Z pamiętniczka karmicielki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 28, 2006 7:41

Jola, czy mozliwe zeby ona byla w ciązy? nie chce mi sie wierzyc. To chyba nie jest możliwe.

Mam nadzieje, ze nie , bo .... moja łazienka najprawdopodobnie bedzie wynajmowana przez jakis czas :(
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Wto lis 28, 2006 12:25

carmella pisze:Jola, czy mozliwe zeby ona byla w ciązy? nie chce mi sie wierzyc. To chyba nie jest możliwe.


Też się zastanawiam – jeszcze nie tak dawno karmiła gdzieś małe, 3 października już znowu rodziła...
Ale nawet jeśli teraz nie jest w ciąży, to w każdej chwili może być, szczególnie jesli utrzyma się taka pogoda. Nie chcę powtórki z rozrywki. Na czwartek umówiłam się z wetem...

Potem będzie musiała zostać u mnie. Teraz jest o tyle lepiej, że nie muszę już otwierać okien, a o tyle gorzej, że jest już u mnie nadprogramowo Gucia :( Moja alergia od razu to wyczuła i zaprotestowała (dziś całą noc protestowała, mimo leków :evil: ).

Najbardziej jednak boję się czarnego scenariusza, który powiela się za każdym razem przy pobycie kotek sterylkowych u mnie: sterylka, tuż przed wypuszczeniem choroba (przeciągająca się) – potem mrozy (przeciągające się). Ale trudno, niech się dzieje wola nieba.

Dziękuję wszystkim komplementy pod adresem pamiętniczka! Tylko nie przesadzajcie... z tym talentem :lol:
Mnie trudno uwierzyć, że w ogóle ktoś to czyta (takie dłuuugie... i mgliste.... :? )

Lidko, pozdrowienia dla Ciebie i Twoich kotuchów! Nie wiem tylko, skąd te kompleksy? (zresztą, zawsze możesz sobie jeszcze przybrać jakies osiedle... allbo dwa... :wink: )

----

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Wto lis 28, 2006 12:54

Jola, wg umowy Nuffka miala przechodzic rekonwalescencje u mnie ;( Nie spodziewalam się , ze po tych mrozach i sniegu z poczatku listopada bedzie taka pogoda, zreszą ... temat przegadany wszerz i wzdłuż ;(

Dzis lub jutro przyjadą do mnie kotki z tego wątku : http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=52927

O dziwo J nie protestował ani minuty (ale ze to duze koty nie powiedziałam :roll: )
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Wto lis 28, 2006 13:50

Zakochałam się w tym wątku... Jestem początkującą kociarą i takich przygód jak Wy Dziewczyny nie miałam... o paru incydentach pisałam w moim wątku o moich dziczkach. I ja spotykam się z różnymi reakcjami: od bardzo złych przez obojętne po dobre...
A dziś raniutko i moje małe wyłoniły sie z mgły... o mało co Dziuni nie rozdeptałam :wink:

Jolu, z tą książką to nie jest głupi pomysł...
Kota ['] 12.12.2015 | Krzyś ['] 21.10.2019 | Niunia ['] 24.01.2022 | Chrapek ['] 3.02.2022 | Kokosz ['] 17.02.2023

Zarejestruj się na FaniMani, rób zakupy i wspomagaj przy okazji fundacje!

Katia K.

Avatar użytkownika
 
Posty: 12385
Od: Wto kwi 18, 2006 19:17
Lokalizacja: Lublin

Post » Wto lis 28, 2006 16:59

Czytam Ciebie z przyjemnością :)
Psotka 23.02.2009 - 8.04.2015 [*]
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=88961

ObrazekObrazek

Amanda_0net

 
Posty: 7297
Od: Pon mar 13, 2006 20:56
Lokalizacja: Gliwice

Post » Wto lis 28, 2006 18:11

Tak, tak, Jola ma talent i nie możemy pozwolić, żeby się zmarnował.
Pisz Jolu, bo czytelnicy czekają na dalszy ciąg :D

