Wielki, gadatliwy.. Już jak zobaczyłam go na klatce schodowej to nadawał na cały regulator..
Został uroczyście wniesiony do domu przez eurydykę i jej TŻ.. i postawiony w kontenerku.. Oczywiście zleciała się odważniejsza i ta bardziej ciekawska część rezydentów..
Następnie kociarnia została wyeksmitowana do innych pomieszczeń, ja zrobiłam zwykłe u mnie w takich przypadkach zamknięcie drzwi do pokoju i wypuściliśmy kota..
Przypomnę, że zwykłe zamknięcie polega na zamykaniu drzwi metodą przywiązywania do klamki od drzwi i drzwiczek od szafki w łazience powiązanych worków na śmieci..
Kocio wylazł.. I oczom moim ukazał się wielki, krótkowłosy ale bardzo puchaty, nieco brudny, kremowo-biały, lekko pręgowany "brytol"..
Z pięknymi okrągłymi pućkami na pysiu..
Oczywiście na początek podszedł do miski i całkiem nie zestresowany, zechciał spożyć potężną porcję chrupek.. Wodą wzgardził.. Kuwetkę obejrzał.. I zaczął łasić się i przytulać do TZ eurydyki.. Dał się wziąć na ręce.. Zaczął robić baranki i mrrrruczeć jak stary, zepsuty traktor..
Na wszelki wypadek został potraktowany frontlinem, ale całkiem profilaktycznie.. Kicio jest czysty, zadbany, ma czyste uszka i oczy.. Tylko łapki troszkę straciły śnieżną biel.. Ale to pewnie od przymusowych wędrówek po ulicy..
Przy miziankach z TŻ eurydyki dokonaliśmy kolejnego odkrycia.. Kicio jest bogaty..
w klejnoty..
Można powiedzieć - kocur pełną, ekhem, gębą..
Jak już zostałam sama, to oczywiście poszłam dalej zaprzyjaźniać się z Vice.. Nie bał się całkiem.. Nie uciekał.. Wręcz przeciwnie, na początku poobcierał się porządnie o moje nogi, następnie wlazł na kanapę, na której siedziałam, usiadł grzecznie obok i zaczął robić baranki.. Po chwili doszedł do wniosku, że mu to nie wystarcza i władował mi się na kolana i nadstawił szyję do miziania..
Władował, to może niedokładne określenie.. Rzeczywiście środkowa część Vice siedziała na moich kolanach, ale przednie i tylnie łapki już się nie mieściły..
Następnie stwierdził, że jednak kanapa jest wygodniejsza, zlazł z kolan i uwalił się na samym środku.. I wystawił brzuszek do miziania..
Jak wychodziłam, to własnie zasypiał na tej kanapie z brzuszkiem do góry..
Taki to Zastępca do mnie przyjechał..
Niestety fotek nie mam czym zrobić.. Jak ktoś nie wierzy, w to co napisałam, to zapraszam z cyferką..

 
