Już w czwartek zaczęłam Wam tu pisać nowości, ale zanim skończyłam, to mi strona wygasła i całą "story" straciłam
Okazało się, że z pierwszym starciem kotów nie doczekałam do niedzieli. W czwatek popołudniu, gdy wychodziłam z pokoju Misi z miskami do napełnienia - Gabrych przesmyknął się między moimi nogami i wpadł do pokoju obwąchiwać wszystkie dawno nieodwiedzane kąty!
Misia siedziała na krześle pod stołem, więc jej od razu (gapiszon) nie zauważył. Misia jakby kawalerem nie zainteresowana - jak zwykle pilnie mnie obserwowała. Gdy wreszcie Gabryś dojrzał naszą Kocią Miss - wlazł na sąsiednie krzesło ii... zaczął syczeć i burczeć!! Nie mogłam uwierzyć, że tak niegościnnego kawalera wychowałam
Na szczęście do łapoczynów nie doszło
Wykorzystałam dobry moment, wyciągnęłam patyczek z piórkami i zaczęłam się bawić nim z Gabrysiem na oczach Misi! Gabrych oszalał na punkcie piórek, więc popis daliśmy niezły
Misia najpierw nie odrywała wzroku ode mnie, ale w końcu przeniosła się na piórka i Gabrycha! Gdy ten atakował patyczek, kicia z zaciekawieniem go obserwowała!
Co prawda sama nie dołączyła do zabawy, ale już nie syczała na piórka, gdy jej nimi przed nosem machałam
Weekend minął nam w miarę spokojnie
Fajną rzecz zaobserwowałam - Misia już nie czekała do wieczora, żeby wyleźć z kąta! Gdy wchodziłam rano do pokoju - nie było jej na widoku, ale jak tylko troszkę pokręciłam się po mieszkaniu - Misia pojawiała się na krześle pod stołem
a przypomnę, że wcześniej ujawniała się dopiero wieczorkami!
W niedzielę rano nastąpił przełom!!
Znów Misia wyszla spod rogówki, gdy zaczęłam krzątać się po domu
Po próbie pogłaskania jej po wystającym spod stołu tyłeczku - zeskoczyła z krzesła i pobiegła.... DO KUCHNI!!
Gabrych ruszył z zaciekawieniem za nią
Widząc kociego śledczego - Misia wskoczyła na blat kuchenny i schowała się za garnkami stojącymi na ociekaczu przy zlewie! Gabryś wskoczył do niej i zaczął ją obwąchiwać
Bojąc się o szklanki i kocie łapy - rozdzieliłam towarzystwo, zamykając Gabrysia tymczasowo w sypialni
Po czym zajęłam się robieniem śniadania pod czujnym okiem Misi
Gdy śniadankowe kanapeczki znalazły się w opiekaczu - podjęłam próbę głaskania Misi... o dziwo - przyjęła mizianie bez syczenia, a chyba wręcz z upodobaniem
ale na tym nie koniec moi mili!! Pod ręką nazbierało mi się mnóóóóstwo sierści, więc postanowiłam spróbować czesania (jako była właścicielka królika półangory - mam do tego odpowiednie narzędzie
) Misia aż mrużyła oczy!!!
Moje śniadankowe kanapeczki były gotowe, więc zostawiłam kicię w spokoju zabierając jej z ewentualnej drogi ucieczki garnki i inne naczynia i poszłam do pokoju. Wypuściłam miauczącego wniebogłosy Gabrysia, Misia w tym czasie zeskoczyła z ociekacza i wlazła pod kuchenny stół
Tam ją znalazł Gabryś. Najpierw siadł z daleka i się poprzyglądał, później podszedł obwąchać, po czym próbował pacnąć łapką... ale się zdziwił
bo lala na niego tak syknęła, że aż przysiadł
by zapewne nie stracić fasonu, pobiegł do pokoju udając, że wcale się tym nie przejął
Gdy jadłam śniadanko, Misia wyszła z kuchni do przedpokoju, porozglądała się, po czym wróciła do pokoju na ulubione miejsce na krześle pod stołem
W godzinach wczesnopopołudniowych odwiedziła nas pani Ela z koleżanką. Przywiozła jedzonko i zabawki dla obu kotów. Po raz kolejny - DZIĘKUJĘ
Misia nie od razu poznała swoją byłą opiekunkę, ale po kilkunastu minutach pozwoliła p.Eli nie tylko się głaskać, ale i wziąć na ręce... a nawet wywaliła się kołami do góry i mruczała. Pani Ela była przeszczęśliwa.
Niestety, gdy ja próbowałam później pogłaskać Misię ponownie trafiłam na syczenie i pazurki
Przyznam szczerze, że trochę się obawiam, czy nie straciłam tego co osiągnęłam przez miesiąc... Zwłaszcza po tym niedzielnym wyczesanym poranku...
No cóż, jeśli nawet - uzbroję się ponownie w cierpliwość
Na koniec opowieści niespodziewanka
troszkę zdjęć Misi oraz Misi z Gabrysiem pod tym adresem:
http://picasaweb.google.com/smoczyca3g/Misia
jakoś nie udaje mi się tu wstawiać zdjęć