=^..^=

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw kwi 27, 2006 10:04

Pięknie piszesz, aż się łza w oku kręci...
Obrazek
Obrazek Obrazek

nikagda

 
Posty: 14308
Od: Śro gru 15, 2004 13:27
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw kwi 27, 2006 12:44

Zrobilo mi sie bardzo cieplo na sercu.
A zdjecia jakby-nie-z-tego-swiata dodaja opowiesciom uroku.
Obrazek

Patewka

 
Posty: 51
Od: Wto sty 17, 2006 9:00
Lokalizacja: Warszawa - Ursynów

Post » Czw kwi 27, 2006 12:51

pięknie tak szczerze od serca :)

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Czw kwi 27, 2006 13:21

Ślicznie i uroczo... :D Naprawdę od serca...

Kattys

 
Posty: 7599
Od: Pon lut 07, 2005 16:11
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon maja 01, 2006 20:09

Iwogóle.
Wtedy byliśmy bardzo zakoceni.
Pięć kotów,to nie byle co.
Jako dzieci bawiliśmy się wszędzie,gdzie tylko można wejść.
W ruinach dawno spalonego domu,znależliśmy kociaka.Kociak miał zaropiałe oczy,zaczerwienione,był mały,bo był niedożywiony.
Szczególnie jedno oczko wyglądało okropnie.
Kociątko nie bało się nas,było brudne,niedawno padało,a w piwnicy,gdzie je znależliśmy była glina.Nią było całe ubrudzone.Sierść wyglądała na jakąś popielatą.
Oczywisćie zanieśliśmy znaleziątko do domu.
Tam je troche oczyściliśmy z gliny,obmyliśmy oczka i wtedy okazało sie,że kociak ledwo widzi.
Prawdopodobnie dzika kotka,która urodziła kocięta,już je opuściła.
Zdrowe kocięta też odeszły,zostawiając ślepaczka.
Wieczorem ojciec obejrzał kociaka i stanowczo powiedział:nie.
Powiedział,że 5 kotów w jednym domu to i tak nadwyżka,a kot,który nie widzi na pewno nie złapie żadnej myszy,co więcej,nie da sobie w ogóle rady na wsi.
Zaczęliśmy oczywiście prosić i przekonywać i wtedy odezwała się mama.
Pozornie mówiła zupełnie nie na temat,że brat sie nie uczy,bo dostał trójke,że my dziewczyny,nie pomagamy jej w domu,że ojciec się wykończy,bo znów wstał o piątej rano.
Cała tę tyradę zakończyła zdaniem:I w ogóle zostaje.
Nie musiała mówić,wszyscy wiedzieli,że chodzi o kociaka.
A skoro Iwogóle zostaje,toż to gotowe imię dla kota.
Iwogóle miał unikatową maść:liliową.Okazało się to,gdy wreszcie domył sie do końca. :P
Trzeba przyznać,że ojciec miał dużo racji,kot jeśli wychodzi i zle widzi,to niestety żle wrózy.
I może stałoby sie nieszczęście,bo nieraz wieczorem musieliśmy go szukać i to bez narzekania,bo przecież sami chcieliśmy.
Stało się jednak tak,że Iwogóle zaprzyjażnił się ze szczeniakiem,którego osierociła matka.
Szczeniak był biały,wiec tworzyli unikatową parę.
Wszędzie chodzili razem,bawili się razem,psocili razem i można było mieć pewnośc,że gdzie piesek tam Iwogóle jest.
Piesek dostał dużą budę(sądzono po rodzicach,że będzie dużym psem),ale pozostał niewielkim pieskiem.
Iwogóle bawił sie z nim w budzie,spał i dotrzymywał towarzystwa.
Pies bronił go przed psami z sąsiedztwa,wystarczyło,że Iwogóle dopadł budy,do której kierunek wskazywało mu szczekanie psa.
Z gościny psa i z obszernej budy,korzystały często kury,znosząc tam jajka.
Często można było zobaczyć,jak z budy wystaje głowa psa,kota i czerwony grzebień kury. :wink:
Jedna kwoka wysiedziała u niego kurczęta. :oops:
Ślicznej parce nie było jednak dane długie życie.Nie pamiętam ile mieli lat,gdy kiedyś umarł kot.Prawdopodobnie zjadł coś trującego,chociaż to były tylko nasze przypuszczenia.Pies też nie żył długo,chociaż nie pamiętam na co umarł. :cry:
Ojciec stwierdził,że można było się spodziewać,że zwierzaki o takiej nietypowej barwie sierści nie będą długo żyły.
Jednak jako aniołki prezentują sie na pewno wspaniale.

