Dzisiaj kartka powędrowała dalej.
Wczoraj, kiedy szłam nakarmić koty na pewną ulicę, gdzie staram się dojść raz na jakiś czas, bo są tam bardzo chude koty, a ulica zakapiorska, tuż obok opony samochodu leżał martwy dwu-trzy może miesięczny kotek, szkielecik obciągnięty skórą. Nie wiem, co sie stało, czy został zabity przez dzieciaki i tam podrzucony, czy uderzył go samochód, czy wczołgał się tam i umarł w końcu z głodu, czy był chory...
Obok musiało przechodzić tylu ludzi, jeśli tam konał.
Nikt mu nie pomógł. Nikt go nie chciał usłyszeć
Został tylko bezimiennym, przybrudzonym futerkiem
Zapalam Ci świeczkę - maluszku, miałeś tak bardzo mocno zaciśnięte oczki, jakbyś bardzo chciał być gdzie indziej. Obyś tam był i TM istniał naprawdę [*]
Tygryś nie umarł na ulicy, nie został bezimiennym kotem, którego ktoś wyrzuci do śmieci.
A Wam jestem wdzięczna pomoc i wsparcie.
Dziękuję Esterze za przygarnięcie Tygryska, a nie była to łatwa decyzja i opiekę nad nim do końca.
Proszę o zamkniecie tematu, Tygryś już za TM.
Ale jeśli tylko dostanę jakiś list od Tygryska -napiszę o tym od razu