Żaba & Choć- czyli niunia i cicik ;) + iggy czyli koty3

zaczne tak...TZ sie nei zgodzil na 2 kota.ale ja sie uparlam i pojechalam do pani Marii.po tym co zobaczylam nei moglam wyjsc od niej bez kota.mialam wziasc slicznego czarnulka z czupurnei przekrzywiona glowka( zli ludzie mu ja "zafundowali" ) ale pokazano mi kotke mieszkajaca na smietniku...z takim katarem jakiego jeszcze u rzadnego zwierzka nei widzialam...
czulam sie jakby mnei tranwaj przejechal...i neiwiedzialam co wybrac ...kota ktory ze wzgledu na nietolerowanie go przez inne koty jest zamykany w malej piwniczce...aby mu sie nic zlego nie stalo...i ktory tak fajowsko zaczal mruczec do mnei i wystawiac lapki przez szpary w drzwiach...czy kocice ktora zasmarkana na maksa miala spedzic kolejne obrzydliwie zimne noc e na dworze ...wzielabym oba...ale wtedy to bym pewnie wyladowala w domu wariatow bo TZ uznalby ze nei jestem poczytalna...osiolkowi w zlobie dano...po sugestiach panii Marii i jej znajomej Asi( ktora byla fantastyczna i zawiozla mnei do weta i od weta do domu wielkie dzieki dla tej milej kobitki)
wzielam kocie ktora potrzebowala leczenia.ale powiem szczerze jeszcze meni serducho boli ze tamten kociak musi byc tam zamkniety...ehhh dlaczego nei da sie calego swiata naprawic ..gryyy
po paru trudnosciach ze zlapaniem Żaby[ tak nazywa sie moja nowa kicia:)] udalo sie ja wreszcie wpakowac do kontenerka.srednio zadowolona byla...
u weta okazalo sie ze ma kolezanki pchielki( zreszta dziwne byloby gdyby ich nie miala) nie ma!!!![ glosne famfary!!!!] swierzba w uszkach
ma za to na bank robalki [ ide zaraz dac tabletki pol...lepiej nei czekac dojutra...niech juz z niej wylaza]
ma jakas przewlekla infekcje i wstretny katar ktory trzeba wyleczyc bo jak oddycha to az swiszczy i bulgocze...( hymm tak jak ja jakmamzapalenie zatok i staram sie przez nos oddychac...ogolnie bleee) dostala dwa zastrzyki mniemam ze antybiotyk.do domu dostalam antybiotyk w tabletkach.plus krople do oczu( 4 razy dziennie mam zakraplac) no i mam stan zapalny dziasel...antybiotyk mniemam pomoze.
mam zglosic sie w czwartek z nia...przy okazji biore "chocia" na ogledziny. lekarz mnei zmartwil jednym..mam izolowac koty od siebei ...chyba az do czwartku.... (znerwow nei pamietam wszystkiego.
) uwazac z ciuchami myc rece...
no w efekcie kicic siedzi w swoim pudelku ...nie wyglada na strasznie wystraszona...z ciepelka az se lapki wyciagnela...i ma spojrzenei...szelmy
po powrocie z godzine wynosilam mnostwo rzeczy w lazience w ktore moglyby wejsc pchly ktore moglyby byc obsikane itp..nalalam do miseczki wode..jesn narazie nei dawal jak bedziemy szli spac to wrzuce jej jedzonko niech spokojnie wnocy zje.
obecnie stan kota jest taki.troche ja wytarlam. przemylam oczy zakroplilam.TZet obcial pazurki( kot nie protestowal..chyab byl zabardzo zdziwiony i zdenerwowany) a ja wyczyscilam uszy...( boze ...ladny syf miala w nich...)poglaskalam...i zostawilam w swietym spokoju....no prawie w swietym bo wykapalam sie...nim wyszlam do mojego kota...wiem wiem przesadzam z ta higiena..ale sie potwornie boje.....ze "choc" sie moze czyms zarazic...zmieniam rzeczy jesli kicie miziam i takie tam...az do czwartku az mi lekarz powie ze chociowski jest bezpieczny.
troche nie dobrze ze żaba siedzi w kibelku....bo tam ktos ciagle wlazi....ale nei ma innego miejsca w miare latwego do posprzatania w razie awarii...nie wiem czy zaczaii co to kuweta...( oby bo chopisko moje sie stresuje) no i sie przyzwyczai do odglosow domu...
