Iwogóle.
Wtedy byliśmy bardzo zakoceni.
Pięć kotów,to nie byle co.
Jako dzieci bawiliśmy się wszędzie,gdzie tylko można wejść.
W ruinach dawno spalonego domu,znależliśmy kociaka.Kociak miał zaropiałe oczy,zaczerwienione,był mały,bo był niedożywiony.
Szczególnie jedno oczko wyglądało okropnie.
Kociątko nie bało się nas,było brudne,niedawno padało,a w piwnicy,gdzie je znależliśmy była glina.Nią było całe ubrudzone.Sierść wyglądała na jakąś popielatą.
Oczywisćie zanieśliśmy znaleziątko do domu.
Tam je troche oczyściliśmy z gliny,obmyliśmy oczka i wtedy okazało sie,że kociak ledwo widzi.
Prawdopodobnie dzika kotka,która urodziła kocięta,już je opuściła.
Zdrowe kocięta też odeszły,zostawiając ślepaczka.
Wieczorem ojciec obejrzał kociaka i stanowczo powiedział:nie.
Powiedział,że 5 kotów w jednym domu to i tak nadwyżka,a kot,który nie widzi na pewno nie złapie żadnej myszy,co więcej,nie da sobie w ogóle rady na wsi.
Zaczęliśmy oczywiście prosić i przekonywać i wtedy odezwała się mama.
Pozornie mówiła zupełnie nie na temat,że brat sie nie uczy,bo dostał trójke,że my dziewczyny,nie pomagamy jej w domu,że ojciec się wykończy,bo znów wstał o piątej rano.
Cała tę tyradę zakończyła zdaniem:I w ogóle zostaje.
Nie musiała mówić,wszyscy wiedzieli,że chodzi o kociaka.
A skoro Iwogóle zostaje,toż to gotowe imię dla kota.
Iwogóle miał unikatową maść:liliową.Okazało się to,gdy wreszcie domył sie do końca.
Trzeba przyznać,że ojciec miał dużo racji,kot jeśli wychodzi i zle widzi,to niestety żle wrózy.
I może stałoby sie nieszczęście,bo nieraz wieczorem musieliśmy go szukać i to bez narzekania,bo przecież sami chcieliśmy.
Stało się jednak tak,że Iwogóle zaprzyjażnił się ze szczeniakiem,którego osierociła matka.
Szczeniak był biały,wiec tworzyli unikatową parę.
Wszędzie chodzili razem,bawili się razem,psocili razem i można było mieć pewnośc,że gdzie piesek tam Iwogóle jest.
Piesek dostał dużą budę(sądzono po rodzicach,że będzie dużym psem),ale pozostał niewielkim pieskiem.
Iwogóle bawił sie z nim w budzie,spał i dotrzymywał towarzystwa.
Pies bronił go przed psami z sąsiedztwa,wystarczyło,że Iwogóle dopadł budy,do której kierunek wskazywało mu szczekanie psa.
Z gościny psa i z obszernej budy,korzystały często kury,znosząc tam jajka.
Często można było zobaczyć,jak z budy wystaje głowa psa,kota i czerwony grzebień kury.
Jedna kwoka wysiedziała u niego kurczęta.
Ślicznej parce nie było jednak dane długie życie.Nie pamiętam ile mieli lat,gdy kiedyś umarł kot.Prawdopodobnie zjadł coś trującego,chociaż to były tylko nasze przypuszczenia.Pies też nie żył długo,chociaż nie pamiętam na co umarł.
Ojciec stwierdził,że można było się spodziewać,że zwierzaki o takiej nietypowej barwie sierści nie będą długo żyły.
Jednak jako aniołki prezentują sie na pewno wspaniale.
**********
*********