Ptachu, los jest okrutny... To już rok :((, Mała Mi fiv +

Zawsze siedział na parapecie i wyglądał przez okno, podziwiał ptaki. Chciał ich dosięgnąć, chciał spróbować latać tak jak one, wzbić się wysoko i spojrzeć na świat z góry, coś go jednak powstrzymywało, trochę bał się ryzykować. Pewnego dnia zebrał się na odwagę i skoczył, aby latać, nie udało się spadł na betonowy chodnik leżał i płakał, bardzo go bolała łapka i pysio, nikt po niego nie przyszedł nikt go nie szukał nie był już nikomu potrzebny
. Leżał i tracił nadzieję, aż jakaś dobra dusza zabrała go i chciała zawieźć do schroniska, nie mógł tam trafić nie pomogliby mu tam, leżałby w klatce na podłodze i cierpiał, zabrałam go.
Jesteśmy po konsultacji, kocurek ma bardzo skomplikowane złamanie tylnej łapki, pęknięte są obie kości strzałkowa i piszczelowa, koszt operacji łapki w Lancecie jest ogromny, będzie jeszcze dziś konsultowany w innej lecznicy, jeśli będzie to równie dużo to nie wiem, co zrobię.

Jesteśmy po konsultacji, kocurek ma bardzo skomplikowane złamanie tylnej łapki, pęknięte są obie kości strzałkowa i piszczelowa, koszt operacji łapki w Lancecie jest ogromny, będzie jeszcze dziś konsultowany w innej lecznicy, jeśli będzie to równie dużo to nie wiem, co zrobię.