Monia123

Avatar użytkownika
 
Posty: 70
Od: Pon paź 30, 2006 21:16
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Śro lis 29, 2006 9:39

jola.goc pisze:[
Tak jak zwykle, czyli najpierw do katakumb główną drogą, o tej porze jeszcze uczęszczaną przez samochody – odpada, bo znajdą mnie dopiero rano, i to pod warunkiem, ze mgła opadnie. Przez lasek – znajdą mnie jeszcze później, jeśli w ogóle (a koty w tym czasie...) :cry:




Ha, skąd ja to znam?
Podobne myśli mam jak jadę zimą na cmentarz bródnowski. To hektary powierzchni. Podobno nawiększy cmentarz w Europie. Po Bożym Narodzeniu mało kto tam bywa. Pracowników też nie widać, chyba, że jakiś pogrzeb się trafi. Z reguły przy kolejnej wizycie znajduję tylko ślady swoich butów. (Tam chodzę tylko za dnia). Śnieg, lód, ślizgawica. Wiele razy łądaowałam w zaspie, bywało, że nogę skręciłam. I właśnie wtedy mam takie myśli. Jak się połamię lub głową o granit stuknę, to znajdą mnie dopiero na wiosnę.

W mieście jest inaczej, niż w Zdroju. Zawsze jest widno, od domów, latarni ulicznych.
Widno nawet nocą jest też na cmentarzu na Fosie. To maleńki cmentarzyk, w pobliżu kościoła. Dom pogrzebowy przy samej bramie czynny 24 h. Ruch w interesie. Samochody kusują. Panowie w czerni ciągle tam się kręcą. W rozświetlonych oknach widać wystawę urn. W pobliskim blaszaku stolarnia. Przed nią nowiutkie trumienki. Puste rzecz jasna. Te już zajęte wywożą do dolnej, podziemnej kondygancji. Za nimi zamyka się metalowa brama. Ale i tam w oknach często się świeci. Ktoś pracuje. Paskudna robota!
Z reguły nie boję się tam. Nie boję się śmierci ani tego co z nią się wiąże.
Jednego czego się obawiam, to niebezpieczeństwa ze strony ludzi, meneli, dewiantów, itp. I przyznam się, że przedwczoraj po raz pierwszy stchórzyłam. Nie poszłam tam. Bywa i tak.
Ta straszna mgła, wiatr, szelest liści. Coś jak z horroru. Coś mnie powstrzymało. Może i trochę zmęczenie, i osłabienie po chorobie. Ale też jakiś emocjonalny dreszcz niepewności.
Korzystając w wolnego dnia, pojechałam tam na drugi dzień rano. Kociska przywitały mnie jak zwykle syczeniem i ucieczką do „kamieniołomu”. (To takie rumowisko nawiezionych głazów i kamieni na skraju cmentarza.) Z jednej, małej budki wyszły 4 „sztuki”. Chyba siedziały tam jak śledzie, choć są jeszcze nieduże, młodziki. Pewnie cieplej i raźniej im razem. Są naprawdę dzikie. Ale oczywiście poznają mnie, z niecierpliwością czekają aż wyłożę jedzonko. Niestety nie jestem w stanie bywać tam codziennie. Zostawiam im więc sporo, teraz przy niskich temperaturach karma się nie psuje. No i dużo suchego sypię.

Jolu, wtrącam się w Twój wątek, ale czasami czuję chęć podzielenia się wrażeniami z kocich wypraw. Myślę, że nie masz mi tego za złe.
A Ty naprawdę masz talent. Nie bądź za skromna. Zbieraj te swoje historie. Może z czasem powstanie cały tomik do publikacji. Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8148
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro lis 29, 2006 16:16

carmella pisze:Jola, wg umowy Nuffka miala przechodzic rekonwalescencje u mnie ;( Nie spodziewalam się , ze po tych mrozach i sniegu z poczatku listopada bedzie taka pogoda (...)
Dzis lub jutro przyjadą do mnie kotki z tego wątku : http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=52927

Carmello, nie mam przecież pretensji, że bierzesz te kotki, wręcz przeciwnie, całym sercem jestem za, bo może dzięki temu uda sie je ocalić.
Tylko dziwnie się to wszystko zbiegło w czasie. Ciekawe, co Opatrzność tym razem knuje...

