Dzisiaj mija 2 tygodnie jak Krawateczka umarla.
Bardzo dziekuje Wszystkim za wyrazy wspolczucia.
Bardzo tesknie za Krawateczka.
Mialem wielka nadzieje ze usuniecie tego ropnia spowoduje ze Krawateczka zacznie jesc ale niestety bylo za pozno. Wczesniej mnie zmylilo to ze Krawateczka miala powracajace problemy z kocim katarem i nosek nieraz miala zatkany a wtedy mniej jadla i tak myslalem ze jest teraz ale to byl ten ropien.
Po usunieciu tego ropnia Krawateczka sie wybudzila i powiedziano mi zeby zostala na noc u weta bo jest slabiutka a byla tam pod opieka i z rana we wtorek powiedziano mi zeby byla do wieczora bo dostaje kroplowke. Przyjechalem wieczorem we wtorek ale niestety juz umarla godzine wczesniej.
Bardzo zaluje ze jednak z rana nie wzialem Krawateczki do domu. Umieralaby w domu przy mnie a tak u weta umarla. Nie moge sobie tego darowac. Moze mnie slyszala bo w tym czasie bylem u weta z Niuniusiem z rana we wtorek.
Wet powiedzial ze umarla bardzo spokojnie. Umarla jakby spala.
Jest mi bardzo smutno.
Niunius jest smutny bo zawsze do Krawateczki sie przytulal. On jest uczuciowy chlopak. Zawsze jak z ktoras jechalem do weta to Niunius plakal ze ja zabieram. Duzo sie bawil a teraz bez nozki malo sie porusza.
Kicia i Burasia czuja sie dobrze.