Didżej Benio story - The End...

Wczoraj moja błękitnooka i błękitnokrwista królewna odmówiła stanowczo jedzenia wołowiny. Fakt, żylasta nieco była (wołowina, nie królewna).
Postanowiłam więc wynieść wzgardzone papu podwórkowcom. Było już po 21., przełożyłam mięsko na tackę i poszłam. Zaczęłam kiciać obok kociej budki i wyszedł z niej kocurek. Wybarankował mnie, wycałował, a potem poszedł ze mną do klatki. No i zabrałam go do domu. Ustaliliśmy z synem, że będzie nasz, a imię jego Didżej.
To tak w dużym skrócie, bo nie chcę się rozpisywać (cała historia była bardziej złożona i trochę niesamowita).
W każdym razie moja słodka Jaśminka ma kolegę i narazie jest śmiertelnie obrażona.
Kropcia jest zainteresowana, ale kolega na razie jej się trochę boi.

To tak w dużym skrócie, bo nie chcę się rozpisywać (cała historia była bardziej złożona i trochę niesamowita).
W każdym razie moja słodka Jaśminka ma kolegę i narazie jest śmiertelnie obrażona.
Kropcia jest zainteresowana, ale kolega na razie jej się trochę boi.