Prakseda pisze:Jolu, wtrącam się w Twój wątek, ale czasami czuję chęć podzielenia się wrażeniami z kocich wypraw. Myślę, że nie masz mi tego za złe. (...) Zbieraj te swoje historie. Może z czasem powstanie cały tomik do publikacji.


Praksedo, jak mogę Ci mieć za złe, że wypełniasz luki w pamiętniczku (o co zresztą prosiłam), i na dodatek robisz to tak atrakcyjnie? Twoje relacje są tu zawsze mile widziane, nie tylko przeze mnie.

Wydać pamiętniczek – cóż, cienka byłaby to książeczka, w szerokim tego słowa znaczeniu... :?
Ale może z Twoją – i innych karmicielek – pomocą coś z tego będzie?
Piszcie, później zrobimy z tego “Antologię karmicielską”, czy jakoś tak... Jednak wielkiego powodzenia jej nie wróżę. Przygody karmicielek to jednak nie to samo, co Przygody Tomka Sawyera :wink:

Monia123 pisze:Tak, tak, Jola ma talent i nie możemy pozwolić, żeby się zmarnował.


Jedno z dwojga: albo się zmarnuje mój "talent", albo koty, które są pod moją opieką (ale ja to będę ładnie na bieżąco opisywać :wink: ).
Wybierajcie... :twisted:

----

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Śro lis 29, 2006 19:26

Jolu, uwielbiam ten wątek. ma w sobie tyle ciepła...
Obrazek Obrazek Obrazek

anie

 
Posty: 1541
Od: Czw sty 19, 2006 19:30
Lokalizacja: z usa

Post » Śro lis 29, 2006 22:02

jola.goc pisze:Jedno z dwojga: albo się zmarnuje mój "talent", albo koty, które są pod moją opieką (ale ja to będę ładnie na bieżąco opisywać :wink: ).
Wybierajcie... :twisted:

----


To ja wybieram Joli talent :D , bo jakoś dziwnie o koty pod jej opieką się nie martwię :wink:
I dodam tylko, że czekam na dalszy ciąg przygód zdrojowej karmicielki 8)

Monia123

Avatar użytkownika
 
Posty: 70
Od: Pon paź 30, 2006 21:16
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Pon gru 04, 2006 8:25

No i gdzie ten dalszy ciąg ???
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Pon gru 04, 2006 8:59

carmella pisze:No i gdzie ten dalszy ciąg ???


Jola nas trochę "kokietuje".:D
Z pewnościa napisze. Poczekamy. Natchnienie nie zawsze przychodzi.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8148
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon gru 04, 2006 9:15

Ja też czytam z zapartym tchem :-)
i proszę o jeszcze
Praksedę też :-)
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro gru 06, 2006 11:40

pisiokot pisze:Ja też czytam z zapartym tchem :-)
i proszę o jeszcze
Praksedę też :-)


I ja , i ja :)
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Pt gru 08, 2006 9:56

