rano zapomniałam, ale dzis mijaja dwa lata, jak Pyza przybyła do nas. Przyjechała cynamonową corsą czterodrzwiowa, obwachała mieszkanie, pogroziła psu łapą i nie spodobało sie. usiadła przy drzwiach i zaczęła prosić 'wypusccie mnie'.
Wzięłam ja na ręce i mówię - obejrzyj sobie dokładnie nasze mieszkanie, bo będziesz to przez nastepne 10 lat.
Przez te dwa lata zdomowiła sie, urodziła i odchowała dzieci, została okrutnie okaleczona albo pozbyła sie kłopotów z własna płodnoscią (jak kto woli), zaprzyjaźniła sie z Odkurzaczem a potem z Tygryskiem, polubiła nas a szczególnie TZ, któremu wierci dziure w brzuchu (siedz juz jak przylazłas ale mi nie wydeptuj dziury w brzuchu), z doskoku poznała piwnicę i okolice balkonu i szczerze i głeboko zapadła nam w serca.
Wszystkiego najlepszego moja sliczna, słodka, mała Merylin Monroe, najbardziej kobieca, seksowna i kocia z wszystkich kocich i ludzkich kocic.
Jest taka sliczna i kobieca kiedy sie usmiecha z zadowoleniem, tak mądro i uczenie wyglada kiedy nas obserwuje badawczo i tajemniczo. Jest taka mądra i cierpliwa kiedy jest chora i trzeba podac lekarstwo albo obiciac pazurki. kiedy ja wolam zawsze odpowiada nawet jak jej sie nie chce ruszyc ze swojego miejsca na szafie. wystawia wtedy główke i mówi 'mrghh?' a ja mówie chciałam tylko sprawdzic gdzie jestes.
Jest taka dystyngowana i elegancka, je tak ładnie i schludnie. najpierw próbuje delkatnie jezyczkiem a potem ostroznie, zeby nie pobrudzić futerka chwyta pyszczkiem małe kąski. Cokolwiek robi, robi to z wdziekiem.
więc moja sliczna wszystkiego najlepszego i dziekuje, ze chciałas u nas zostac