Z pamiętniczka karmicielki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 11, 2006 5:43 Z pamiętniczka karmicielki

/poniedziałek, 09.10.'06/

24.00 bije u sąsiada na górze. Czekałam na to. Północ to moja godzina <:Konrad-vampire:>
Krew w żyłach zaczyna szybciej krążyć, cały organizm czuje zew.
Koci zew. Tego się nie da zlekceważyć :twisted:

No to pakuję, co przygotowałam – w dużym pojemniku mix własnego pomysłu, pojemnik suchego, jeszcze słój mleka na pociechę, 2 buteki z wodą, papier toaletowy...
Sprawdzam ciężar – nie najgorzej; upewniam się, czy wszystko wzięłam – i w rezultacie wracam się kilka razy (a! jeszcze łyżeczka, a! woreczki foliowe, a! zapasowe miseczki) - i wreszcie daję sobie kopa w tyłek.

Teraz cichutko, żeby nie obudzić mojego ulubionego :love: sąsiada (który po wytrwałym śledztwie już domyśla się prawdy - że jestem wampirem znaczy się :( ) - na klatkę schodową i do piwnicy pożyczyć sobie od jakiegoś roweru pomkę, bo po drodze trzeba będzie kilka razy dopompować koło.
Oczywiście wszystkie zamki skrzypią jak diabli, a ja oczyma duszy już widzę sąsiada z uchem przyklejonym do drzwi i ręką na klamce :smokin:

Zaliczam pierwszy punkt karmienia, za blokiem.
Kręci się tu tylko jeż, ale wiem, że gdzieś z pobliskich krzaków bystro wpatruje się już we mnie co najmniej jedna para kocich oczu. Dzikich oczu. Jak wrócę, miseczka będzie wylizana do czysta.

Teraz pustą o tej godzinie drogą do katakumb. Jest zimno, ale pięknie. Pełnia, wszystko skąpane w księżycowej poświacie.
Zorro jak zwykle wychodzi mi naprzeciw i wita, tarzając się po ziemi.
Burcia nie, to byłoby poniżej jej godności. Ujawni się dopiero po chwili, będzie trzymać dystans, patrzeć na mnie z obojętną pogardą i udawać, że wcale nie jest głodna :roll:
Nie wiadomo skąd po cichu wychynie z ciemności Cichuś 8)

W pośpiechu myję miski, Zorro przeszkadza jak może, domagając się pieszczot. A na deskach nad moją głową rozlega się tupot zniecierpliwionych nóżek, biegających nerwowo w te i z powrotem, od jednego wyścia do drugiego. To Kochaś próbuje zaczekać, aż odejdę, ale oczywiście nie wytrzymuje i wystawia swoją śliczną głowę. Widząc, że konsumpcja juz się zaczęła, też zeskakuje i zbliża się po kawałku, co rusz się zatrzymując, hipnotyzyjąc mnie wzrokiem i profilaktycznie sycząc na wszystko i wszystkich.

Zanim zdążę mu nałożyć do miski, już porywa kęs i wskakuje z nim na murek. Stawiam mu tam miseczkę, kawałek dalej zostawiam miskę z suchym na później, ustawiam pojemniki z wodą, pakuję się i zmykam. Wcześniej tradycyjnie przywalając głową w murek, bo za szybko się prostuję :| Dobrze, że dziś tylko raz...

W drodze do kanału, gdy przejeżdżam obok krzaków, też tradycyjnie odzywa się w nich żałosny miauk, po czym wyskakuje Bidul i gna za mną na złamanie karku, jeszcze wrzeszcząc, żebym na nią poczekała!

I tak muszę zwolnić, bo z różnych stron nadbiegają już inne koty i pchają się prosto pod koła.
Dla ewentualnych maruderów wysyłam umówiony znak (“Jakiś ptaszek" – powiedziała kiedyś pani do swojej córeczki, słysząc ten dźwięk, a nie widząc mnie. Potem długo jeszcze zadzierały głowy do góry, wypatrując “ptaszka” :? ).

