Strona 1 z 20

Niunia i Tigra - Niunia od wczoraj za Tęczowym Mostem :(

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 16:33
przez gocho80
A więc zaczynam nowy wątek, będący kontynuacją tego:

viewtopic.php?t=37705&start=45

Starcie już było, niechcący... Tigra wyprysnęła z łazienki jak wariatka, TŻ próbował przytrzymać Niunię, ale... hmmm, po tym jak zwiększyła objętość trzykrotnie i zaczęła wyć jak syrena okrętowa to już nie był nasz malutki mruczuś a drapieżny tygrys :evil:

No i się zaczęło. Pisk, syk, wycie i wielka gonitwa, agresja, pazury, bójka, w końcu zajęcie pozycji strategicznych i wytrwałe buczenio-syczenie. Bałam się, że Niuńka zje Tigrę z pazurami, w końcu jest większa, no i na swoim terytorium... A tu niespodzianka. Tigra się jej postawiła, chyba nawet Niunia musiała nieco odpuścić, taka waleczna była nasza nowa kocica 8O
Musiałam wychodzić na zajęcia, więc TŻ narażając życie zaniósł sycząca i prychającą na wszystko i wszystkich Tigrę do łazienki. Jak wróciłam sytuacja jak do południa: Niuńka warująca pod drzwiami łazienki, gmerająca łapą w otworach łazienkowych drzwi i raz na jakiś czas włączająca syrenę. Tigra nadal spokojna, chociaż po pierwszym starciu nabrała animuszu i sobie czasem posykuje w kierunku Niuni.

Muszę jeszcze wyjść, ale ok. 19 wrócę i wtedy będzie konfrontacja nr 2. Trzymajcie kciuki :roll: Bo jak na razie wyglądało to dość przerażająco :crying:

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 16:42
przez wiara
u mnie bylo identycznie...po poltorej tygodnia jest juz lepiej, leza po przeciwnych stronach łóżka, ale jak ktores chce sie zblizyc to zaczyna sie to co bylo na poczatku. nic nie doradze bo dopiero sie ucze, aczkolwiek obie przekonuje ze sa najwazniejsze i najkochansze, i myzianie jest wtedy gdy sie nie widza...zobaczymy za pare dni...albo jak Julka sie pojawi :roll: :roll:

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 16:49
przez izaA
Czas, czas, czas i dużo wiary w to, że się kiedyś dogadają....u nas Otis od 2-go września no i...jest coraz lepiej ale o zgodzie i miłości nie ma mowy, o nie :twisted: w razie potrzeby zapraszamy do Klubu Trudnego Dokocenia http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=27 ... sc&start=0
tam same takie przypadki jak mój, ale się wspieramy i pocieszamy, że kiedyś przecież musi się to skończyć :D

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 16:53
przez wiara
izaA pisze:Czas, czas, czas i dużo wiary w to, że się kiedyś dogadają....u nas Otis od 2-go września no i...jest coraz lepiej ale o zgodzie i miłości nie ma mowy, o nie :twisted: w razie potrzeby zapraszamy do Klubu Trudnego Dokocenia , tam same takie przypadki jak mój, ale się wspieramy i pocieszamy, że kiedyś przecież musi się to skończyć :D


ino my z moimi Skarbami chcemy nalezec do klubu brzusiowatych-tylko troche potrwa zanim tam trafimy....ja mysle ze bedzie dobrze, patrzac na to co bylo połtorej tygodnia wczesniej, to u nas teraz jest dobrze!...mam nadzieje ze kiedys nastapi swietnie

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 16:59
przez izaA
No to się dopisujcie do brzusiowatych :D ja do naszego Klubu nie namawiam, co prawda mamy też sympatyków, ale członkowie to szybko chcieliby się wypisywać :D

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 17:09
przez gocho80
A słuchajcie, już tak na chwilę z innej beczki, zanim opiszę drugie starcie, które nastąpi za 2 godziny :strach:

Czy wydzielacie pokarm swoim kotom o określonych porach, czy też może mają zawsze dostęp do jedzenia? Pytam, bo już zaczynam wątpić. Ja daję Niuni rano ok. 40g suchego, a późnym popołudniem-wieczorem 1/4 puszki Animondy. Z kolei p. Danusia, od której wzięłam Tigrę, jest zdania, że to najgorsza rzecz jaką można robić - ograniczanie jedzenia. Czy naprawdę koty powinny mieć stały dostęp do suchego i mokrego? Jak patrzę jak Niuńka wchłania żarełko, a sadełko jej się odkłada, to naprawdę nie mogę sobie wyobrazić zezwolenia jej na stały dostęp... :? Nie wiem, może się mylę? Czytałam sporo o tym, ale zdania są i za i przeciw, nie wiem.