moj "choc" zly jak osoa ze nei moze zwyczajowo towarzyszyc mi w lazience...
tlumacze mu ze ma tam nowa kumpele na kwarantannie...) miauczy mi od kiblem...zaba narazie nei reaguje na jego wyjce.,...boje sie jak zacznie ona miauczec...wtedy sajgon..i tak do czwartku?@!?!?! bozio mniej mnei w opiece...TZ powiedzial ze wyprowadzi sie do kumpla...he he lubi zartowac sobie he h e...a kto mu obiad ugotuje;)
a zapomnialam reakcjaTZ hymmm byla wspaniala jakna jego mozliwosci.dostalam kazanie z enei licze sie z jego zdaniem.ale pokazalam mu zabe i tak troche zmiekl jak zaczela bulgotac tym swoim nosem...ogolni eto onteraz chodzi i powtarza ze on sie tu nieliczy i chyba jest pomylony ze mnei kocha...i ze zgodzil sie na tego 2 kota.co doktorego nei ma pewnosci ze korzysta z kuwety.....ja chodze i ciagle mu powtarzam ze jst wspanialy ... i takie tam...i naprawde jestem zniego dumna:) hehe mial ciepelko w oczach jak patrzyl na zabe:)no a jak sie dowiedzial ze to nei ja nazwalam kicie zaba tylko tak miala juz na imie to sie usmiechnal od ucha do ucha...bo moj TZet ma ksywke Bocian:))) a ja mam bzika na punkcie zab( zwlaszcza figurki) eh ciesze sie ze zaba juz pod opieka weta i ze ma w koncu cieplo....
a jak wyglada zaba...zaba jest trikolorka...cala taka fajnei ciapkowana..ma super geste futro...duzeee oczy....i jakjest na rekach to sie tulii ale jak sie ja chce zlapac to sie boi.
martwie sie ze w nocy czeka mnei koncert jak zacznie plakac..a choc bedzie jej odpowiadal...ale jakos sieprzemeczymy...nei mamy wyjscia...
bedzie dobrze prawda?musi byc...
jestem potwornie zmeczona zestresowana...pelan obaw ale szczesliwa...
hymm sprawe czarnego kota porusze jutro.hymm mestravenie trzeba zmienic opis do kitka na adopcyjnej...fantastyczne stworzonko ...on musi znalesc swoj domek musi musi!!!!!chyab stane na uszach amu go znajde....
sorki za wszelkie literowki ibledy ale slepia misie zamykaja....jutro dam znac co z zaba i chociem...
czulam sie jakby mnei tranwaj przejechal...i neiwiedzialam co wybrac ...kota ktory ze wzgledu na nietolerowanie go przez inne koty jest zamykany w malej piwniczce...aby mu sie nic zlego nie stalo...i ktory tak fajowsko zaczal mruczec do mnei i wystawiac lapki przez szpary w drzwiach...czy kocice ktora zasmarkana na maksa miala spedzic kolejne obrzydliwie zimne noc e na dworze ...wzielabym oba...ale wtedy to bym pewnie wyladowala w domu wariatow bo TZ uznalby ze nei jestem poczytalna...osiolkowi w zlobie dano...po sugestiach panii Marii i jej znajomej Asi( ktora byla fantastyczna i zawiozla mnei do weta i od weta do domu wielkie dzieki dla tej milej kobitki)
wzielam kocie ktora potrzebowala leczenia.ale powiem szczerze jeszcze meni serducho boli ze tamten kociak musi byc tam zamkniety...ehhh dlaczego nei da sie calego swiata naprawic ..gryyy
po paru trudnosciach ze zlapaniem Żaby[ tak nazywa sie moja nowa kicia:)] udalo sie ja wreszcie wpakowac do kontenerka.srednio zadowolona byla...
u weta okazalo sie ze ma kolezanki pchielki( zreszta dziwne byloby gdyby ich nie miala) nie ma!!!![ glosne famfary!!!!] swierzba w uszkach


mam zglosic sie w czwartek z nia...przy okazji biore "chocia" na ogledziny. lekarz mnei zmartwil jednym..mam izolowac koty od siebei ...chyba az do czwartku.... (znerwow nei pamietam wszystkiego.