Pod Magnolią spotyka mnie przykra niespodzianka. Teren wokół budynku odgrodzony taśmami. Więc przyszła pora na remont dachu... A dopiero co zbierałam i wymiatałam walające się resztki po wymianie okien :(
Znów trzeba będzie ukrywać miski, żeby robotnicy ich nie zadeptali.
I drżeć ze strachu, żeby któremuś nie przyszło do głowy odchylić metalową klapę za wejściem do kanału i zwalić tam gruz.

Tak jak trzy lata temu. Na szczęście żadnego kota nie było wtedy w środku, ale potem przez miesiąc to wywoziłam na bagażniku rowera, co noc sukcesywnie wybierając. Zdążyłam przed zimą, zimą straszną, która skuła lodem na długi czas nawet Wisłę, nie mówiąc już o kanałach....
A jednak i tak w nich było chyba “najcieplej”, bo wszystkie parkowe tam siedziały.
Ja mieszkałam jeszcze na terenie uzdrowiska, w tzw. komórce :? I była długa, prawie miesięczna przerwa w turnusach.
Nigdy tego nie zapomnę – całkowicie wymarłe Uzdrowisko – i tylko ja, koty i ten mróz...
Ale przetrwaliśmy :)

Koty kończą jeść, są już na etapie wędrowania od miski do miski i sprawdzania, czy jeszcze u kolegi coś się nie ostało.

W krzakach zostawiam tylko wodę i trochę suchego, więcej nie ma sensu, bo i tak zaraz będą tam ślimaki, potem jeże, przy okazji przewracając lekki pojemnik na niestabilnym podłożu. Lepsze, niewywrotne miseczki zabieram za sobą. Szkoda byłoby mi je stracić.

Trudno, jakoś i to musimy przetrwać....

---
Ostatnio edytowano Czw mar 27, 2014 13:14 przez jola.goc, łącznie edytowano 112 razy

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Śro paź 11, 2006 6:05

/wtorek, 10.10.'06/

“Dziś będzie szybko” – obiecuję sobie przed wyjściem...

Przy katakumbach rozprawiam się ze wszystkim błyskawicznie i cieszę się, że idzie mi tak gładko :D

Ze ściśnętym sercem podjeżdżam pod kanał. Co tam zastanę?
Ale nie jest źle. Woda stoi, tacki są, wlot do kanału nie zasypany, tylko koty schodzą się powoli.

Nie ma Guci, a zawsze jest pierwsza. Rozkładam miseczki, licząc że zaraz dojdzie, jednak niepokój narasta.
Kiedy już wszystko rozłożone, przy końcu budynku dostrzegam jakąś górkę? – wygląda na kupę gruzu. Coś mnie korci, żeby dokonac bliższych oględzin. Faktycznie, z bliska też kupa gruzu – i w tym momencie dostaję czerwonym błyskiem po oczach, a nocną ciszę rozrywa ryk alarmu! :crying:

Uciekam prawie tak szybko jak koty! W locie porywając tylko torbę i rower.
Gdy mi się wreszcie udaje zatrzymać, uświadamiam sobie ze zgrozą, ze zostawiłam rozłożone miseczki. Całkiem dużo miseczek... Nietrudno będzie się zorientować, kto włączył alarm :(
Po co go zainstalowali? Żeby pilnował kupy gruzu? Nic więcej tam nie ma póki co. Choć domyślam się, że będą tam chcieli złożyć styropianowe płyty. Niedobrze.

