Poznaliśmy się z Felkiem jakiś czas temu w redakcji Kocich Spraw, ale dopiero kiedy zaczęłam tam pracować więzy się zacieśniły. Do tego stopnia, że kiedy ostatnio odwiedziłam go po ponad roku niewidzenia, zachował się jakbyśmy rozstali się wczoraj. Mało tego - po pierwszej nocy spędzonej w szufladzie pod łóżkiem (najbezpieczniejsza miejscówka wszystkich naszych nowoprzybyłych kotów), dzisiaj już spał ze mną, nie odstępuje mnie na krok, łazi za mną jak pies i łapką wybiera resztkę kawy z kubka. Gada przy tym do mnie bez przerwy i asystuje mi w pracy przy kompie. Bardzo ładnie potraktował zmianę żwirku - elegancko posadził klocka do kuwety
Koty oczywiście w alercie, najmniej przejęła się Miodunka, no ale to już 74-letnia dama, co się będzie denerwować. Bambina przerażona i prychająca, ucieka i chowa się, ale jednak wychodzi. Ach, ta ciekawość. Co facet, to facet.
A Tymoteusz nie opuszcza prawie półki pod sufitem, dokąd go Felek wczoraj zagonił na tych swoich trzech łapach (a biega naprawdę szybko i jest bardzo silny).
Kiedy chce obwąchać dziewczyny, te na niego prychają, on w odwecie goni je usiłując pacnąć łapą, co w efekcie oznacza, że biegnie na dwóch... sto pociech. No, ale to dopiero 2,5 dnia i wszystko zmierza ku ogólnej szczęśliwości (mam nadzieję).