Strona 1 z 44

Helcia i Grudzia - Grudzia po operacji

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 17:23
przez Hańka
W połowie marca ma przybyć do nas dorosła kotka "po przejściach"-Grudzia.W domu jest już 10 miesięczna wychuchana pieszczocha Helcia oraz starszawa suczka Figa (sznaucer średni).Proszę o wszelkie rady i wskazówki dotyczące jak najmniej bolesnego wprowadzenia nowego domownika.Poczytałam na forum wątki o dokoceniach i brakuje mi w nich wskazówek dotyczących dołączenia dorosłego kota do również dorosłego psa.Nasza Figa 8 lat zyła zgodnie z miniaturowym króliczkiem,ale na podwórku co kot - to wróg.Maleńką,kilkutygodniową wówczas Helcię zaakceptowała bez trudu,ale teraz chodzi o dorosłą kotkę,której stosunek do psów tez pewnie jest typowy czyli :evil:

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 17:45
przez villemo5
Może to zabawne, ale... Zaobserwowałam, że psy jako KOTY traktują tylko te koty, które są poza mieszkaniem. To co jest w domu kompletnie nie nadaje się do ganiania :lol:
Rotweilerka kuzynki np... Patrzyła na małą kicię - nową przybyszkę do domu i... NIC. Tylko gdy słyszała "kici,kici" to się ożywiała i szukała kota. Tak, jakby to małę co plącze się po domu kotem nie było!
U mnie dokocenie dorosły pies - dorosła kotka przebiegło bez zarzutu. Tylko pies kotolubny...
A tak się składa, że Grudzię znam ;) Nawet jeśli coś by miało iść "nie tak" (tfu, tfu) to ona sobie i tak poradzi ;)

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 18:13
przez Prakseda
O szczgółowe rady trudno, bo każdy kot i każdy pies jest inny.
Jedna zasada, zapoznawać powoli i łagodnie, najpierw wymiana zapachów, potem pierwsze wzrokowe z daleka. Nic na siłę.

rady

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 19:06
przez wydra
ja umieściłabym nowoprzybyłą kotkę w klatce wystawowej w osobnym pomieszczeniu (klatka ustawiona dwoma bokami przy ścianie, aby kotka mogła się ukryć w razie czego) i pomału pozwalałabym rezydentom oglądać nową i vice versa. Przy okazji tego zapoznawania nowa zobaczy, że pies nie zjada kota rezydenta. i nie ma co się stroszyć i fukać.

Kiedy wzajemne reakcje byłyby dobre - otworzyłabym klatkę i dalej obserwowałabym zwierzyniec, a zwłaszcza psa, któremu można wydac stosowną komendę (w odróżnieniu od kota:)))

A potem.... to już tylko miłość międzygatunkowa :lol:

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 19:14
przez Hańka
Ha,dla mnie każda rada będzie cenna.Ja to widzę tak:przywożę kota w transporterku,nie pokazuję rezydentom i zgodnie z forumową tradycją zamykam w łazience.Wypuszczam z kontenerka.Przy pierwszej okazji Grudzia umyka mi z miejsca "kwarantanny" albo ciekawskie zwierzaki szturmują łazienkową Bastylię z hasłem "Uwolnić Pikusia" na sztandarach...A potem mam wielką rewolucję francuską i wszyscy walczą ze wszystkimi w dwóch pokojach z kuchnią...
Albo Helcia się obraża,że nagle jej kuweta dostała eksmisję z łazienki i leje np. na kanapę...A,właśnie-czy za kuwetę może przejściowo robić karton po butach ze żwirkiem?Czy muszę kupic drugą?
Wymiana zapachów-czyli kocyk psi mam położyć gdzieś w łazience?Czy podetknąć Grudzi pod nos?
Kochani dokoceni psiarze-napiszcie,proszę,jak technicznie dodaliście do inwentarza dorosłego kota...
ajmkjuż na kociarni pisałam,ze Grudzia to gwiazda-mnóstwo osób ją zna! :)

rada

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 19:22
przez wydra
uśmiałam się jak norka - bardzo obrazowy opis zapoznawania czworonogów :lol:
Moja rada:
- klatka wystawowa z druga kuwetą oczywiście
- nie ruszać kuwety rezydentki
- kocyki - wymiana zapachów - zbędna - one mają świetny węch - wyniuchają się wzajemnie nawet zza drzwi.
Pytanie zasadnicze: czy nowa kotka ma być izolowana celem niewiedzy o jej zdrowiu, czy celem wprowadzenia do rodziny? - powyższe rady dotyczą oczywiście wprowadzenia do rodziny.

Jeśli celem izolacji jest niewiedza o stanie zdrowia nowej - bezwzględnie kotka musi być izolowana w klatce wystawowej w osobnym pomieszczeniu z zamykanymi drzwiami (warunek: nie otworzy ich pies) do czasu zbadania przez weta i pewności, że jest zdrowa (odpchlenie, odrobaczenie itd.). Oczywiście wtedy osoba obsługująca nową musi zachować bezwzględną higienę po kontakcie z nową, przed kontaktem z kotem rezydentem.

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 19:36
przez Hańka
Grudzia to panna z dobrego domu,biorę ją od matahari,więc sądzę,że jest zdrowa.Izolacja ma zapewnić łagodny start w nowej rodzinie."The problem is...",że mieszkamy na zaadaptowanym strychu,gdzie jedynym zamykanym pomieszczeniem jest łazienka.W której jest kuweta Helci!Rety,skąd wziąć klatkę wystawową?Ludkowie mili,ja naprawdę zielona jestem...

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 19:58
przez wania71
Haniu, spokojnie, myślę, że możliwe jest dokocenie bez klatki wystawowej. Sama nigdy nie stosowałam.
Rozumiem, że kuweta Helci stoi w łazience? Jeśli tak, to nie przestawiaj jej, kuweta, to dla kota ważna sprawa - po co, dodatkowo, stresować rezydentkę?
A nie możesz Grudzi umieścić, na początek, w pokoju chłopaków?

rada

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 20:01
przez wydra
podobno jedyne drzwi są w łazience...jaki pokój chłopaków?
w takiej sytuacji jednak polecam klatkę wystawową w zacisznym kąciku mieszkania, a klatkę zdążysz pożyczyć z forum.
KONIEC

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 20:01
przez villemo5
Grudzia jest zdrowa jak byk!
Ja pisałam, że ją znam, bo znam ją osobiście :D
U mnie nowa kotka najpierw była w osobnym pomieszczeniu właśnie z uwagi na stan zdrowia. Powoli była przynoszona "na pokoje". Pozwalałam zwierzakom powąchać się nos w nos... Przeszło bezboleśnie.
Co do kuwety... Radziłabym jednak drugą. U mnie kocur jest wprost oburzony, gdyby ktoś z jego kibelka skorzystał. To są bardzo delikatne kwestie i nie wprowadzałabym rezydentce zmian.

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 20:11
przez Hańka
A owszem,są drzwi w pokoju chłopaków ale z zabytkową klamką i równie zabytkowym zamkiem (czytaj:nie zamykające się i nie do naprawienia).W dodatku Helcia tam sypia!W kontenerku lub na górnym łóżku...Wszędzie jej pełno.W kuchni (otwartej) ma michy.A nasz drugi i ostatni pokój jest przejściowy!Nie wiem,co gorsze-ruszyc kuwetę czy spanko :( Bo ostatecznie haczyk w drzwiach pokoju chłopaków mogłabym zainstalować.Tak to jest w małych mieszkankach...Jak się nie kręcić-doopa z tyłu...

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 21:23
przez wania71
Za zamkniętymi drzwiami trzymałam tylko Pusię, bo była totalnie zestresowana i agresywna. Nie stosowałam klatki wystawowej, bo jej nie miałam - bardzo możliwe, że to dobry pomysł.
W zależności od charakteru nowego kota, albo go puszczałam na żywioł, albo dostawał pokój ze swoją kuwetą i drzwiami uchylonymi, na tyle, żeby kot mógł zwiać, a psy nie mogły się do niego dostać.

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 21:37
przez Hańka
Trochę się tego żywiołu boję,ale przy moich warunkach mieszkaniowych może i tak wyjdzie...Muszę jeszcze raz przemyśleć strategię.Tematu,broń Boże,nie zamykam.Wspomnienia i pomysły (także te,które nie wypaliły!) uprzejmie proszę podawać.Do 16-17 marca jeszcze parę dni jest...

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 22:01
przez Iwona ze Swarzędza
w styczniu wprowadziła się do nas Zazulka 4-letnia, strachliwa i spokojna kicia. W domu niepodzielnie panowała Rudzia , 5-letnia sunia. Najpierw wzorowo miała być nowoprzybyła w łazience, ale szybko dopomniała się o wyjście więc ją wypuściliśmy. zwiedzała kąty a Rudzia próbowała ją obwąchiwać i podskubać. ale to wszystko odbywała się dość pokojowo i raczaj było namolną czułością wobec kota. Zazulę to denerwowało i zmykała na szafki i parapet. Była zesteresowana przez kilka dni, ale adaptacja szybko nastąpiła. Jak szliśmy do pracy Rudzia była zamykana w pokoju gdzie zazwyczaj ma posłanie, ale to też przez kilka dni. Teraz stanowią zgrany zespół. Zazula ociera się o Rudzię na powitanie i nie ucieka przed nią. Podobnie przebiegała adaptacja u mojej mamy i nawet owczarek niemiecki pilnujący posesji szybko zrozumiał że to swoi (2 koty wychodzące). Moim zdaniem zwierzęta zawsze się dogadają jeżeli są dobrze traktowane i odbierają od nas odpowiednie sygnały.
:D Powadzenia miłego dokocenia :D

PostNapisane: Pon mar 03, 2008 22:52
przez koteczekanusi
Co do rad, to mogę dać tylko jedną - jeśli nie nowa kuweta, to na pewno nie pudełko po butach, bo przesiąknie nie później niż przy trzecim laniu. No, chyba że gdzieś daja plastikowe.
Moje dokocenie przebiegło bezproblemowo - o ile za brak problemu uznać śmiertelne obrażenie się na nas "starej" kotki, a nie czytywałam wtedy kocich forów i o strategiach nie słyszałam - po prostu przyniosłam kotkę i wypuściłam pilnując, czy się nie wezmą za futra. Ale się nie wzięły :P