W tym czasie koty odnajdują mnie i pojedynczo karmię je, korzystając z miseczek Misi, która w tym miejscu rezyduje, choć jeść zasadniczo przychodzi pod kanał. Tyle że nie zawsze, wtedy ja muszę do niej podjechać :roll:
Teraz kręci się obok, wyraźnie niezadowolona – nie dość, że to indywidualistka, która się z innymi kotami nie kumpluje, to jeszcze się ich brzydzi. Choćby nie wiem jak głodna, nie tknie jedzenia z jednej miski z innym kotem. Higienistka jedna. Ale.. może dlatego tak długo żyje? :wink:

Minęło dobre pół godziny, wszystko ucichło. Cóż, muszę wrócić pod kanał i pozbierać miseczki. Już wsiadam na rower, gdy.... alarm odzywa się drugi raz! Nie wiem, kto/co mogło go włączyć tym razem. Ale pewnie znów będzie na koty, albo raczej na ich karmicielkę... Za chwilę podjezdża tam samochód Security. Całkiem źle.

Chowam się za budynkiem i czekam. Z tego wszytkiego zapomniałam zrobić Misi masaż brzuszka! Ale czy da się teraz złapać?
Daje się, nawet na to czekała :) Ona to uwielbia, i jest jej to potrzebne. Jelita starowinki nie pracują juz jak trzeba. Ugniatam ją, ściskam, opukuję i podrzucam – a ona rozanielona :P
Dość, bolą mnie ręce. Chcę już do domu! A Security stoi dalej, jak na złość :evil:

To jeszcze mogę sprawdzić, jak się miewa legowisko Misi. Niedawno je odkryłam – ta biedaczka śpi teraz w wykuszu przed okienkiem piwnicznym (zamknętym). Na gołym, brudnym betonie. Tuż nad sobą ma kratę, co daje jej poczucie bezpieczeństwa, a od deszczu chronią ją balkony. Nałożyłam jej tam dużo sianka, w którym uwiła sobie gniazdko.

A teraz to gniazdko znajduję... zagruzowane! Nad nim wymieniali okno, i wiele odpadów poleciało prosto tam. Dobrze, że zajrzałam. Próbuję to wybrać ręcznie, ale praca jest syzyfowa. Szkoda baterii w latarce. Część jednak udaje mi się wybrać, oczyszczone sianko kładę grubo na środek, może choć tu się będzie mogła ułożyć?

Pod kanałem już pusto. Nareszcie. Podjeżdżam i zakradam się po miseczki, schylona tak, żeby nie włączyć alarmu. Udaje się! :balony:

Za to w krzakach przy końcu parku, gdy już wyjeżdżam – miauk. Zatrzymuję się – Gucia! :)
Kamień z serca. No to rozkładam jeszcze raz cały majdan i pilnuję, żeby zjadła w spokoju do końca.

Wracam pod blok, po drodze zgarniając Nufkę. Nie chce mi się już po raz kolejny wszystkiego rozkładać – tym razem przy drodze, i czekać, aż i ona zje. Na dziś mam dość. Wołam ją i wsiadam na rower, a ona dzielnie za mną zasuwa. Muszę tylko pilnować, by nie odstawić jej za bardzo, bo wtedy przystaje, niepewna, czy przed nią nie uciekam.
Pod blokiem wykładam na miseczkę to, co zaoszczędziłam, Nufka się na to rzuca, a ja ją zostawiam i rzucam się do drzwi.

3.00 na zegarku – minęły prawie 3 godziny od wyjścia :twisted:
Ale teraz już domek! :D A w nim... jeszcze tylko 5 głodomorów. Drobiazg. Oporządzam je szybko i wreszcie mogę coś poczytać, albo nawet popisać.... :wink:


---
Ostatnio edytowano Pt lis 24, 2006 18:54 przez jola.goc, łącznie edytowano 1 raz

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Śro paź 11, 2006 6:45 Re: Z pamiętniczka karmicielki

jola.goc pisze: Wcześniej tradycyjnie przywalając głową w murek, bo za szybko się prostuję :|

Taa.... te uroki nocnych spacerów :twisted: :wink: Też kiedyś przywitałem się tak z balkonem, ale wet mnie opatrzył i jakoś przeszło :lol:

Podziwiam, ale i współczuję tak rozległego rewiru, który obsługujesz, jak rozumiem sama. Ja miałem tutaj tak z dziesięć lat temu - teraz jestem jedną z kilku osób, spośród których znam tylko część. I co tu dużo mówić, ulżyło mi w ten sposób - wiem, że nie jestem już jedynym "odpowiedzialnym za oswojone."

