
Od razu zawojował serduszko moje i mojego TŻ.


Widać, że udomowione i straciło domek. Może uciekł, może go ktoś wyrzucił.. nie ważne. Ważne, że teraz ma kochającą go rodzinkę

Jak trafił zapytacie ?
A błąkał się pod blokiem. Wychodzę, patrzę.. a tu kotek bawi się na placu zabaw !! "Kici kici" - pędzi do mnie, mruczy, tuli się. Szybko do domu po coś do jedzenia, bo głodny na pewno!! Jako, że nic nie miałam, a nie wiedziałam, co mu dać.. rybki trochę dałam - wciągnął momentalnie. Co teraz - nadal głodny. Pędem do sklepu po jakieś kocie jedzenie.. pol godz staliśmy i wybieraliśmy jakies jedzonko dla niego.. wyboru za dużego nie było, niestety.. ale Purina Friskies (przecież Whiskasa, ani Kitikata nie kupie

Zanieśliśmy.. smakowalo

Jazda po sklepach w poszukiwaniu kartonu dość dużego.. jakieś szmateczki do środka, jedzonko do środka.. wszedł tam i wcinał.
Poszliśmy do domu.. ale cały wieczór przed oknem patrzeć, czy kot gdzieś nie biega.. jest.. lata po placu zabaw nadal..
Rano wstaje.. "pewnie zjadł wszystko, trzeba dosypać"
Wychodzę, a tu kartonu nie ma, miseczek nie ma.. kota nie ma..
"Ktoś go znalazł i zabrał?"
Ide do śmietnika.. karton i jedzenie leży..
"No na pewno ktoś zabrał go do domku..."
"Kici kici" - nie ma kota..
"No musiał go ktoś wziąć."
Cały dzień niepewności..
"A jeśli ktoś mu krzywdę jakąś zrobił?"
Wychodzę po południu.. KOT NA PLACU ZABAW !!
Ktoś wyrzucił mu wszystko

Co teraz.. co teraz..
Telefony do ludzi, czy ktoś może nie weźmie kociaka.. bo jak to tak samo ma biegać po dworzu.. rozchoruje się, ktoś mu krzywdę zrobi.. szkoda zwierzaka

Nikt nie chce

Wieczorkiem wychodzę.. "Kici kici"... nie ma... TŻ wychodzi.. "Kici kici"... nic
"No przecież musi gdzieś być !!"
10 min kiciania.. biegnie !!
"Bierzemy go !! Nie zostawię go tutaj tak !!"
TŻ: "Jesteś pewna ?"
"TAK !! Bierzemy"
Kot do domu.. ogląda wszystko z zainteresowaniem, TŻ szybko do sklepu po jakiś kartonik (tymczasową kuwetę) i żwirek.
Kociak leży wtulony we mnie, mruczy.. jak ktoś mogł takiego słodkiego kocięta się pozbyć !!
Oddech ulgi, gdy okazało się, że kotek bez problemu kuwetkuje:)
Jednak psikał niemiłosiernie

Następnego dnia.. wet.. okazało się, że ok 7-8 miesięcy, waga: 2,300. Oczka nie sa zaropiałe, z noska za bardzo nie leci.. powstrzymamy się od antybiotyku.
Rutinoscorbin i biostyminkę raz dziennie.
Wieczorem wielka wyprawa na sprzecicha dla kota (miseczki, zabawki, transporterek, kuwetę:> )
Po paru dniach, w poniedziałek na kontrolę.. niby ok.
Środa.. TŻ przychodzi do domu.. bierze kota na kolana.. a ten się trząść zaczyna i kaszleć.. 10 min i byli u weta (ja niestety w pracy

Gorączka 40,3 ;( Dupcia pokłuta (4 razy) i obserwacja.. czy się coś poprawi..
Ulga po 2-3 godz, zjadł, pokuwetkował... a nawet zaczął się bawić.. Wczoraj tabletki (antybiotyk i przeciwzapalna), a dzisiaj kontrola.. mam nadzieję, że bedzie ok.