Wzruszyła się biednym wyglądem koci i jej chęcią zaprzyjaźnienie się z człowiekiem. Ale najbardziej poruszyła ją wieść, ze tamtejszy wet postanowił usunąć jej łapkę. Bo kocia ma niesprawną przednią łapeczkę. Nie boli ją, nic się nie dzieje, ot zwyczajnie kawałek ciała, nad którym nie ma kontroli.
Miki zrobiła zdjęcia, umieściła na KŻ.
Kocia nie dawała jej jednak spokoju, te zielone oczka...
Obdzwoniła kilka osób i tym sposobem w niedziele 13

Maleństwo prawdziwe, bo następnego dnia pojechałam z nią do weta i tam ważenie - 1,5 kg kota



Oczywiście odrobaczanie i ogląd: zadziwiająco czyste uszka i oczka. Poza chudością i łapką wyglądało, że nic koci nie dolega.




Kocia nie przejęła się zmianą lokum na większe i nie ukrywajmy, też już trochę zakocone. Z wdzięcznością skorzystała z kuwety, zrobiła przegląd misek i przytuliła się do kanapy.
Okazało się, że jej ta łapka w niczym nie przeszkadza, ot czasami zamoczy sobie w misce z wodą jak się zagapi, ale nie utrudnia jej wskakiwania na kanapę bądź wspinania się na kolana.
Szybko podbiła serce Żabcirybci, która na wieść o wadze stwora przybyła z odsieczą w postaci 2 worków z karmą dla dorastających kociąt. Dar został przyjęty z mruczącą aprobatą.
Pako też zakręciła się łza w oku (i to raczej nie jedna), gdy ją zobaczyła. Szybko się okazało, że kocia ma "syndrom schroniskowy", czyli po paru dniach w nowych warunkach kocia ma świszczący oddech i zaczyna prychać i kichać.
I znowu do weta, a tam scanomune i combiwit i catosan/l(?).
Pako przywiozła jeszcze trochę witamin i scanomune i trochę karmy. Za kocia tuliła się do niej mrucząco.
Chucherko biedne