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro paź 11, 2006 8:45

Jolu :1luvu: .
Niecierpliwie będę czekała na dalsze odcinki i doczytywała o świcie.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Śro paź 11, 2006 9:14

Jolu :flowerkitty:

czy w pamiętniczku wystąpi kot o i mieniu na F?

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Śro paź 11, 2006 9:31

ech :(

najgorsze w tym wszystkim to chyba nie jest rozległy teren, kombinowanie z jedzeniem, ale wlasnie obawa przed ludzmi :(
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Śro paź 11, 2006 9:37

Jolu, pisz :D
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro paź 11, 2006 18:58 Re: Z pamiętniczka karmicielki

Estraven pisze:Też kiedyś przywitałem się tak z balkonem, ale wet mnie opatrzył i jakoś przeszło :lol:

Nie ma to jak swój lekarz pod ręką :wink:

Estraven pisze:Ja miałem tutaj tak z dziesięć lat temu - teraz jestem jedną z kilku osób, spośród których znam tylko część.


Dzięki, napełniasz mnie nadzieją!
Dziesięć lat, powiadasz? To mi zostało jeszcze pięć. Przeleci... :twisted:

Magdalena pisze:czy w pamiętniczku wystąpi kot o i mieniu na F?


Magdaleno, będzie cały koci alfabet :?
Ale literka F będzie szczególnie uwzględniona – i dedykowana pewnej Wyjątkowej Osobie :flowerkitty:

Dziękuję Wam za zachętę do pisania. Pomaga przezwyciężyć zwykłą niechęć, wynikającą ze zmęczenia i takich tam innych...

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Śro paź 11, 2006 19:56 Re: Z pamiętniczka karmicielki

jola.goc pisze:Dzięki, napełniasz mnie nadzieją!
Dziesięć lat, powiadasz? To mi zostało jeszcze pięć. Przeleci... :twisted:

Może wcześniej :) Ja zacząłem jeszcze w trochę innej epoce.

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro paź 11, 2006 21:40

Jola, podziwiam :1luvu:
niezmiennie Ciebie i innych karmicieli

ja sie ciesze, jak kolo polnocy klade sie spac, usypiam godzine a nie dwie, i moje koci nie budza mnie o 4 tylko kolo 6 :wink:

pisz!!!

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Śro paź 11, 2006 22:00

Ależ mi się podobało! Świetnie piszesz, Jolu! Abstrahując oczywiście od tego, że jesteś świetną osobą i karmicielką. Będzie ciąg dalszy? :roll:

malagos

Avatar użytkownika
 
Posty: 1590
Od: Pon wrz 05, 2005 20:54
Lokalizacja: okolice Makowa Maz.

Post » Czw paź 12, 2006 5:03

/środa, 11. 10. '06/

Dziś znowu mix własnego pomysłu – “pomysł” polegał na tym, że do makaronu i puszek dodałam gotowanej wątróbki, bo mi została z wczoraj. Świeżą surową uwielbiają, ale takie coś...

I znowu pewnie zbojkotują, jak wszystko co im upiprzę pod wpywem natchnienia.
Będą wąchać i spoglądać na mnie z wyrzutem.
Będą dziabać i odchodzić, żeby mi pokazać, że owszem, dobrą wolę to one mają, i głodne bardzo są, ale TEGO SIĘ NIE DA ZJEŚĆ! :roll:
A potem zrezygnowane, wzdychając ciężko, będą podchodzić do miseczki z suchym i po trochu skubać. Żeby mnie dobić. Bo przecież wszyscy wiedzą, że suche nie jest do normalnego jedzenia, tylko na “dopchanie” i “na później", gdy już nie ma nic innego, a w brzuchu burczy.