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 17:34
przez Klaudia
Gosia dodaj jeszcze link do wątku Niuni :)
Co do jedzenia- tak jak mówisz są za i przeciw, moim zdaniem trzeba traktować każdy przypadek indywidualnie. W momencie kiedy koty są niejadkami można sobie pozwolić na szwedzki stół, ale jeśli koty są obżartuchami trzeba niestety wydzielać jedzonko, dla kota otyłość jest niezdrowa (zresztą jak u ludzi) prowadzi do wielu chorób.

Trzymam kciuki za przyjaźń między panienkami :ok:

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 19:36
przez izaA
U mnie mają wydzielane i to z dokładnością prawie aptekarską. Moja Sonia przez tydzień miała nieograniczony dostęp do suchego - opieka sąsiadki, po tygodniu była jak napompowany balonik, musiałam ją odchudzać ponad dwa miesiące, a przecież to był tylko tydzień!!!! Moje koty jedzą Acanę light w ilościach dla odchudzających się, tzn. Sonia 2 razy po 15 g. a otis 2 razy po 25-30 gr. i to wszystko, żadnych przekąsek, żadnych łakoci, ale efekty już widać!!!!

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 19:44
przez Westi
heh...drapie Niunie i Tigre za uchem gdyz ich imionka sa mi bliskie:
Niunia - tak wolam na moja kitke mimo ze na imie ma Myszka.
Tigra - moja druga pasja, opel tigra, ktry stoi pod domem :wink:

powodzenia w dogadaniu sie, ja probuje doadac Myche z Szamankiem(psiakiem) :D

Niunia i Tigra - starcie, którego nie było (?)

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 21:46
przez gocho80
Rzeczywiście, link do Niuni! Dzięki, Klaudia!

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=30 ... sc&start=0

Hmmm...
Jak wróciłam chciałam od razu wypuścić panny na ring :twisted:
Ale okazało się, że Tigra leży grzecznie w kontenerku, już nie pomiaukuje żałośnie pod drzwiami co uskuteczniała przez większość dnia... Pieszczocha z niej, więc serce mi sie krajało jak ją słyszałam (dlatego też wzięłam ją zeszłej nocy do łóżka).
I tak sie zawahałam... bo Niuńka jest gotowa do ataku non stop :roll: więc nie chciałam jej wypuszczać na zrelaksowaną, wylegującą się Tigrę bez możliwości odwrotu z małej łazienki...

W koncu podjęłam decyzję i otworzyłam drzwi. Ile można czekać w końcu, niech się przyzwyczajają...

Niunia nawet progu nie przekroczyła 8O i tak sobie syczały i buczały: Niunia na progu, Tigra w kontenerku. Niunia spuszczała wzrok i wycofywała się do pokoju, potem znowu wracała, znowu oddawała pole... A Tigra niezwruszona syczała. W koncu Niuńka weszła do łazienki i wyżarła Tigrze suche patrząc jej bezczelnie w oczy :lol: Tigra nic, tylko buczenie. Potem Niunia w tył zwrot, a ja karmiłam Tigrę suchym z ręki na jej oczach. A potem coś z cyklu "Nowo zakoceni-nowo dokoceni improwizują" - każda dostała trochę tuńczyka do miseczki i jadły w tym samym czasie w odległości ok. 1.5 metra. Nie wiem o co nam chodziło, po prostu wydało się to dobrym pomysłem :roll:

Teraz to Tigra spuszcza z tonu. Wycofuje się głębiej do transporterka i syczy też na nas. Niunia pełni wartę za rogiem łazienki i śpi w kartoniku. Spróbowałam korzystając z chwili jej nieuwagi pogłaskać Tigrę - wynurzyła się z transporterka do połowy i zaczęła strzelać baranki. No i nagle Niuńka się obudziła i wpadła rozjuszona, zakotłowało się przez kilka sekund w transporterku, syki, wrzaski, piski, Niuńka wypadła i oddała się refleksji w kuchni. A Tigra od tego momentu już się w ogóle nie daje wykiciać ze schronienia, nawet przy zamkniętych drzwiach :cry: Jest silnie zestresowana.

Ja zresztą też. Od rana czułam się podle, teraz już troszkę lepiej, ale nadal popadam w zwątpienie... Niunia się ode mnie odwróciła, nie daje się pogłaskać, już do mnie nie przychodzi. Tylko TŻ-owi ulega, acz niechętnie :? Staramy się ją non stop głaskać, tulić, całować, bawić się z nią, ale potem z kolei robi mi się żal Tigry, która albo zamknięta w łazience pomiaukuje, albo wycofuje się do transporterka przy otwartch drzwiach, bo jest narażona na ataki Niuńki. Właściwie to nie ataki, a buczenie i wojny psychologiczne na spojrzenia...

