Najpierw parę słów o Tośce - koteczce z koszyczka, która trafiła do mnie dzięki agis - to ona wypatrzyła ją w schronisku w Józefowie. Tośkę przyniósł właściciel, który twierdził, że nie ma pieniezy na jedzenie nawet dla siebie,wiec nie może utrzymać kota... w sumie jestem mu wdzięczna, że nie wyrzucił jej po prostu na ulicę, jakby to zrobili inni, ale zadał sobie trud, by dowieźć ją do bezpiecznego dla niej miejsca.
Fakt - Tośka była strasznie wychudzona, poza tym nie chciała jeść w schronisku (może stres?)..., siedziała w wiklinowym koszyczku, nie pozwalała się nikomu dotykać... Zobaczyłam jej zdjęcie i wiedziałam, że to MÓJ kot!! Pojechałam po nią do schroniska (300 km w jedną stronę
), a gdy weszłam do pomieszczenia, w którym siedziała, po prostu włożyłam ręce do koszyczka i ję z niego wyciągnęłam (nawet nie pomyślałam wtedy, że skoro nie dawała się dotykać, to może i mnie się nie uda..) a Tosica - najzwyczajniej w świecie przytuliła się do mnie i już nie dawała sie do koszyczka włożyć
W samochodzie zjadła nawet ładnie i przez prawie pięć godzin spała. Obudziła się tuż przez przyjazdem do domu... wiedziała??
A w domu zachowywała się tak, jakby mieszkała w nim zawsze - weszła bez żadnych obaw, obeszła wszystkie kąty a na koniec wywaliła się na środku pokoju do góry brzuchem
I tak oto Tośka objęła w posiadanie dom i nas