/środa, 6. 12 '06/

– Kotki, dostałyście paczkę od Mikołaja! – zakrzyknęłam w drzwiach, taszcząc ciężkie pudło prosto z poczty.
– Od Mikołaja? – uprzejmie zdziwiła się Nutka. Odczekała chwilę i w pełnej napięcia ciszy wygłosiła swoje mikołajkowe credo:
– Przecież każdy gupi kociak wie, że Mikołaj nie istnieje! – tu powiodła wzrokiem po rozdziawionych gębach, zadowolona z piorunującego efektu, jaki osiągnęła.
– A właśnie, że Mikołaj jest. Ja święcie wierzę w Mikołaja! – odważnie zaoponował emeryt Funcio, patrząc mi w oczy małymi zapłakanymi ślipkami z taką wiarą i oddaniem, jak tylko on potrafi.
Nutka podeszła do pudła, niuchała chwilę, a na jej twarzy pojawił się wyraz głębokiej zadumy. Nagle rozpromieniła się i podzieliła z innymi swym odkryciem:
– To od ciotki Julki!
– Od Mikołaja – przekonywał już chyba tylko siebie Funcio.
– Czy to ważne, od kogo... Ważne, że są prezenty! – wrzasnął praktyczny Psotek i jął się lubieżnie ocierać o pudło. – Otwieraj! – ponaglił mnie.
– Nie wiem, kto to Mikołaj i Julka. Do mnie nikt taki nigdy nie przychodził – stropiła sie Nufka. – Do mnie tylko Jola przychodziła.
– A bo ona do wszystkich chodzi. Wiem, bo do mnie kiedyś też przychodziła – podjął temat gawędziarz Psotek. – Myślałem, że tylko do mnie, to mi się jej żal zrobiło, że tak musi chodzić i chciałem jej ulżyć i dlatego się do niej wprowadziłem. Chi, chi, przez okno! – wyprężył się dumnie, przekonany, skądinąd słusznie, o własnym sprycie. – Naprawdę, weszłem na parapet po takiej drabinie i wrzeszczałem tak, że mnie prędziutko wpuściła!

Na te słowa Śpioch, dotąd niewzruszony, uchylił jedno oko i wycedził przez sen:
– Mówi się: wszedłem.
– I wiecie co? – nie przejął się Psotek, tylko ściszył głos – ona dalej tam chodzi. Wczoraj się przekonałem. Ale się zdziwiłem! A ona... jeszcze bardziej! Bo mnie wypuściła i zapomniała o tym. A ja wybrałem się w odwiedziny do dawnych kumpli i do mateczki mojej. I pozwiedzać stare kąty chciałem też. Weszłem do kanału – tu zerka na Śpiocha, ale ten tylko wzdycha przez sen i zatyka łapkami uszy – i siedzę tam sobie. Nagle coś świeci do środka i słyszę głos Joli. No to wyglądam przez szparę, a ona się pyta: Burunia? A Burunia, moja matuchna kochana, za mną siedzi i wyjść nie może, no bo ja zastawiam wyjście. A Jola znowu: Burunia? To ja wyskakuję, kręcę tyłkiem i udaję Burunię, ale jej coś nie pasuje, bo znowu się pyta, z takim niedowierzaniem: Burunia? A mi się chce śmiać, bo mnie nie poznaje. A jak Burunia wyszła z kanału, to Jola zrobiła taką gupią minę... Szkoda, żeście nie widzieli. I znowu idzie za mną z tą swoją latarką i świeci mi prosto w oczy i się pyta dla odmiany: Kochaś? No to ja w śmiech, bo już nie mogłem wytrzymać, i mówię: Nie, Psotek!!! :D

Ale zrobiłem jej kawał. Oczy miała takie: 8O Wzięła mnie na ręce i mówi: co ty tu robisz, jak jesteś przecież zamknięty w domu? No, czy ona nie jest śmieszna? Ale nie pozwoliła mi zjeść z kumplami, ani nawet z mamunią. Musiałem czekać obok, aż wszyscy skończą, a potem Jola wsiadła na rower, i zawołała mnie. Ja tylko na to czekałem. Wszyscy widzieli, że jestem jej! A jak się potem kapitalnie leciało! Jola leciała drogą, a ja skrajem lasku, ale się widzieliśmy, bo na niebie wisiała taka duża okrągła latarka, chyba Jola tam ją powiesiła, żeby jej świeciła. Ja leciałem szybciej, ale wspinałem się co chwila na drzewo i wisiałem na pniu i tak czekałem, aż Jola dojedzie. Wtedy do niej odwracałem głowę, a gęba mi się śmiała od ucha do ucha. I Jola wtedy też się głośno śmiała. Potem mi powiedziała, że Nutka robi to jeszcze śmieszniej (ciekawe....), ale że ja też ładnie. I że dobrze, że nikt tego nie widział, bo wystarczy, że ją mają za wampira, to po co jeszcze za wariatkę? Taką, co jeździ na rowerze po nocy po lasku i się w głos śmieje sama do siebie.
– Nie gadaj tyle – napomniałam go. – To co chcecie? Komu saszetkę, a komu lux chrupki?
– Ja poproszę saszetkę – przełknęła ślinę Nutka.
– Ja mogę jedno i drugie – zgodził się wspaniałomyślnie Funcio, wpatrując hipnotycznie w jedno i drugie.
– Mnie obojętne, i tak dostaję zawsze to, co najlepsze – wymamrotał przez sen Śpioch.
– A co to jest? – zaciekawił się Funcio.
– To nie jest do jedzenia! W tym się jada. O, a to dla mnie. Złaź z tego, bo pobrudzisz. Zostaw, to też dla mnie, oddawaj! – musiałam zawalczyć o swoje.
– Zawsze myślałam, że Mikołaj, jeśli już istnieje, przychodzi tylko do małych – powiedziała Nutka, przyglądając mi się krytycznie i chyba cokolwiek zazdrośnie, gdy przymierzałam przed lustrem prezenty. – A ty przecież jesteś duża – dokończyła jakby w zamyśleniu.
– Duża i... stara! – doszedł mnie czyjś piskliwy głos i zaraz potem zduszony chichot.
Zbladłam. – Który to powiedział? No, który?! – jeszcze przed chwilą szczęśliwa, teraz wodziłam strasznym wzrokiem po obecnych.