no w efekcie kicic siedzi w swoim pudelku ...nie wyglada na strasznie wystraszona...z ciepelka az se lapki wyciagnela...i ma spojrzenei...szelmy

po powrocie z godzine wynosilam mnostwo rzeczy w lazience w ktore moglyby wejsc pchly ktore moglyby byc obsikane itp..nalalam do miseczki wode..jesn narazie nei dawal jak bedziemy szli spac to wrzuce jej jedzonko niech spokojnie wnocy zje.
obecnie stan kota jest taki.troche ja wytarlam. przemylam oczy zakroplilam.TZet obcial pazurki( kot nie protestowal..chyab byl zabardzo zdziwiony i zdenerwowany) a ja wyczyscilam uszy...( boze ...ladny syf miala w nich...)poglaskalam...i zostawilam w swietym spokoju....no prawie w swietym bo wykapalam sie...nim wyszlam do mojego kota...wiem wiem przesadzam z ta higiena..ale sie potwornie boje.....ze "choc" sie moze czyms zarazic...zmieniam rzeczy jesli kicie miziam i takie tam...az do czwartku az mi lekarz powie ze chociowski jest bezpieczny.
troche nie dobrze ze żaba siedzi w kibelku....bo tam ktos ciagle wlazi....ale nei ma innego miejsca w miare latwego do posprzatania w razie awarii...nie wiem czy zaczaii co to kuweta...( oby bo chopisko moje sie stresuje) no i sie przyzwyczai do odglosow domu...
moj "choc" zly jak osoa ze nei moze zwyczajowo towarzyszyc mi w lazience...

a zapomnialam reakcjaTZ hymmm byla wspaniala jakna jego mozliwosci.dostalam kazanie z enei licze sie z jego zdaniem.ale pokazalam mu zabe i tak troche zmiekl jak zaczela bulgotac tym swoim nosem...ogolni eto onteraz chodzi i powtarza ze on sie tu nieliczy i chyba jest pomylony ze mnei kocha...i ze zgodzil sie na tego 2 kota.co doktorego nei ma pewnosci ze korzysta z kuwety.....ja chodze i ciagle mu powtarzam ze jst wspanialy ... i takie tam...i naprawde jestem zniego dumna:) hehe mial ciepelko w oczach jak patrzyl na zabe:)no a jak sie dowiedzial ze to nei ja nazwalam kicie zaba tylko tak miala juz na imie to sie usmiechnal od ucha do ucha...bo moj TZet ma ksywke Bocian:))) a ja mam bzika na punkcie zab( zwlaszcza figurki) eh ciesze sie ze zaba juz pod opieka weta i ze ma w koncu cieplo....
a jak wyglada zaba...zaba jest trikolorka...cala taka fajnei ciapkowana..ma super geste futro...duzeee oczy....i jakjest na rekach to sie tulii ale jak sie ja chce zlapac to sie boi.
martwie sie ze w nocy czeka mnei koncert jak zacznie plakac..a choc bedzie jej odpowiadal...ale jakos sieprzemeczymy...nei mamy wyjscia...
bedzie dobrze prawda?musi byc...
jestem potwornie zmeczona zestresowana...pelan obaw ale szczesliwa...
hymm sprawe czarnego kota porusze jutro.hymm mestravenie trzeba zmienic opis do kitka na adopcyjnej...fantastyczne stworzonko ...on musi znalesc swoj domek musi musi!!!!!chyab stane na uszach amu go znajde....
sorki za wszelkie literowki ibledy ale slepia misie zamykaja....jutro dam znac co z zaba i chociem...