Niunia jednak przyszła i wskoczyła mi na kolana. I pomruczała. Jest nadzieja...

Co robić? Zamykać co jakiś czas drzwi łazienki, żeby Tigra mogła się trochę swobodniej poczuć i po jakimś czasie wyjść z kontenerka? Czy też może nie cofać się w rozwoju ich znajmości i drzwi już zostawiać otwarte cały czas (oprócz oczywiście moich wyjść z domu, przynajmniej na razie) czekając na przełom?

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 23:03
przez gocho80
Ha. Ha. I jeszcze raz HA! 8)

Wykiciałam Tigrę z transporterka.
Wymiziałam.
I... udało mi się przekonać ją bez użycia przemocy, że warto zlizać pastę odkłaczająca z mojego palca (w nocy po krztuszeniu się i pawiku-widmie w ogóle nie dała sobie pasty nijak wcisnąć ani nawet wymazać czegokolwiek na tyle, żeby to miało sens).

Chyba zaraz znowu otworzę drzwi, no muszą się przyzwyczajać...

Niunia spokojna, daje mi się znowu głaskać i nosić na rękach.
Tigra tymczasem postanowiła syczeć na TŻ i go unikać. Hmmm.
Czas, powiadacie, czas...? :roll:

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 23:07
przez zuza
czas, czas ;)
i kciuki trzymam!!! :lol:

PostNapisane: Pt sty 27, 2006 0:09
przez Klaudia
Na Twoim miejscu pozwoliłabym najpierw poczuć się Tigrze pewnie w jednym miejscu, w tym wypadku w łazience, niech ma taki jeden kącik, w którym czuje się u siebie. Koty, które bywały u mnie tymczasowo były zamykane na minimum tydzień w jednym pokoju. Później jak otwierałam drzwi, kot bronił pokoju jak swojego terenu. Jak już zaczął wychodzić na reszte mieszkania i poczuł się zagrożony to wiedział, że może uciec "do siebie". Za to moje koty nie czuły się pewnie, gdy w chodziły do azylu kota tymczasowego, gdyż był on przesiąknięty zapachem nowego.
Może jak dziewczyny przyzwyczają się do siebie na razie przez drzwi to później będzie łatwiej?
Z drugiej strony rozumiem Twoją niecierpliwość :)

Gosiu spróbuj ściągnąć sobie filmik z tego wątku :arrow: http://www.forum.miau.pl/viewtopic.php? ... highlight=
Zobaczysz jakie klątwy rzucała moja niepozorna Shilka na kocurka, który przyjechał do nas na wakacje. Wybitnie jej się nie spodobał, rzucała na niego klątwy jak czarownica 8O :lol:

Mam nadzieje, że uda się ściągnąć, umieszczałam go na serwerze dość dawno i nie jestem pewna czy nadal działa.

PostNapisane: Pt sty 27, 2006 2:15
przez gocho80
Może masz rację, Klaudia, może dłuższa izolacja... Żal nas ściska jak widzimy znerwicowaną Tigrę, reagującą na każdy szelest dreszczami i krztuszeniem się... Dziś jeszcze raz się starły, oglądaliśmy film, Niunia zasnęła w kartonie w pokoju a ciekawska Tigra wyszła. No i się rozpętało piekło, wielka szarpanina, ale nawet nie w pokoju, Niuńka od razu zapędziła Tigrę do łazienki i tam spuściła łomot.

Dziś ja śpię z Niunią u TŻ-ta, a on z Tigrą u mnie. Nie chce znów wychodzić z transporterka, ale może ciekawość zwycięży, drzwi do łazienki otwarte, a ma całą noc na podjęcie decyzji...

Przyznam, że mam kryzys. Płakać mi się chce, mam myśli typu "Co ja narobiłam, przecież nie było źle, a wyszło na to, że skrzywdziłam i jednego, i drugiego kota". Wiem, że to trzeba przeżyć, ale jest mi trudno. Nie chcę skazywać Tigry na roztrój nerwowy tylko po to, żeby udowadniać, że nawet po kilku miesiącach koty mogą sie zaledwie tolerować.

Uffff... zmęczenie. Idę spać. Dzięki wszystkim za rady...

PostNapisane: Pt sty 27, 2006 10:29
przez izaA
Zajrzyj na wątek o Soyi i Toffu - nam też się chciało płakać...resztę napisze ci na PW :D