ci, Malati, za wstawienie tych zdjęć :love: może ktoś nowy, niezdecydowany, choćby przypadkiem, tu wejdzie i obejrzy fotografie Qua.
I może zrozumie, że ten kot, nad którym się wahał w schronisku dziś rano, bo niby futrzak miły, ale takie zasmarkane brzydactwo... że ten kot też może stać się pięknym i wesołym zwierzaczkiem, że potrzebuje tylko miłości i opieki :)

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 8:42
przez pisiokot
Pamiętam Quazka takiego jak na dwóch pierwszych zdjęciach...
Pamiętam lipiec, schroniskowe bidy łapiące odrobinę słońca na wybiegu
a wśród nich nieszczęśnika, dla którego wydawało się nie ma nadziei
ech...
i znowu poranna kawa słona :wink:

MarciaMuuu, święte słowa - hi, hi :D

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 8:46
przez Dorota
...bry... w nowym watku! :D

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 8:54
przez Malati
Właśnie! Wyperswadowanie pisaczce wątkowej różnych chorób Qua jest niezwykle ważne i potrzebne! Bo Qua przerobił chyba już większość chorób. Teraz odkrywam niezwykle ciekawe plantacje chorób związanych z psyche :twisted:


Jeśli chodzi o wygląd to jak już zasypiałam przyszedł mi do głowy cytat z Małego Księcia, ten najpopularniejszy i ten najtrafniejszy "dobrze się widzi tylko sercem, najważniejsze jest dla oczu niewidoczne". I jakby nie było jest to prawda, której niestety czasami niektórzy nie dostrzegają. Dla mnie Qua nigdy nie był brzydki, był chory ale nie brzydki. To znaczna różnica, chociaż może to trudno wytłumaczyć. Jego zmian też nie widziałam, dopiero zdjęcia mi to uświadamiają. Pierwszy raz jak spojrzałam na stare przeżyłam szok, teraz się do nich przyzwyczaiłam. Wiem, że Mały Karakanek ładny nie jest, rozumowo jestem w stanie to zrozumieć, sama taką mieszankę kolorystyczną uważałam za mało interesującą. Jednocześnie zdając sobie z tego sprawę, stawiam go na miejscu najpiękniejszego kota jaki w tej chwili żyje pod promieniami słońca. To paradoksalne, bo wiem, że są koty ładniejsze, nawet zachwycam się ich wyglądem robiąc wielkie oczy. Ale żaden nie jest moim Qua, żaden nie ma tego niesamowitego charakteru. Mając nawet najpiękniejszego na świecie kota, którego hmm osobowość do nas nie pasuje czym będziemy się zachwycać? Że jego futerko tak ładnie lśni w promieniach słonecznych, że łatki układają mu się tak a nie inaczej? To nie zaskakuje, to może znudzić w pewnej chwili. Charakter i charakterek nigdy. Stale coś nowego się dzieje, stale jakieś nowe przeżycia. Nawet dzisiaj kiedy miziając rano koteńka naiwnie położyłam go koło podusi, a ten krok po kroku przejął całą. Dla mnie to norma, zresztą ja śpię z kilkoma poduszkami (tak lubię nie wiem czemu)... tylko dlaczego on wziął tą najfajniejszą? Albo zmiany tego jak zasypialiśmy. Kiedyś jak chciałam go zabrać ze swoich nóg robiłam to pod pozorem, że chcę go pomiziać po brzuniu i kładłam sobie na brzucha, miziałam chwilę, a kiedy przestawałam (albo jeszcze wcześniej) Qua opuszczał mnie. Teraz Kokosznik zostaje mi na brzuchu i wielce zadowolony leżąc mrukoli sobie głośno. No cóż o tym opowiadać można dużo.


Marcellina dziękuję :oops: i pozdrawiamy rude futro!

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 9:26
przez Malati
pisiokot no właśnie...zdecydowanie uratowałyście to kocie życie. Dałyście mu jutro. Nie oszukujmy się, gdyby nie wy, Quazulka umarłby całkiem bezimienny już bardzo dawno temu.


Dorota bry na nowych śmieciach! :)


Zapomniałam napisać, bo wydawało mi się to tak oczywiste aaa :oops:
chciałam też bardzo, bardzo, bardzo mocno podziękować wszystkim, którzy przejęli się losem Qua. Tym, którzy wpłacali pieniądze, podbijali wątek, bo to też pomagało i dało dziewczynom możliwość działania! Jak widać nie jest to pozbawione sensu!

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 10:39
przez CoolCaty
Witam kochaną kocią gębulkę. Jest prześliczny. Mało piszę w wątku Quazka, ale czytam na bieżąco.
Ostatnie zdjęcie bez niebieskiego kocyka jest bossskie! Ale ma policzki :love: :love: :love:

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 11:37
przez BarbAnn
słodziak

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 13:32
przez Malati
BarbAnn :*

Ciocia CoolCaty :D


Ale miła, domowa atmosfera się u nas zrobiła. Gruby z tej okazji prześladuje mnie... ach żeby stale być tak prześladowaną. Ja robię krok, Gruby za mną, ja idę do pokoju zaraz przybiega Mała Pcheła, chcę wyjść oczywiście kto jest pierwszy przy drzwiach z mocnym postanowieniem, że on też, już wychodzi, że już wszystko spakowane i że on bardzo, bardzo chce iść? Tak właśnie on ;)

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 14:07
przez Myszeńk@
Jestem i ja.
Czasem zajrzę, czasem napiszę, więcej czytam.
I daję jako przykład innym, wahającym się, wątpiącym ... szukającym przede wszystkim oczami :roll:
Pomyślności na wiosnę :D

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 18:24
przez tufcio
No dotarłam - przepraszam, że tak późno :wink:

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 21:12
przez Malati
Myszeńk@, tufcio miło mi Was widzieć w naszych ee prograch, albo raczej chyba powinniśmy napisać w naszym okienku :)


Myszeńk@ i nas za przykład? :oops: to chyba nie jest dobry przykład, bo ktoś jeszcze pomyśli, że wzięcie takiego kociaka kończy się hipochondrią, czy czymś podobnym.

tufcio nic się nie martw, wcale nie późno. Nawet 24 godziny od założenia wątku nie minęły :)


Dzisiaj Qua-komandos trenuje nową dyscyplinę sportową - bieg z przeszkodami. Każdy komandos taką umiejętność mieć powinien. Przeszkody omija się na następujące sposoby
- skok przez przeszkodę
- przebiegnięcie szybkie
- przebiegnięcie z zatrzymaniem i wydaniem odgłosu.

Zagadka na dzisiejszy wieczór, albo jutrzejszy poranek? Jaka rola mi przypadła w tej oto kociej aktywności?

PostNapisane: Czw kwi 10, 2008 21:23
przez MarciaMuuu
Byłaś przeszkodą 8) :lol: