Strona 1 z 100

Czesio, Jożik, Mirmiś, Pola. - Prosimy o zamknięcie.

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 12:48
przez Aniada
Mam pewien problem. Na skutek rozmaitych kolei losu zaadoptowałam w niedzielę małego, 8 tygodniowego "persika". Dokoptowałam go do mego 7 miesięcznego rezydenta, Czesia, wykastrowanego, dużego, prawie 6 kilogramowego kocurka. No i jest kłopot. Czesio bardzo polubił malutkiego Jożika, ale w zabawach z nim jest potwornie niedelikatny. Sciska go, poddusza, podgryza... Jożik drze się wniebogłosy (troszkę przy tym dramatyzując), a Czesio najczęściej odpuści, ale nie zawsze :( Pomaga dopiero moje głośne "nie wolno!". Chłopaki spędzili dziś 3 godzinki w samotności, maluszkowi żadna krzywda się nie stała, mnie jednak bardzo bardzo niepokoi brak wyczucia u potężnego kota. Zaznaczam, że nie wydaje mi się, aby postępowanie Czesia było przepełnione agresją. Nie syczy na małego, nie prycha, ustępuje mu miejsca przy miseczce, o ile malec chce jeść akurat z tej samej co Czesio, korzystają ładnie ze wspólnej kuwetki, śpią na tej samej kanapie. Słowem - sielanka, gdyby nie owe upiorne zabawy. Co robić?? Jak nie dopuścić do tego, by malcowi stała się krzywda??? Póki co jestem w domu, ale od poniedziałku ruszam do pracy i skóra mi cierpnie. Bardzo proszę o poradę.

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:12
przez wania71
Aniado, mam nadzieję, że ktoś jeszcze się dopisze :)
Moim zdaniem, możesz ich spokojnie zostawić. Kastraty zazwyczaj wspaniale opiekują sie i bawią z maluszkami. Tak jest u mnie, też mam wielkiego kocura i maluszki są jego nieodłącznymi towarzyszami, kocice okazały się dla maluchów dużo wredniejsze niż mój Bunio.
Koszmar jest wtedy, gdy leje się krew, gdy koty sikają ze strachu pod siebie lub przestają korzystać z kuwet, albo jeden drugiego nie wpuszcza do kuwety, albo któryś nie chce jeść lub się sam okalecza ze stresu.
U Ciebie, tak wnioskuję z opisu, wszystko przebiega wzorowo. :)

Re: Dokocenie - maluszek i niedelikatny rezydent. Koszmar za

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:13
przez Antypatyczna
Aniada pisze:Mam pewien problem. Na skutek rozmaitych kolei losu zaadoptowałam w niedzielę małego, 8 tygodniowego "persika". Dokoptowałam go do mego 7 miesięcznego rezydenta, Czesia, wykastrowanego, dużego, prawie 5 kilogramowego kocurka. No i jest kłopot. Czesio bardzo polubił malutkiego Jożika, ale w zabawach z nim jest potwornie niedelikatny. Sciska go, poddusza, podgryza... Jożik drze się wniebogłosy (troszkę przy tym dramatyzując), a Czesio najczęściej odpuści, ale nie zawsze :( Pomaga dopiero moje głośne "nie wolno!". Chłopaki spędzili dziś 3 godzinki w samotności, maluszkowi żadna krzywda się nie stała, mnie jednak bardzo bardzo niepokoi brak wyczucia u potężnego kota. Zaznaczam, że nie wydaje mi się, aby postępowanie Czesia było przepełnione agresją. Nie syczy na małego, nie prycha, ustępuje mu miejsca przy miseczce, o ile malec chce jeść akurat z tej samej co Czesio, korzystają ładnie ze wspólnej kuwetki, śpią na tej samej kanapie. Słowem - sielanka, gdyby nie owe upiorne zabawy. Co robić?? Jak nie dopuścić do tego, by malcowi stała się krzywda??? Póki co jestem w domu, ale od poniedziałku ruszam do pracy i skóra mi cierpnie. Bardzo proszę o poradę.


:lol:

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:18
przez Aniada
Ok'urcze. Mały o swojej tragedii informuje cały Dolny Śląsk! To ma być "wzorowy przebieg"?? :lol: Jak usłyszycie w swoich mieszkankach drącego się rozpaczliwie kotka, to będzie to mój Jożik. Nie, pod siebie nie robi, w kuwetce siedzą na zmianę, jedzą łapka w łapkę i śpią na jednym łóżku. Ale krzywda według mnie się dzieje ewidentna. Ten malutki tak nieopisanie krzyczy i piszczy :( :( Martwi mnie to, że Czesiowi zdarza się nie reagować... Mimo żartobliwego tonu NAPRAWDĘ SIĘ BOJĘ.

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:23
przez wania71
Za to jak podrośnie, dołoży Czesiowi, który sam go tego nauczy. Bo to jest właśnie nauka i zabawa, to jest bardzo ważne dla Jożika, nabierze krzepy i zaufania do towarzysza, który ma większe wyczucie niż Ci się wydaje. :)

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:23
przez JoasiaS
To się nazywa super łagodne dokocenie :D :ok:
Myślę, że nie ma się czego obawiać :wink:

Joasia

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:29
przez sibia
Ojj, pamietam te lęki :)
U mnie glownym wujem jest Konik, ktory ma ok 8 kilo, jak nie lepiej. Sceny przymusowego mycia, z przytrzymywaniem malego lebka w paszczy pelnej zębów byly na porzadku dziennym.
Kwiki malenstwa, mytego ponad miare tez.
Wszystkie maluchy przezyly ;).
Kociak bedzie coraz sprawniejszy i coraz skuteczniej bedzie sie bronil. A skoro dokocenie przeszlo tak spokojnie to bedzie juz tylko lepiej :).

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:36
przez Aniada
Sibia, popłakałam się ze śmiechu :D :D :D Wszystko się zgadza: 800 gram malucha utkwionego z paszczy pełnej zębów, należącej do 5 kilogramowego wujka, to nie jest widok relaksujący młodą kocią mamę. (Czesio jest moim pierwszym kocim dzieckiem). Ostatnim wyczynem Czesia było dorwanie malca, umieszczenie go między swymi przednimi łapami, dubeltowy uścisk "na misia" i turlanie się w takiej pozycji po przedpokoju. Byłam pewna, że malec nie może wyjść z tej operacji żywy :lol: Napiszcie proszę, że to normalne. W Kocim ABC powinny się znaleźć drastyczne zdjęcia z dokocenia, ku pokrzepieniu nowodokoconych.

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:38
przez wania71
:D Jeśli Cię nie przekonamy, to zawsze ,możesz sięgnąć po Feliway i krople Bacha, kolejnym krokiem jest koci psycholog,a potem to już szukanie nowego domku :D Jest i będzie dobrze! :D

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:41
przez Aniada
Nie ma mowy - żaden nowy domek nie wchodzi w grę. A kropli Bacha nie będę chyba podawać kotu, który śpi z brzuchem wywalonym do góry, prezentując dumnie światu resztki pomponów. Malec natomiast wykazuje żywo objawy totalnej depresji, ale raczej tylko wtedy, gdy tkwi w paszczy wujka...

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:41
przez Sylwka
Miałam podobnie z moim 6-cio kilowym Zenkiem i trzema maluchami ważącymi początkowo około 40dkg. Duży maltretował małe ale one same się do niego pchały (choć nie wszystkie 3 :wink: ). Wyszłam z założenia, że gdyby im robił krzywdę to by go unikały jak ognia a tak nie było. Przyznam, że widok Zenka "tulacego" kociątko był przerażający.

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:44
przez Aniada
W sumie mój maluch też nie ucieka. Śpi nawet spokojnie w obecności antagonisty... Boże mój, tylko on tak przeraźliwie, boleśnie piszczy...

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:49
przez Jana
U mnie groźna dla kociaków jest drobna, kolorowa koteczka, czyli Niespodzianka zwana Niunią. Wszystkie wielkie kocury są bardzo delikatne (lub, tak jak Szczurek, unikają), a ona zawsze zachowuje się jakby chciała zjeść maluchy, biega za nimi warczy, kotłuje. I tylko przed nią chroniłam małe tymczasiki do czasu, aż była u mnie Kocurro i, zobaczywszy jakie straszne rzeczy Niunia wyczynia z kociakami, powiedziała "jak ona się pięknie nimi zajmuje! uczy je jak matka!" 8O 8O 8O No i się okazało, że to straszne kotłowanie to jak najbardziej prawidłowe wychowywanie kocich maluchów :lol:

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:54
przez aguś
Aniada więcej darcia niż pierza :wink:
U mnie prawie siedmiokilowy rezydent miał "miły" zwyczaj siadania na półkilowych tymczasach :twisted:
Przeżyły :twisted:

PostNapisane: Wto lut 19, 2008 13:56
przez Aniada
Jana pisze:No i się okazało, że to straszne kotłowanie to jak najbardziej prawidłowe wychowywanie kocich maluchów :lol:


Napisz mi jeszcze, że "bezstresowe" :wink: :wink: Co kociaki na to?? Czy też tak rozdzierająco krzyczały?? Czesio zachowuje się dokładnie tak jak Niunia, tyle, że nie warczy. Biega, dopada (jakby polował), podgryza (a wygląda to tak, jakby łapczywie pożerał), ściska i dusi. Koszmar po prostu. Najczęściej przez długi długi czas obserwuje malucha. To może trwać godzinami. "Atakuje" natomiast, gdy Jożik bryka szczególnie intensywnie. Gdy coś do siebie gada, gdy podskakuje wyjątkowo dziarsko.