“Trudno, nie zawsze musi być kawior” – pocieszam się w myśli, pakując to do torby. Jednak coś za często ostatnio to powtarzam.

Po wczorajszej przygodzie z alarmem nie śmiem się zbliżyć do ściany, przy której zawsze karmię koty kanałowe. Rozkładam się więc przy wlocie do kanału. Dobrze, że nie pada, bo tu nie ma zadaszenia.

Ku mojemu zdziwieniu, nawet chętnie jedzą 8O Katakumby też jadły! :D
Oczywiście z wyjątkiem Burci, która tylko powąchała od niechcenia, akurat przypadkiem przechodząc obok miski. Powąchała i poszła dalej tanecznym krokiem, nawet nie uraczywszy mnie spojrzeniem.
Zorro wyławiał puszkowe kąski, starannie omijając makaron z wątróbką. I tylko Kochaś zeżarł wszystko w mgnieniu oka. Ale ile się przy tym nasyczał! – odstraszając urojonych chętnych na zawartość jego miski.

Dobiega znowu spóźniona Gucia. Oczywiście kieruje się nie do miski, tylko do mnie. Najpierw całowanko, potem jedzonko.

Całuśna sesja to nasz rytuał. Gdy tylko kucnę i sięgam po miski, koło mnie krąży w ciemnościach 6 czarnych kotów, ale Gucię szybko poznaję, bardziej manualnie niż wizualnie. Łokciowo, ściślej rzecz biorąc. W pewnym momencie, gdy ruszę ręką, czuję przy łokciu kota. I wiem, że to ona. Przycupnie tak zawsze jak kurka i tkwi nieruchomo, z pokornie spuszczoną główką.

To ja zamiast miski, chaps Gucię i dalej całować...
Ma tak smaczny pysio, że nie można się oderwać. I jeszcze przy tym patrzy na mnie rozmarzonymi oczami i mruczy :love: Po chwili zaś - to jest najlepsze – sama zaczyna dociskać usta do mych ust! 8O Spijam tę słodycz, a świat zaczyna wirować i na moment przestaje istnieć... :spin2: :lol:

Powoli, bardzo powoli wraca świadomość... a z nią proza życia. Inne koty czekają! :strach: Cierpliwie, bo już przywykły, ale jednak czekają.

Chyba że Gucia sie spóźni, jak dziś. Gdy ją puszczam, koty odchodzą już od misek, na których teraz prezentuje się już tylko makaron – smętne świderki obklejone kawałkami wątróbki. Wiele trudu sobie zadałam, żeby ją tak drobno pokroić :?

Przypominam sobie, że Gucia tym pokuśnym pysiem mogła robić różne rzeczy, więc na wszelki wypadek wycieram usta i spluwam. Dyskretnie. Nie chcę, żeby widziała. :cry:

:wink:

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Czw paź 12, 2006 5:37

Jakbym o sobie czytała...
Dobrze, że nie jestem sama...
Trzymaj się...
Na dzisiaj skończyłam..
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw paź 12, 2006 5:44 Re: Z pamiętniczka karmicielki

Estraven pisze:
jola.goc pisze: Wcześniej tradycyjnie przywalając głową w murek, bo za szybko się prostuję :|

Taa.... te uroki nocnych spacerów :twisted: :wink: Też kiedyś przywitałem się tak z balkonem, ale wet mnie opatrzył i jakoś przeszło :lol:

Podziwiam, ale i współczuję tak rozległego rewiru, który obsługujesz, jak rozumiem sama. Ja miałem tutaj tak z dziesięć lat temu - teraz jestem jedną z kilku osób, spośród których znam tylko część. I co tu dużo mówić, ulżyło mi w ten sposób - wiem, że nie jestem już jedynym "odpowiedzialnym za oswojone."

No, to jesteś już teraz szczęśliwy facet :wink:
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw paź 12, 2006 7:22 Re: Z pamiętniczka karmicielki

anna57 pisze:No, to jesteś już teraz szczęśliwy facet :wink:

:lol: :wink:

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016 i 51 gości