********** :aniolek: *********

izy

 
Posty: 11
Od: Nie mar 19, 2006 20:48

Post » Pon maja 01, 2006 21:05

Witamy! Ślicznie piszesz :) też wychowałam się na wsi, więc wszystko to sobie pięknie wyobrażam, ech... zresztą to nietrudne, bo tak obrazowo i ciepło to przedstawiasz...i widać że bardzo kochasz zwierzęta. Czekamy na ciąg dalszy :D
ObrazekObrazek

supermyfka

 
Posty: 331
Od: Czw cze 23, 2005 0:49
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt maja 19, 2006 21:02

KITA.
Maluch miał wszystkie kolorki:biały,rudy,szary,czarny.
Wyglądał tak jakby ktoś go pomalował w takie mazaje.
Nie pamiętam dokładnie ile miał dni,gdy osierociła go matka.
Był maluszkiem,trzeba go było karmić dopyszcznie.Nie byłam już wtedy dzieckiem,więc sama się nim zajęłam.
Jasne,nie było takich udogodnień,jak teraz.Smoczki dla kotów?
Mleko dla kotów?Nie nic z tych rzeczy.
Było jednak mleko krowie i one musiało wystarczyć.
Zresztą mleko to nie było podobne do tego mleka z butelki,lub kartonu,które przynosimy ze sklepu.
Prosto od krowy,było ciepłe,pieniste,wręcz słodkie.
Najgorzej było z ogrzaniem kotka.
Butelki włożone pod ręcznik dość szybko wystygały,zresztą kocie darło pyska,może czuło się osamotnione,może jakimś zmysłem czuło,że matka już za Tęczowym Mostem. :cry:
Nosiłam wtedy taką bluzę puchatą z kapturem.
Wymyśliłam,że to będzie najlepsze miejsce dla kociaka.
Grzał się o moje plecy,trzeba tylko było uważać,aby siadając nie opierać się o nic.Włożone płatki ligniny zabezpieczały mnie przed zabrudzeniem.
Wszyscy przepowiadali mi,że kotek spadnie,jak tylko będzie mógł się wydostać.
Tak się oczywiście nie stało.
Kotek zaakceptował nowe miejsce natychmiast,tylko tam był cicho i smacznie sobie spał.
Tym samym zmusił mnie do codziennego noszenia bluzy,niezależnie od pogody i jej stanu estetycznego. :lol:
Kotek nie miał biegunki,jadł,spał,rósł i piękniał w oczach. :love:
Wszyscy mieli do niego sentyment:był dzieckiem Mustiego. :1luvu:
Gdy podrósł,sam wchodził po mojej nodze do kaptura i wychodził,gdy chciał się bawić,lub siusiu.Gdy był zbyt duży,żeby tam wchodzić bardzo mu tego brakowało i próbował swój tyłeczek wcisnąć do kaptura,a mi groziło uduszenie.
Kot ten był pomostem łączącym mnie z dorosłym życiem.
Musiałam wyjechać,uczyć się do miasta.
Kita(miał piękny ogon)zawsze witał mnie w progu,cieszył się,wdrapywał na kolana.
Moim rodzicom osładzał osamotnienie,wyfrunęliśmy,zostali sami.
On był z nimi. :1luvu:
Pewnego razu nie powitał nas.Żył długo,lecz kiedyś musiał odejśc.
Był ostatnim kotem w tym domu.
Ojciec zmarł niedługo potem,mama też.
Kitka dołączył do poprzednich kochanych kociszków.
Biegaj za Tęczowym Mostem kochany.

******* :aniolek: *******

izy

 
Posty: 11
Od: Nie mar 19, 2006 20:48

Post » Pt maja 19, 2006 21:05

Izy pięknie piszesz, za każdym razem jak czytam opowieści o twoich kotuchach to mojej klawiaturze grozi uszkodzenie przez zalanie słoną wodą.
viewtopic.php?f=1&t=93727 koty z Platynowej

seniorita

 
Posty: 3202
Od: Pt kwi 01, 2005 22:18
Lokalizacja: Warszawa i okolice

Post » Sob maja 20, 2006 23:40

:placz: Buuuuuuuuu...
Mam ten sam problem za każdym razem, jak tu zaglądam, ale cieszę się Izy, że twoje futerka były z tobą szczęśliwe :1luvu:

Ela_m

 
Posty: 44
Od: Wto gru 27, 2005 18:38

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: jolabuk5, Lifter i 124 gości