Jestem kotem domowym. Bylem. tydzien temu ktos wyrzucil mnie na klatke. Nie wiem dlaczego wszysto sie zmienilo. Bylem bardzo grzeczny. Zalatwialem sie tylko do doniczki na balkonie. Podchodzilem do ludzi.
Ludzie sa przeciez dobrzy.
Szedlem po pomoc.
Ktos wzial mnie na rece, myslalem " do domu"
nie balem sie wcale
ludzie sa przeciez dobrzy.
ktos skopal mnie tak bardzo
ze nie moge oddychac tak boli mnie klatka piersiowa
nie wiem dlaczego
nic nie zrobilem
ktor wydlubal mi oko
tak bardzo sie balem
wtedy juz wiedzialem
ze Ci ludzie nie sa dobrzy
to chyba byla zabawa
wszyscy byli weseli
ja myslalem ze umre
tak naprawde
nie chcialem juz zyc
pomyslalem jednak ze moze
sa gdzies ludzie
ktorzy sa przeciez dobrzy
wyrwalem sie i ucieklem
prosilem pod kaltka
by pozwolili mi pojsc do domu
ludzie sa przeciez dobrzy
nikt nie chcial
sam jakos wbieglem miedzy nieuwaznymi nogami
jeden kop w te czy we wte
lezalem na schodach
od czwartku, pod stopniem na pietrze
probowali mnie zlapac
nie dalem sie drugi raz
dzis przyjechali oni
nie mialem juz sily uciekac
kontener przywitalem jak dom
jest mi cieplo
oko juz nie krwawi
bardzo sie boje
i czekam
na Ciebie
bardzo potrzebuje czlowieka
ktory mi pozwoli uwierzyc
ze ludzie sa
przeciez
dobrzy
Kota przywiezlismy przed chwila, rano zadzwonila pani z Gdanskeij Moreny, ze bezdomny dziki kot jest na klatce.
On nie jest ani dziki ani bezdomny.
Futerko jeszcze pamieta dom.
Pozwolil dotknac sobie pyszczka, choc serce bilo jak oszalale.
Sliczny mlody kociak, nie znam jeszcze plci - nie chcialam go stresowac.
Jest piekny.
A ludzie
wcale nie
sa dobrzy.