Strona 1 z 54

Re: Moje kocistosci - wpadka

PostNapisane: Pt kwi 04, 2008 22:45
przez Siean
Tak jakos doszłam do wniosku, że przydałoby się mieć jeden wątek dla moich kociastych, bo do tej pory opowiadałam o nich na kilku innych.
Dziś może najpierw pokażę ciasto z kota
Obrazek

To Mała Missy z tego wątku:
viewtopic.php?p=1693229#1693229
mimo, że minęło już sporo czasu, Missy jest nadal malutka...

PostNapisane: Pt kwi 04, 2008 22:49
przez MaybeXX
Małe jest piękne :lol:

PostNapisane: Pt kwi 04, 2008 23:09
przez Aia
ojej jaka smakowita kicia :wink:
:1luvu:

słoooodkości Obrazek

PostNapisane: Sob kwi 05, 2008 7:29
przez CoToMa
Czy to aby na pewno ciasto z kota?
Może jednak pieczeń? :lol: :lol: :lol:

PostNapisane: Sob kwi 05, 2008 7:56
przez Femka
poproszę kawałeczek tego ciasteczka :twisted:

PostNapisane: Sob kwi 05, 2008 10:05
przez Natalia.K.
:P Może ja też się skuszę na troszeczkę :D Musi być słudziutkie.;) :) Pozdrawiam

PostNapisane: Sob kwi 05, 2008 10:23
przez rambo_ruda
:lol: wrzuciłabym też do wątku "jak śpią wasze koty". Śliczna kicia, tylko trzeba pożerać w całości ;)

PostNapisane: Sob kwi 05, 2008 21:20
przez Siean
Rambo-ruda - na pewno wrzucę, tylko może jutro...
CoToMa - wiesz, pieczeń z kota nie przyszł mi do głowy - tych form używamy głównie do pieczenia makowców :wink:
Aia, Natalia - kicia jest rozczulająca, ale bynajmniej nie słodka... To mały gryzolek o ogromnym ego - jeśli jej coś nie pasuje, i to nieważna czy będzie głaskana, czy brana na ręce - gryzie i już. I to ostro, niestety.
MIędzy innymi dlatego jest w moim stadzie - domki rezygnowały z takiego gryziulka...

A teraz bidulka jest chora - przeziębiła się wychodząc na balkon. Pokichuje, brak jej apetytu...

PostNapisane: Sob kwi 05, 2008 21:39
przez Georg-inia
Siean, no w końcu :) bo ja już myślałam, że Ty ściemniasz z tymi swoimi kotami ;)

zaznaczyłam teren i będę stałym bywalcem - uprzedzam ;)

PostNapisane: Nie kwi 06, 2008 20:13
przez Siean
Nie, nie ściemniam... Postaram się też codziennie coś o kotach napisać... I tych, co są u mnie teraz, i tych, które były kiedyś...
A dzsiaj chcę przedstawić Mrunię :
Obrazek
Mrunia pojawiła się kilka tygodni temu na naszych działkach. Mimo podobieństwa do innych działkowych futer, raczej stamtąd nie pochodziła - cały czas, jaki tamtejsze koty poświęcają na wzajemne "dyskusje" czy wygrzewanie się na słońcu", ona próbowała "wyprosić" sobie swojego człowieka. Gdy wreszcie zobaczyła transportówkę w rękach mojej mamy - weszła do środka i ułożyła się na kocyku.
Żadnych lamentów, żadnych protestów...
Ma już obiecany domek. Nie najlepszy, jeśli idzie o warunki, bo przez jakiś czas będzie tam tylko odwiedzana codziennie, ale opiekunowie będą (mam nadzieję) nadrabiać to swoją troską przez czas wizyt.
Bo Mruni bardzo zależy na swoim człowieku.
A na razie korzysta z mojej kanapy.

Aha, mam pytanie - co mogę jej podać, by ją odrobaczyć? W miarę skutecznie, ale i w miarę łagodnie?

PostNapisane: Nie kwi 06, 2008 20:19
przez Georg-inia
ale ma brzucholek 8O słuchaj, pewna jesteś, że on nie jest ciężarna?

PostNapisane: Nie kwi 06, 2008 21:10
przez Siean
Jest ciezarna, niestety :(

PostNapisane: Pon kwi 07, 2008 7:55
przez Georg-inia
Siean pisze:Jest ciezarna, niestety :(


łomatko :( i co będzie?

PostNapisane: Pon kwi 07, 2008 17:30
przez Siean
Domek się zgodził na bonus.
Przynajmniej się zgodził w piątek, bo dzisiaj... od piątku domek się nie odzywa :? A tacy byli pełni entuzjazmu...
Wiem niestety jedną rzecz - sterylki na pewno na razie nie będzie. Małe się urodzą, odchowa je i wtedy ją ciachniemy. Jeśli nie w nowym domku będzie dzieci chować, to u mnie.
Wiem, to zła decyzja :cry:
Tyle, że... nie mogę inaczej. Mogę na PW wytłumaczyć szczegółowiej, ale nie chcę pisać tutaj - to jednak ogólnodostępny wątek i nie chcę by ktoś użył tych argumentów.
Bo wiem, że powinnam już być u weta :(

A na razie Mrunia u weta była w piątek, ale skończyło się na ogólnym oglądzie. Diagnoza: awitaminoza (to jeśli idzie o wytarte, rzadkie futerko) i zapalenie górnych dróg oddechowych - to jeśli idzie o świszczący oddech i kichanie. Ale temu ma zaradzić parę zastrzyków. Mrunia jest bardzo grzeczna, nie protestuje przy robieniu kuj. Ładnie je, pije, tylko z kuwetkowaniem ma problem - coś się jej nasze kuwety nie podobają i nieco udekorowała mi podłogę... Co przy moich sikaczach, nie jest żadnym problemem :wink:
A poza tym... wiecie gdzie ona śpi? Od pierwszego wieczoru pakuje mi się pod kołdrę...
Zanim obcięłam jej pazurki (też nie protestowała), zdążyła mi zrobić niezłą wysypkę "ugniatając ciasteczka" :)

PostNapisane: Wto kwi 08, 2008 19:17
przez Georg-inia
Siean pisze: Wiem, to zła decyzja :cry:
Tyle, że... nie mogę inaczej. Mogę na PW wytłumaczyć szczegółowiej, ale nie chcę pisać tutaj - to jednak ogólnodostępny wątek i nie chcę by ktoś użył tych argumentów.
Bo wiem, że powinnam już być u weta :(


nie mnie oceniać :oops:
raz zawiozłam złapanego totalnego dzika na sterylkę, i jak mi powiedzieli, że były 4 płody to mało się nie poryczałam w głos w lecznicy :oops: chociaż wiedziałam, że w tym miejscu rodzą się kocięta z wadami genetycznymi i umierają w męczarniach :(

dzielna jesteś kobitka :) a domek? odezwał się?