Strona 1 z 116

Na przekór...

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:11
przez bechet
Zatytułowałam ten wątek "na przekór", bo na przekór wszystkiemu nie będzie to wątek smutny. No, może odrobinę na początku. Ale muszę wyjaśnić, o co chodzi.
Wszystko zaczęło się tutaj: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=36028&start=0
A właściwie zaczęło się dużo wcześniej, ale kot, który od iwci miał do nas przyjechać z powodu złego stanu zdrowia musiał zostać w Łodzi. I przyjechał on.

Nigdy nie założyłam moim kotom osobnego wątku, bo uważałam, że nie dzieje się u nas nic takiego, co mogłoby zainteresować innych.
Ten wątek również nie będzie dla innych, ale dla mnie. Abym mogła później wrócić tutaj i choć na chwilę cofnąć czas.

Od jakiegoś czasu Kaszmir zaczął pokasływać. Jako, że nasz poprzedni kot - Bechet - odszedł w wieku 12 lat na raka płuc na koci kaszel byliśmy mocno uczuleni w związku z tym pognaliśmy do weta.
Najpierw zdiagnozowano u Kaszmira zapalenie krtani, później gardła. Po antybiotykach kaszel ustępował i wszystko wyglądało dobrze. Jednak poprawa była chwilowa, więc zdecydowaliśmy się na rtg płuc.
Na zdjęcie jechałam z duszą na ramieniu. I mimo, iż wyszło na nim, że płuca Kaszmira są w fatalnym stanie po dawnym, nieleczonym ciężkim zapaleniu płuc, ja byłam w siódmym niebie.
Mały dostał antybiotyk i steryd, zastrzyki robiliśmy również w domu. Po dziesięciu dniach umówiliśmy się na wizytę kontrolną i ponowne rtg.

Diagnoza zwaliła mnie z nóg.
Zmiany po przebytym zapaleniu, owszem, troszkę się cofnęły, jednak okazało się, że w płucach Kaszmira rozwinął się nowotwór. Wet twierdzi, że kić przeżyje maksimum dwa miesiące.
Jeszcze ciągle nie mogę w to uwierzyć. W końcu to dosyć rzadka choroba, a cierpi na nią mój kolejny kot.
Nie mogę uwierzyć, że nie ma ratunku.

Czytałam na forum mnóstwo wątków o kotach, które odeszły. Nieraz płakałam, gdy tak się działo. Ale tam była walka. Nadzieja. U nas nie ma nic. Jedyne, co możemy teraz zrobić, to postarać się, by ostatnie miesiące życia były dla Kaszmira jak najlepsze.
I tak właśnie zrobimy.

Kiedy zobaczyłam to drugie zdjęcie rtg i usłyszałam, co mówi wet, w mojej głowie kołatało się tylko "to niemożliwe. To niemożliwe".
Później, już w taksówce, gładziłam Kaszmira delikatnie przez kratki transportera i myślałam o pięknych złotych spadających liściach i o tym, że wiosną znów się zazielenią, a on pewnie juz tego nie zobaczy. Myślałam o zimowych wieczorach, które mieliśmy spędzać razem - my i nasze dwa koty. Dwa, nie jeden.
Myślałam o tym, że niedługo będziemy musieli się rozstać i wtedy Kaszmir przytulił głowę do mojej dłoni i powiedział: "ale teraz jestem tutaj".
I wtedy wszystko zrozumiałam.
Zrozumiałam, że te wszystkie zwykłe, małe, błahe rzeczy są najważniejsze. Że nie ma nic ważniejszego, niż wygięty koci grzbiet przy drzwiach, gdy wracam z pracy.
Nie ma nic ważniejszego niż senne słoneczne popołudnia, gdy patrzę na Kaszmira, który siędzi na balkonie i z odchyloną do tyłu głową wciąga w nozdrza zapach palonych liści.
Cała reszta się nie liczy. Właśnie to jest życie. My, tu i teraz.
I o tym będziemy pisać w tym wątku.


Obrazek

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:15
przez aamms
Łzy mi się zakręciły.. :oops:
Pięknie napisałaś..
I pisz, cały czas.. Pisz o Kaszmirze.. :)

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:25
przez Igulec
Będę czytać, ze łzami w oczach, ale będę...

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:26
przez Myszka.xww
Bechet, przytulam Was bardzo mocno. Pieknie o Nim piszesz.
Pisz duzo.

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:28
przez smil
bechet,
dziękuję Ci bardzo, że to napisałaś.
Przypomniałaś mi o czymś bardzo ważnym, o ile nie najważniejszym.

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:38
przez Beata
Bechet, dziekuje za wyrazenie tego, co czuje
bo czuje tak odkad jest u mnie Bajka
i mam nadzieje, ze bedzie u mnie jak najdluzej, podobnie jak inne takie koty - bo przeciez nie jestesmy same :wink:

moj dzien, juz z samego rana, okresla to czy Bajka mnie ugniatala w nocy/rano :wink: :roll:
itd.

pozdrawiam mocno :lol:

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:45
przez covu
tak mi przykro...
to sama prawda co piszesz...


przykro mi... tule mocno...

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:45
przez FURCIACZEK
wzruszylam sie...

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:47
przez Beliowen
Czasami
kiedy opowiadamy o czymś pięknym
komuś kto może już tego nie zobaczyć
- ten ktoś zaczyna tęsknić tak samo jak my
tak mocno
że żyje
na przekór...

Medycyna zna wiele przypadków których nie umie wytłumaczyć.
Pisz, pisz dla Kaszmira.
Może zatęskni i będzie żył.
Na przekór...

Przytulam Was mocno.

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:48
przez ryśka
Bechet, przytulam Was mocno.

PostNapisane: Śro paź 11, 2006 23:48
przez magicmada
Ja też się wzruszyłam, pozdrawiam.

PostNapisane: Czw paź 12, 2006 0:08
przez iwcia
Bechet pięknie piszesz o Kaszmirku.
Ja też zawsze będę mogła tu wrócić i poczytać o tym wyjątkowym kocie, kocie, który miał pomimo wszystko wiele szczęścia w życiu, że trafił na Was.

PostNapisane: Czw paź 12, 2006 0:31
przez Ivette
Bechet, mam nadzieję, że przeżyjesz z Kaszmirem piękne dni. Wiele pieknych dni. Może to jeszcze nie teraz?
A nawet jeśli...to zapamiętasz te najpiekniejsze chwile.

PostNapisane: Czw paź 12, 2006 0:34
przez kati_p
:( Popłakałam się :(

PostNapisane: Czw paź 12, 2006 2:15
przez salma75
Oby tych wspólnych chwil z Kaszmirem było jak najwięcej...
Oby stał się cud.....

I pisz proszę......