Serce na dłoni - przestało bić

Wątek założony dla cioć czyli Gen i Olgi.
Ciocie bardzo kochają Dzidzię.
Zacznijmy od początku.
Małą zobaczyłam w kontenerku tuż przy drzwiczkach w lecznicy.
Za nią kłębiło się rodzeństwo, tylko Ona siedziała przy wyjściu i mruczała (tak mi się wtedy wydawało), rzeczywistość była inna, mała ze stresu dostała duszności..
Wzięłam Dzidzię na ręce i coś mnie zastanowiło - to było Jej serduszko.
Bije mocno, szybko, nieregularnie.
Decyzja zapadła godzinę po wyjsciu Dzidzi z lecznicy. Zabieram Ją!
To była moja decyzja, decyzja właściciela zapadła dzień póżniej.
I tak mały śliczny, chory kotek zamieszkał u mnie.
W dniu kiedy miałam Ją zabrać dostała zapaści , to efekt wcześniejszej wizyty w lecznicy, potem było już lepiej.
Ja bałam się każdego jej oddechu, wstawałam co trochę w nocy patrzeć czy żyje.
Nie jestem przyzwyczajona do kota,który tak specyficznie oddycha.
Obecnie badania szczegółowe kocinki odłożone ze względu na warunki pogodowe.
Gdyby się podziębiła umrze.
Te badania spędzają mi sen z powiek stres dla Dzidzi to też zabójstwo.
I tak czekając na cieplejsze dni, ja się martwię a Dzidziulec zwany też Gackiem dochodzi do siebie.
Zaczyna już brykać z zabawką, usłyszałam dzisiaj mruu i zobaczyłam skok na zabawkę.
Jednak te harce są potem odsypiane.
Tyle wstępu a oto zdjęcia dla Cioć:

Ciocie bardzo kochają Dzidzię.

Zacznijmy od początku.
Małą zobaczyłam w kontenerku tuż przy drzwiczkach w lecznicy.
Za nią kłębiło się rodzeństwo, tylko Ona siedziała przy wyjściu i mruczała (tak mi się wtedy wydawało), rzeczywistość była inna, mała ze stresu dostała duszności..
Wzięłam Dzidzię na ręce i coś mnie zastanowiło - to było Jej serduszko.
Bije mocno, szybko, nieregularnie.
Decyzja zapadła godzinę po wyjsciu Dzidzi z lecznicy. Zabieram Ją!
To była moja decyzja, decyzja właściciela zapadła dzień póżniej.
I tak mały śliczny, chory kotek zamieszkał u mnie.
W dniu kiedy miałam Ją zabrać dostała zapaści , to efekt wcześniejszej wizyty w lecznicy, potem było już lepiej.
Ja bałam się każdego jej oddechu, wstawałam co trochę w nocy patrzeć czy żyje.
Nie jestem przyzwyczajona do kota,który tak specyficznie oddycha.
Obecnie badania szczegółowe kocinki odłożone ze względu na warunki pogodowe.
Gdyby się podziębiła umrze.
Te badania spędzają mi sen z powiek stres dla Dzidzi to też zabójstwo.
I tak czekając na cieplejsze dni, ja się martwię a Dzidziulec zwany też Gackiem dochodzi do siebie.
Zaczyna już brykać z zabawką, usłyszałam dzisiaj mruu i zobaczyłam skok na zabawkę.
Jednak te harce są potem odsypiane.
Tyle wstępu a oto zdjęcia dla Cioć:

