Z wczoraj: Gutkowi tak spuchła łapa z wenflonem, że potroiła swój rozmiar
Rano było OK, potem koty były same. Pewnie kotek walczył z opatrunkiem i jakoś go zacisnął mocniej.
TŻ wrócił po południu do domu i od razu spakował Gucia do transportera i przywiózł do lecznicy sporo wcześniej, niż byliśmy zapisani.
Gutek bardzo płakał, Pani dr od razu zdjęła opatrunek i wyjęła wenflon, ale opuchlizna schodzi bardzo powoli, dziś rano jeszcze nie wróciła do swojego rozmiaru.
Wyniki krwi troszkę lepsze, wracają do normy (Gutkowej normy). Dostaje antybiotyk i lek przeciwzapalny, sterydu nie przerywamy, ale dawka jest zmniejszona.
Nie wiadomo co to jest, ale najprawdopodobniej Gutek złapał coś, jak byliśmy w piątek na pobraniu.
edit: z tego wszystkiego nie napisałam, że w poniedziałek dr. Siedlicki przyjechał wcześniej do pracy i zbadał Gucia (USG). Wykluczył zapalenie trzustki i wątroby, nie znalazł niczego, co mogłoby jakoś bardzo niepokoić i dać takie nagłe objawy.