Pewnego dnia zdarzyło się coś dziwnego i niespodziewanego. Zaczęła mi pękać skóra na pyszczku, po obu stronach nasady nosa. Byłem przerażony, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Myślałem już, że jestem ciężko chory, może nawet umieram, więc zacząłem ze strachu piszczeć. Także moje siostry piszczały z przerażeniem, bo im też pękała skóra, tak jak i mnie.
Na szczęście nasza Mama była blisko, więc szybko przybiegła, żeby zobaczyć, co się dzieje. Ale kiedy przybiegła i wszystko zobaczyła, tylko się roześmiała.
- Ach, dzieci – powiedziała – ależ ze mnie gapa! Nic wam o tym nie powiedziałam, bo myślałam, że TO zdarzy się dopiero jutro. Po prostu otwierają się wasze oczy. Od dziś będziecie WIDZIEĆ!!!!
I Mama nam wytłumaczyła, o co chodzi z tym całym widzeniem. Będziemy rozpoznawać kształty i kolory. koloru – on nazywał się biały. Właśnie w tym kolorze był brzuszek Piguni, jej łapki i okrągła plamka na czarnym nosku – pewnie jakaś pigułka. Różowy - to nosek mojej Mamy! I języczek mojej Mamy też jest różowy. Lubię różowy kolor, jest taki miły, kojarzy mi się z pieszczotami Mamy, z myciem mnie i całowaniem. To taki czysty, delikatny kolor. A brązowy – to kolor plamek na futerku Mamy. Podobno Pierniczki też są brązowe. I czekolada...
Podobno niedaleko naszego domu była ulica Czekoladowa. Ciekawe, czy ona jest zrobiona naprawdę z czekolady... Będę musiał to kiedyś osobiście sprawdzić! A czy na Karmelkowej naprawdę są na drzewach karmelki? I jak one smakują?
Mama powiedziała nam, żebyśmy w czasie jej nieobecności ćwiczyli łapki, bo niedługo będzie nas uczyła chodzenia. Mnie nie trzeba było do tego zachęcać. Przecież nawet w czasie ssania machałem łapkami i uciskałem Mamę. Poza tym często staczaliśmy z Czarnulką walki bokserskie na niby. Czasem dołączała się do nas Pigułka, choć ona zawsze była najspokojniejsza z naszej trójki. Ileż wtedy było śmiechu! Tak naprawdę to nigdy nie zrobiliśmy sobie krzywdy, choć czasami dla zabawy wyciągaliśmy pazurki i udawaliśmy, że się drapiemy. Jednak Mama powiedziała, że tylne łapki też trzeba ćwiczyć, nie tylko przednie, bo inaczej nigdy nie staniemy prosto i nie nauczymy się chodzić ani biegać.
Któregoś dnia postanowiłem sprawdzić, czy Mama ma rację. Wyprostowałem wszystkie cztery łapki tak, jak to robiła Mama. STAŁEM! Patrzyłem z góry na moje siostry, które były mniej odważne niż ja i wolały jeszcze leżeć. I nagle – BUM! Mój ogonek okazał się za ciężki! Ściągnął w dół moją pupę, aż tylne łapki mi się ugięły, choć przednie były proste.
Mama powiedziała, że ta pozycja nazywa się siedzeniem. I że lepiej z pozycji leżącej najpierw usiąść, a potem dopiero wstawać. Hmmmm.... może ma rację?
W każdym razie ćwiczyłem uparcie, a dziewczynki mnie naśladowały. One zawsze były trochę spóźnione w porównaniu ze mną. Ale to nic dziwnego, ostatecznie to ja jestem facetem, a to do czegoś przecież zobowiązuje...
W końcu już pewnie stawałem na wszystkich czterech łapkach, a nawet odważałem się zrobić po kilka kroków. Najpierw często się przewracałem, ale Mama mówiła, żebym się nie zniechęcał. W końcu udało mi się obejść całe nasze mieszkanie bez przewracania się. Byłem bardzo dumny z siebie. To dopiero był wyczyn!!!! Mama mówiła, że mamy bardzo małe mieszkanko, ale mnie ono się wydawało ogromne i pełne tajemniczych zakamarków. Koniecznie chciałem je wszystkie wybadać. Przecież to takie ciekawe!
Pierwszym miejscem, które mi Mama pokazała, była kocia toaleta. Zawsze byłem czyściochem i szybko się nauczyłem myć swój nos i brzuszek, dość szybko zaczęliśmy też z Pigunią myć sobie nawzajem uszy. Byłem jednak zawstydzony tym, że zdarzało mi się załatwiać potrzeby fizjologiczne w różnych miejscach domu, a potem Mama musiała to wszystko sprzątać. Pigułka była tym zawstydzona jeszcze bardziej niż ja. No, ale teraz już wiedziałem, gdzie to robić i jak potem wszystko zakopać, żeby w domu nadal było czysto i porządnie. Byłem bardzo dumny z tej umiejętności, więc wkrótce zademonstrowałem ją Pigułce.
CDN