Spędziliśmy dziś kilka godzin w lecznicy - z Gutkiem.
Rano dziwnie się zachowywał, dziwnie i głośno miauczał, był nieswój, ale nie chował się w ciemnych kątach, (jak zwykle robił, kiedy krew mu "siadała"), miał trochę bolesny brzuszek, szukał sobie wygodnej pozycji i nie mógł znaleźć.
W piątek byliśmy na kontroli krwi i było w porządku.
Miałam więc różne podejrzenia, jak na panikarę przystało: że ciało obce (w piątek wyciągnęłam mu z paszczy szpilkę), że wyciągnął coś ze śmietnika i zjadł, że złapał infekcję w lecznicy w piątek... i sto innych.
Miał gorączkę 40,5 stopnia, podczas badania głośno protestował (a w piątek wywalał brzuszek do badania). Było prześwietlenie, potem szybkie USG. Nie było dziś radiologa, ale obejrzał zdjęcia przesłane mailem.
Nie znalazł nic poważnego.
W morfologii wyszedł wysoki cukier...
Gutek dostał kroplówkę i leki, po których dobrze się poczuł. Do domu dostaliśmy no-spę i lek przeciwbólowy do podania w razie potrzeby
Jutro jedziemy ponownie.