Oczywiście nie ma winnego. W oczach Funcia psia wierność, Nutki – wyrafinowana miłość, Psotek patrzy z serdecznym współczuciem. Figiel? – zdziwiona niewinność. Nufka i Gucia? – delikatna nieśmiałość. Śpioch mocno śpi.

– Och, jakie kapitalne jest to pudło po prezentach! – wrzasnęła podekscytowana Gucia, być może tylko po to, by zmienić temat. – Pudło jest najfajniejsze! Wynoście się wszyscy i zostawcie mnie samą z tym cudownym pudłem!
– Akurat! – żachnął się Psotek. – Ja też kocham takie pudełka. Dobre jest – orzekł, spróbowawszy go pazurkiem. – Będzie niezła jazda.
– Tak, prześliczne to pudło – zgodziła się z innymi Nufka. – Zaraz do niego nasikam – dodała.
– Nie wolno! – przeraził się Psotek. – Ty wsiowa jesteś i nic nie wiesz. Z pudełkiem najpierw bawimy sie w bezdomne koty. Po kolei każdy wchodzi i udaje, że tam stale mieszka. Śpi tam, myje się i drapie. Reszta udaje bandytów i go napada. Potem bawimy sie w drapak. Kto więcej udrapie! A jeszcze potem bawimy się w tartak. Drapiemy, gryziemy i piłujemy, aż wióry lecą! I jak już tak mało zostanie pudła w pudle, to dopiero wtedy się do niego sika! Ale nie wcześniej, tylko na sam koniec. Bo wtedy przychodzi Jola i mówi: "Nooo, kotki, koniec." No i koniec.
– A, fajne to! – zachwyciła się Nufka. – Ja jednak nasikam już teraz – uparła się.
Napotkawszy pytający wzrok innych, wyjaśniła tonem przechwałki: – Bo ja nie umiem korzystać z kuwety! – i zarumieniła kokieteryjnie.
– Tiaa, a do pudełka to umiesz... – sarkastycznie zauważył Funcio.
– Wsiowa jest, mówiłem! – tryumfował Psotek. – I nowa. Nie ma nic do gadania. Na pewno długo tu nie pobędzie. Były tu już takie z ogolonymi i pozszywanymi brzuchami, a potem znikały – zagalopował się. – Oops...
Na chwilę zaległa pełna zakłopotania cisza.
– Miau! – miauknął nagle ni to żałośnie, ni to radośnie Figielek.
Który nie wiedzieć czemu, jako jedyny z całej gromadki, ludzkim głosem odzywa się tylko w Wigilię.


Dziękujemy Ci, Julko! :D
(wszystko idealnie pasuje 8) )
---

Ostatnio edytowano Wto lut 13, 2007 5:44 przez jola.goc, łącznie edytowano 2 razy

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 306 gości