Już. Tata zadzwonił, że to już, trzeba jechać ją uśpić. Zadzwoniłam do kliniki, powiedziano mi, żeby tata przyjechał, przyjmą go przed otwarciem. Tata ją na ręce, a ona odeszła tym momencie. Sama chciała widać, nie chciała pomocy. To wszystko. End of story. Jest mróz, nie ma ogrodu, council (urząd miejski) zabierze ją do krematorium. Koniec. Skończył się jakiś etap. Pandora to nasz pierwszy kot. Już jej nie ma.
Nie męczyła się bardzo, krótko to trwało może z godzinę takie już umieranie, nie dusiła się. Koniec.
Żegnaj Hrabino [*]
[/quote]